Krzysztof Szablowski (trener Anwilu Włocławek): Po takim meczu mogę tylko pogratulować swoim chłopakom. Utrzymaliśmy ten rytm z ostatniego spotkania - rytm, nad którym pracujemy już od dłuższego czasu. To jest najważniejsze, tak samo jak to, że cały zespół pracuje na wynik niezależnie czy dany zawodnik był na boisku, czy nie. Pozytywna energia z ławki rezerwowych pozwoliła nam otrząsnąć się po świetnej końcówce pierwszej połowy gospodarzy. Bardzo dobrze zagrał wówczas Zbyszek Białek i to Czarni byli wtedy napompowani. I właśnie ta pozytywna energia nie pozwoliła nam odpuścić. Nie tak dawno jeszcze chłopacy by się po prostu poddali, a dzisiaj napędzali jeden drugiego. Dzięki temu dalej wierzyliśmy w wygraną. Dlatego nie boję się powiedzieć, że zagraliśmy świetnie, na tak trudnym terenie mieliśmy tak dobrą skuteczność, że życzylibyśmy sobie w ten sposób trafiać we własnej hali. Myślę, że obydwie drużyny stworzyły świetne widowisko, Czarni walczyli do samego końca.
Dainius Adomaitis (trener Energi Czarnych Słupsk): Gratulacje dla Anwilu, który zagrał bardzo dobre zawody, zwłaszcza w czwartej kwarcie, w której my nie trafialiśmy z otwartych pozycji. Wcześniej dobrze wykonywaliśmy nasz plan, wyeliminowaliśmy Corsley’a Edwardsa, co było naszym kluczowym założeniem i wszystko było dobrze do pewnego momentu. Niestety chyba wtedy pomyśleliśmy sobie, że skoro jest tak dobrze, że można sobie porzucać trójki, przestaliśmy grać do środka, co dawało wcześniej dobre efekty i przyszła jedna, druga strata, nietrafione rzuty, łatwe punkty Anwilu i przegraliśmy.
Dardan Berisha (Anwil Włocławek): Powiem mniej niż trener. Graliśmy bardzo zespołowo, szczególnie w obronie, choć w ataku też było dobrze. Oni rzucili w swojej hali tylko 69 punktów, co oznacza, że zdecydowanie kluczowa w tym meczu była obrona. Chciałbym pogratulować sobie i całemu mojemu zespołowi tak dobrego meczu, zwłaszcza przy tak trudnej publiczności, jaka jest tutaj w Słupsku.
Zbigniew Białek (Energa Czarni Słupsk): Na meczu było kilka tysięcy kibiców i każdy widział jak graliśmy. Nie da się wygrać spotkania, gdy nie trafia się tylu rzutów z otwartych pozycji. Mieliśmy założenia, które w części zrealizowaliśmy, mam na myśli wykluczenie Corsley’a Edwardsa, ale reszta nie poszła po naszej myśli. Nie możemy takich spotkań przegrywać, zwłaszcza w swojej hali, bo to bardzo boli. Jesteśmy źli na siebie, bo nie daliśmy z siebie wszystkiego, mogliśmy ten mecz spokojnie wygrać, gdyby tylko każdy przyłożył się do swojej gry w stu procentach.