Ta zabawa polega też na tym, aby trafić do dziury - rozmowa z Robertem Skibniewskim, koszykarzem Śląska Wrocław

Śląsk Wrocław, mimo że prowadził w czwartej kwarcie z Siarką Jezioro Tarnobrzeg różnicą 15 punktów, to nie zdołał wygrać meczu. Wrocławianom zabrakło przede wszystkim skuteczności i odrobiny szczęścia.

Kamil Górniak
Kamil Górniak

Kamil Górniak: Co się stało w czwartej kwarcie?

Robert Skibniewski: Nie poszło nam po prostu. Na gorąco ciężko powiedzieć jaka była tego przyczyna. W trakcie meczu Siarka miała 15 punktów przewagi. Odrobiliśmy straty i także wyszliśmy na prowadzenie taką samą różnicą oczek. Jednak i my je straciliśmy. Musimy siąść na spokojnie i przeanalizować to spotkanie. Trudno. Stało się jak się stało. Na szczęście mamy taką pozycję i jest w miarę bezpiecznie. Mamy ciężki okres obecnie. Graliśmy w Starogardzie Gdańskim, teraz w Tarnobrzegu. Podróże dały się we znaki. Zobaczymy jak będzie dalej.

Nie było w waszych głowach w tej ostatniej kwarcie, że jesteście już zwycięzcami?

- Nie. Na pewno tak nie było. Daje sobie uciąć głowę. Takiego myślenia na pewno nie było.

W ciągu ośmiu minut w tej ostatniej odsłonie meczu nie zdobyliście ani jednego punktu. To chyba raczej niespotykane w waszym wykonaniu.

- Zgadza się. Mieliśmy otwarte pozycje, ale nie udawało się trafić. Zdarza się tak czasem. To jest sport. Akcje nam wychodziły, graliśmy to co chcieliśmy, ale zabawa polega też na tym, aby trafić do dziury. Nam się nie udawało. Siarka wygrała u siebie i gratulujemy jej tego. Gramy dalej i walczymy.

Maszyna wrocławska zacięła się w czwartej kwarcie. W drugiej i trzeciej części pojedynku zdobyliście aż 62 oczka. To raczej nieczęsto spotykany wynik.

- No tak. To jest taka hala, a Siarka takim zespołem ofensywnym, że ciężko im narzucić swój styl gry. Koncentracja jest najważniejszą rzeczą. Fakt faktem akcje mieliśmy. Były klarowne i czyste pozycje rzutowe, ale zabrakło skuteczności. Na szczęście mamy tą przewagę i z tego się cieszymy. Nie jesteśmy zadowoleni po przegranym meczu, ale teraz mamy spotkania w Warszawie i Łodzi a potem zaczynamy potyczki na własnym parkiecie. Także może być tylko lepiej.

Siarka to drużyna, która raczej nie powinna wam zagrozić. Aczkolwiek na pewno powalczą o awans i nie są na straconej pozycji. Waszym najgroźniejszym rywalem jest AZS Koszalin.

- Zgadza się. Proszę sobie przypomnieć początek sezonu, gdzie wszyscy byli zaskoczeni dobrą grą Siarki czy Kotwicy. To takie krótkotrwałe myślenie. Nie ważne jak się zaczyna, ale ważne jak się kończy. To jest stara prawda. Liga się jeszcze nie skończyła. Jest jeszcze o co walczyć i o co grać. Trzeba patrzeć pozytywnie w przyszłość.

No właśnie. Trzeba zwrócić uwagę na to, że Śląsk sezon zaczął od kilku porażek. Teraz potrzebujecie 2-3 wygranych i będziecie w fazie play off.

- Dokładnie. O mały włos nie byliśmy w tej topowej szóstce. Co było to było. Nie patrzymy w przeszłość. Chcemy poprawiać nasze błędy. Będziemy analizować spotkanie z Siarką, aby w kolejnych potyczkach nie popełniać błędów i grać coraz lepiej, skuteczniej, mądrzej. Nie załamujemy się i gramy dalej. Jest jeszcze trochę tych pojedynków do rozegrania. Jest nad czym pracować.

W meczu z Siarką trener nie rotował zbyt dużo. Graliście praktycznie sześcioma zawodnikami.

- To też ma znaczenie. W tym spotkaniu z Siarką dodatkowo nie byłem w pełni zdrowy podobnie jak Mladenović. Jesteśmy przeziębieni. Nasi młodsi koledzy występowali w Mistrzostwach Polski U-20 (WKK Wrocław został mistrzem przyp. red.). Musieliśmy grać tym co mamy. Nie ma co się załamywać czy narzekać. Musimy przyjąć to na klatę, grać i pokazać charakter.

Nadal jest problem ze zmiennikiem dla pana.

- Zgadza się. Jest Akselis Vairogas, który jednak obecnie leczy kontuzję. Na parę minut chodził też Kuba Koelner. Jesteśmy takim narodem, że patrzymy na to, czego nie ma. Nie cieszymy się z tego co mamy. To błędne myślenie. Ja na razie wyrabiam, nie jest źle. Gdybyśmy wygrali z Siarką to by było super. Gramy teraz z ŁKS-em i Politechniką, potem mecze u siebie dlatego patrzymy na to wszystko pozytywnie.

A jak długo będziecie musieli sobie radzić bez Vairogasa?

- Nie wiem. To dość poważna kontuzja. Jest jakaś kość złamana. Takie pytania jednak trzeba kierować do trenera, lekarza czy masażysty. Wiem, że mają mu ściągnąć na dniach gips i założyć jakiś lżejszy opatrunek.

Zapewne raczej zagrać będzie mógł dopiero w play off. Na pewno żałujecie, gdyż ten gracz po słabym początku rozwinął skrzydła.

- Nie można mówić, że ktoś miał początek słabszy. Jesteśmy taką drużyną, że w każdym meczu ktoś inny zaskakuje. Każdy jest nam potrzebny w kadrze. Tak nas trener dobrał. Każdy jest ważnym ogniwem i nie ważne czy gra minutę, czy czterdzieści. Musimy trzymać się razem, pomagać sobie na boisku i poza nim, na treningach i wtedy będzie dobrze.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×