Tylko szalejący w pierwszej połowie Oded Brandwein sprawiał, że Kotwica Kołobrzeg miała prawo myśleć o wywiezieniu z Koszalina dwóch punktów na półmetku rywalizacji. Izraelczyk z polskim paszportem trafił swoje wszystkie cztery próby za dwa, trzy z czterech za trzy oraz jedną z dwóch wolnych, co dało mu 18 oczek, a że dołożył do tego dorobku również cztery asysty, "Czarodzieje z Wydm" przegrywali w Koszalinie tylko 39:43.
Prowadzenie nieznaczną ilością punktów AZS Koszalin zawdzięczał z kolei Marcinowi Dutkiewiczowi, który w pierwszej części spotkania nie spudłował żadnej swojej próby (cztery za dwa, dwa za trzy i raz z linii osobistych) i przewodził w zespole gospodarzy z dorobkiem 15 oczek (a także trzech zbiórek i trzech asyst).
- W pierwszej połowie mieliśmy najwięcej problemów z rozgrywającym Kotwicy, Odedem Brandweinem, który grał bardzo dobrze. Nieźle spisywał się także Szymon Rduch. Wiedzieliśmy, że jeśli zmienimy naszą obronę na bardziej agresywną, będziemy mieli większe szanse na zwycięstwo - stwierdził trener AZS Koszalin, Andrej Urlep, który jak powiedział, tak zrobił, a do krycia Brandweina desygnował J. J. Montgomery'ego. Wybór ten okazał się być strzałem w dziesiątkę, bowiem nie dość, że w drugiej połowie Brandwein trafił tylko raz na osiem prób z gry (zakończył mecz z 20 punktami na koncie), to jeszcze sam Amerykanin zdobył po zmianie stron 12 ze swoich 16 oczek.
Skuteczna defensywa Montgomery’ego podziałała bardzo korzystnie na pozostałych koszykarzy: 12 oczek w trzeciej i czwartej kwarcie uzyskał Piotr Pamuła, godnie zastępując wspomnianego wcześniej Dutkiewicza, który zszedł na dalszy plan (zero punktów po przerwie), zaś osiem punktów dodał Callistus Eziukwu i choć przegrał bezpośrednią walkę na tablicach ze środkowym kołobrzeskiego zespołu, Darrellem Harrisem (11 oczek i 12 zbiórek), to jednak pięcioma blokami całkowicie wybił przyjezdnym chęć gry bliżej obręczy.
Tym samym trzecią kwartę podopieczni trenera Urlepa wygrali różnicą czternastu oczek, prowadząc po trzydziestu minutach aż 67:49 i było jasne, że tylko kataklizm może odebrać im dwa punkty. Tak się jednak nie stało, bo choć ekipa Tomasza Mrożka nie zamierzała składać broni, to jednak nie była w stanie nawiązać wyrównanej walki. Koszalinianie tymczasem spokojnie kontrolowali przebieg meczu, a Kamil Łączyński i Igor Milicić bez większych problemów notowali asystę za asystą. Ostatecznie ten pierwszy uzbierał siedem kluczowych podań, a bardziej doświadczony gracz - pięć.
- Mamy problemy z naszym składem ze względu na kontuzje. Bardzo ważny dla nas Demetrius Brown zmaga się z urazem dłoni i bez niego grało się nam dużo ciężej. Trener gospodarzy miał zdecydowanie więcej pola do manewru i jego liderzy mogli odpoczywać - uznał szkoleniowiec Kotwicy, Tomasz Mrożek.
- Druga połowa była w naszym wykonaniu zdecydowanie lepsza, bo choć na początku mieliśmy problemy z obroną strefową Kotwicy, to jednak po chwili odnaleźliśmy swój dobry rytm. Teraz pozostaje nam wygrać z Polpharmą Starogard Gdański, a później będziemy przygotowywać się do fazy play-off. Szczerze mówiąc, nie robi mi różnicy to, z kim zagramy w ćwierćfinale, bo wiem, że będziemy musieli zagrać na sto procent - stwierdził słoweński opiekun AZS.
AZS Koszalin - Kotwica Kołobrzeg 85:68 (18:17, 25:22, 24:10, 18:19)
AZS: Montgomery 16, Dutkiewicz 15, Pamuła 15, Eziukwu 10, Milicić 9, Bigus 7, Surmacz 7, Reese 4, Łączyński 2, Bieg 0
Kotwica: Brandwein 20, Rduch 12, Harris 11, Wichniarz 10, Diduszko 7, Djurić 6, Złoty 2, Kwiatkowski 0, Żołnierczuk 0
Kluczowa trzecia kwarta - relacja meczu AZS Koszalin - Kotwica Kołobrzeg
Jeszcze w pierwszej połowie Kotwica Kołobrzeg była równorzędnym rywalem dla AZS Koszalin, ale po zmianie stron to ekipa Andreja Urlepa dyktowała warunki gry. Gospodarze zwiększyli wówczas prowadzenie do osiemnastu oczek i właściwie przesądzili o losach spotkania. Ostatecznie wygrali 85:68.
Źródło artykułu: