Już po pierwszej kwarcie Krzysztof Szubarga miał na swoim koncie osiem punktów, a Anwil Włocławek prowadzili z Asseco Prokom Gdynia 16:15. W drugiej kwarcie podstawowy rozgrywający miejscowych usiadł na ławce i to wystarczyło, by goście przejęli kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie, prowadząc do przerwy 45:42. Po zmianie stron Szubarga wrócił do gry, zdobył 15 ze swoich 23 oczek (w tym dziewięć w czwartej kwarcie) i poprowadził Anwil do zwycięstwa.
- Uważam, że każdy z zawodników zasługuje na pochwałę, dzisiaj akurat ja byłem skuteczny, w następnym spotkaniu może być to ktoś inny, bo mamy w zespole 12 graczy i każdy może wyjść na parkiet i pociągnąć grę zespołu. Nie można przygotować się na Anwil pod kątem jednego zawodnika, trzeba przygotować się na wszystkich - powiedział skromnie koszykarz tuż po ostatniej syrenie sobotniego starcia.
Kluczem do zwycięstwa nad mistrzem Polski, poza fantastyczną skutecznością Szubargi, była również świetna defensywa. O ile jeszcze do przerwy koszykarze Asseco Prokomu prezentowali się w miarę efektywnie (35 zdobytych oczek chluby może nie przynosi, ale nie jest porażką w meczu dwóch silnych zespołów), o tyle po zmianie stron Anwil pozwolił im zdobyć tylko 20 punktów, po 10 w każdej kwarcie. - Defensywa była w tym spotkaniu naszą najgroźniejszą bronią. Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo trudne starcie, bo gdynianie grają bardzo agresywnie i odpowiedzieliśmy tym samym. Momentami nasza obrona wyglądała naprawdę świetnie i chciałbym, żeby to tak wyglądało w każdym meczu - stwierdził gracz.
Zagłębiając się w szczegóły, Anwil bardzo dobrze zagrał pod obiema tablicami (wygrane zbiórki 41:37, w tym 10:9 w ataku), choć zdecydowaną przewagę wzrostu mieli gracze z Gdyni, a także bardzo dobrze wracał do obrony, przez co uniemożliwił gościom wyprowadzanie kontrataków. - Szybko wracaliśmy do obrony, Asseco nie mogło grać kontr i tym samym my również lepiej funkcjonowaliśmy w ataku pozycyjnym. Wszystko jednak brało się z bardzo dobrej obrony, w którą każdy z nas był zaangażowany bardzo mocno - tłumaczył Szubarga.
Również sam zainteresowany bardzo dobrze radził sobie w defensywie grając przeciwko Jerelowi Blassingame’owi. Amerykanin, choć parokrotnie minął Polaka, to jednak nie był w stanie zagrać dobrego meczu - zdobył tylko dwa punkty i zakończył mecz przedwcześnie z powodu dwóch fauli niesportowych. Wykluczenie Blassingame’a, a także zneutralizowanie drugiego lidera gdynian, Donatasa Motiejunasa (tylko 3/14 z gry), również było jedną z przyczyn zwycięstwa Anwilu. - Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jeśli ten duet nie zagra na swoim normalnym poziomie, nam będzie zdecydowanie łatwiej. Stąd od początku bardzo mocno naciskaliśmy na Jerela, a chłopaki pod koszem utrudnili życie Donatasowi, który szybko się sfrustrował i przestał trafiać - stwierdził Szubarga.
Asseco Prokom prowadził jeszcze do 31. minuty sobotniego starcia, kiedy to Lawrence Kinnard i John Allen celnymi rzutami przełamali gości (do stanu 48:47), zaś dzieła zniszczenia dokończył Szubarga. Najpierw wszedł odważnie pod kosz, a następnie przymierzył z daleka i Anwil wyszedł na prowadzenie 53:47. W końcówce dołożył jeszcze cztery oczka i przypieczętował wygraną. - Tak, jak już powiedziałem, bohaterem jest cały zespół, choć ja zdobyłem sporo punktów. Cóż, miałem dużo miejsca to po prostu rzucałem. Wpadało, więc rzucałem dalej. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy. Teraz liczę, że podobnie zagramy w środę z Treflem Sopot.
Krzysztof Szubarga: Defensywa najgroźniejszą bronią
Anwil Włocławek nie pokonałby Asseco Prokomu Gdynia gdyby nie fantastyczna dyspozycja rzutowa Krzysztofa Szubargi. Rozgrywający włocławian aż pięciokrotnie trafił w tym meczu z dystansu i rzucając 23 punkty, a także zatrzymując Jerela Blassingame’a, poprowadził Anwil to kapitalnego zwycięstwa 66:55.
Źródło artykułu: