Krzysztof Szablowski: Mieliśmy energię

Anwil Włocławek pokonał Energę Czarnych Słupsk w hali Gryfii i tym samym udowodnił, że, jak mówi klasyk, pogłoski o śmierci zespołu są mocno przesadzone. Trener Krzysztof Szablowski pokazał natomiast, że ciężka praca zawsze przynosi efekty i choć nikt nie wie jak zakończy się obecny sezon, polski szkoleniowiec już teraz ma spory kredyt u kibiców.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Zwycięstwo nad Zastalem Zielona Góra rozpaliło emocje i entuzjazm w Anwilu Włocławek. Jak mantrę powtarzano, że mecz z zielonogórzanami był najlepszym zawodników z Kujaw w obecnym sezonie - podopiecznym Krzysztofa Szablowskiego wychodziło praktycznie wszystko i ostatecznie skończyło się wynikiem 88:72, choć mogło by być zdecydowanie wyżej. Jednocześnie podkreślano jednak, iż na pytanie, czy nie jest to tylko pojedynczy wyskok "Rottweilerów", odpowie kolejne spotkanie - przeciwko Enerdze Czarni Słupsk.

Koszykarze Dainiusa Adomaitisa podchodzili do starcia z Anwilem bardzo ambicjonalnie, gdyż kolejkę wcześniej przegrali na wyjeździe wygrany mecz z Asseco Prokomem Gdynia i chcieli udowodnić, że to był tylko przypadek. Sił gospodarzom starczyło jednak tylko na dwie kwarty (do przerwy wygrywali 42:38), zaś po zmianie stron na parkiecie w hali Gryfii istnieli tylko goście. Wygrali drugą połowę różnicą siedemnastu punktów i ostatecznie pokonali miejscowych 82:69. - Po tak dobrym meczu mogę tylko i wyłącznie pogratulować swoim chłopakom, którzy choć nie zagrali zawodów wolnych od błędów, to jednak dali z siebie naprawdę wszystko - mówi opiekun Anwilu.

Zwycięstwo w Słupsku jednoznacznie dało odpowiedź na pytanie, że wygrana nad Zastalem nie była przypadkowa. Anwil po prostu jest obecnie w zdecydowanie lepszej formie, niż jeszcze dwa-trzy tygodni temu. - Utrzymaliśmy ten rytm z ostatniego spotkania, choć żeby osiągnąć tę dyspozycję, pracowaliśmy przez dwa-trzy tygodnie wcześniej. Jednak dopiero mecz u nas z Zastalem pokazał nasze możliwości, a starcie z Energą Czarnymi to potwierdziło - tłumaczy Szablowski.

Niedzielne starcie w hali Gryfii pokazało jeszcze jedną, bardzo istotną rzecz - włocławianie potrafili wygrać pomimo zdecydowanie słabszej dyspozycji swojego lidera, Corsley’a Edwardsa. Amerykanin był chory przed meczem i to odbiło się na jego osiągnięciach - tylko 13 minut, dwa punkty zdobyte z rzutów wolnych oraz pięć przewinień. Pod jego "nieobecność" ciężar gry na swoje barki wzięli jednak inni gracze: Dardan Berisha, Seid Hajrić oraz John Allen. Tercet ten zdobył aż 51 z 82 punktów całego zespołu, a co ważniejsze - doskonale się uzupełniał. Poszczególni koszykarze uaktywniali się w różnych częściach meczu.

- Czasami jest tak, że jeden z zawodników ma gorszy moment, gra słabiej z różnych przyczyn i to niestety odbija się na zespole. U nas na szczęście nie było widać tego w tym spotkaniu i chyba to jest najważniejsze - że cały zespół pracuje na wynik niezależnie czy dany zawodnik był na boisku, czy nie - wyjaśnia Szablowski. Warto dodać, że wspomniani zawodnicy idealnie podzielili między siebie meczowy czas w kontekście liderowania drużynie. Berisha po pierwszej kwarcie miał 10 oczek, Hajrić w drugiej odsłonie zaaplikował osiem, zaś tuż po zmianie stron Allen zdobył aż 15 punktów, choć do przerwy trafił tylko raz. W czwartej kwarcie natomiast nad wszystkim piecze sprawował Lorinza Harrington, który spokojnie kontrolował ofensywę przyjezdnych.

Kluczowa dla losów meczu okazała trzecia kwarta i fakt, że Anwil rozpoczął drugą połowę z impetem, nie bacząc na to, że końcówkę pierwszej części lepszą mieli gospodarze, którzy doprowadzili do stanu 42:38, choć w 17. minucie przegrywali już 32:38. - Czarni byli wtedy bardzo napompowani, ale nasza dobra gra przełożyła się na atmosferę i pozytywna energia z ławki rezerwowych pozwoliła nam otrząsnąć się po świetnej końcówce gospodarzy i jednocześnie nie pozwoliła nam odpuścić. Nie tak dawno jeszcze chłopacy by się po prostu poddali, a dzisiaj napędzali jeden drugiego - mówi trener włocławskiego zespołu, dodając Dzięki temu dalej wierzyliśmy w wygraną.

Obecnie włocławianie znajdują się bardzo dobrej sytuacji. Po dwóch zwycięstwach zrównali swój bilans w fazie szóstek, zrównali się w tabeli z Energą Czarnymi (trzy wygrane nad słupszczanami sprawiają, że Anwil zawsze będzie wyżej w hierarchii w przypadku tej samej ilości punktów) i mają przed sobą trzy spotkania w Hali Mistrzów: Z PGE Turowem, Asseco Prokomem i Treflem. - Przede wszystkim musimy utrzymać ten sam rytm pracy przez ten cały okres, ale jednocześnie najpierw musimy skupić się na najbliższym rywalu. Ostatnie porażki Turowa na pewno nie przekreślają tego zespołu - kończy Szablowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×