Asseco Prokom Gdynia przyjeżdżał do Hali Mistrzów w glorii nie tylko aktualnego lidera tabeli silniejszej szóstki, ale również drużyny, która nie przegrała z Anwilem Włocławek w aż 11 poprzednich meczach (12, uwzględniając pożegnalny mecz Andrzeja Pluty)! Tym samym wszystkie atuty miał w rękawie trener Andrzej Adamek, ale jak się okazało, tym razem lepsi okazali się koszykarze z Kujaw.
- Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo trudne spotkanie i przewidywaliśmy, że będzie również bardzo fizyczne. Chcieliśmy wykorzystać nasze centymetry pod koszem, ale niestety się nie udało - powiedział szkoleniowiec mistrza Polski tuż po zakończeniu sobotniego spotkania, przegranego przez jego podopiecznych 55:66. Do przerwy to gdynianie prowadzili jednak 35:32 i tę niewielką zaliczkę utrzymywali także po trzech kwartach - 45:42. W ostatniej odsłonie to jednak miejscowi zagrali koncertowo i nie pozwolili rozwinąć skrzydeł przyjezdnym.
- W pierwszej połowie trzymaliśmy się blisko Anwilu, bo trafialiśmy bardzo dobrze z dystansu, czym rekompensowaliśmy sobie słabszą skuteczność spod kosza - stwierdził Adamek i trudno się z nim nie zgodzić. W pierwszej połowie koszykarze Asseco Prokomu trafili tylko siedem z 16 prób za dwa i aż sześć z 11 rzutów z dystansu. To spore zaskoczenie, bo przecież gdynianie mieli zdecydowanie więcej centymetrów do wykorzystania pod koszem, chociażby w postaci Adama Łapety (217), Donatasa Motiejunasa (213) czy Adama Hrycaniuka (206).
Wszystko co dobre w grze Asseco Prokomu, skończyło się jednak wraz z nadejściem drugiej połowy, choć jeszcze po trzeciej kwarcie goście wygrywali. - Rozegraliśmy kompletnie dwie różne połowy. O ile w pierwszej części trafialiśmy trójki i wyprowadzaliśmy kontry, o tyle w drugiej części mieliśmy z tym bardzo duży problem. Anwil nie zostawiał nam już tyle miejsca i to też jedna z przyczyn naszej porażki - tłumaczył Adamek. Po zmianie stron tylko Przemysław Frasunkiewicz przymierzył zza linii 6,75 i w tym momencie mistrz Polski legitymował się skutecznością 7/12 w tym elemencie. Ostatnie 12 prób nie wpadło jednak do kosza...
Na domiar złego, Asseco Prokom nie miał żadnej alternatywy. Podczas gdy Anwil raz po raz przenosił ciężar gry z obwodu pod kosz i z powrotem, o tyle ekipa trenera Adamka nadal nie potrafiła wykorzystać swojego potencjału w polu trzech sekund. - Daliśmy się wypchnąć spod kosza. Nie podjęliśmy żadnej walki o pozycje pod koszem, gospodarze nas zdominowali, mieliśmy bardzo mało miejsca i to niestety odbiło się na naszej skuteczności - wyjaśniał szkoleniowiec gdyńskiego zespołu.
I choć porażka nie może cieszyć, z drugiej strony drużyna z Trójmiasta nie może być niezadowolona ze swojego występu, bowiem 66 punktów straconych to z pewnością nie jest zły wynik. - Można powiedzieć, że udało nam się zatrzymać Anwil w jego hali na 66 punktach, ale włocławianie nas zatrzymali na 55 - zakończył swoją wypowiedź trener Adamek.
Andrzej Adamek: Nie podjęliśmy walki pod koszem
Asseco Prokom Gdynia postawił bardzo trudne warunki Anwilowi Włocławek, ale nie spodziewał się, że gospodarze zagrają z jeszcze większym zaangażowaniem. Tym samym mistrz Polski zdobył w Hali Mistrzów tylko 55 punktów i przegrał po raz drugi w fazie szóstek, spadając tym samym na drugą lokatę w tabeli. O przyczynach porażki opowiadał po meczu trener Andrzej Adamek.