Dla obu drużyn awans do półfinału będzie sukcesem. Jednocześnie możliwość pojedynku z najlepszą drużyną rundy zasadniczej, Startem Gdynia, nie rokuje wspaniałych perspektyw. W czasie środowej rywalizacji te czynniki zejdą jednak na dalszy plan, a najważniejsza będzie walka dla kibiców, którzy będą wspierać oba zespoły. O komfortowe warunki dla swoich koszykarzy zadbał zarząd stargardzkiego klubu. - Jedziemy dzień wcześniej. Chcemy stworzyć dla zespołu jak najlepsze warunki i żeby one w żaden negatywny sposób nie wpłynęły na drużynę - mówi prezes Spójni, Marek Kisio.
Do tej pory obie drużyny z mniejszymi lub większymi kłopotami wygrywały na swoich parkietach. Warto jednak zaznaczyć, że w Pruszkowie z meczu na mecz różnica się zmniejszała, a ostatnio sięgnęła dwóch oczek. To zwiastuje, więc olbrzymie emocje. Jak podkreślają przedstawiciele obu stron decydujący pojedynek jest trochę inny niż te pozostałe. - Myślę, że w takich meczach nie ma przewagi parkietu. Ten pojedynek ma w sobie wysoki ciężar gatunkowy. W tym momencie nie będzie to aż takim atutem, raczej rzeczą drugorzędną - mówi trener Znicza Basket, Michał Spychała. - W ostatnim meczu własna hala może nie mieć aż takiego znaczenia - wtóruje rozgrywający Spójni, Tomasz Ochońko.
Środowi przeciwnicy znają się bardzo dobrze. W tym sezonie mierzyli się sześciokrotnie. Bilans zwycięstw jest remisowy. W małych punktach minimalnie lepsi są gospodarze najbliższej rywalizacji. W tej sytuacji trudno, więc mówić o zaskoczeniu ze strony jednego, czy drugiego szkoleniowca. - Nie wydaje mi się, że będziemy się jakoś z trenerem Aleksandrowiczem zaskakiwali - twierdzi opiekun gospodarzy. Statystyki jasno wskazują, że najlepszym koszykarzem tej konfrontacji jest Przemysław Szymański, który zdobywa średnio 17 punktów na mecz. Najsłabiej skrzydłowy Znicza zaprezentował się w sobotę w Stargardzie, lecz na swoim parkiecie czuje się świetnie. Podobnie sytuacja ma się z Alanem Czujkowskim, który w Pruszkowie grał kapitalnie. Znacznie gorzej poszło mu na parkiecie rywala, lecz środowy pojedynek pokaże, czy jest to kryzys formy, czy jedynie wyjazdowa niemoc. Uwagę należy również zwrócić na Adriana Sulińskiego, który w miniony weekend miał patent na rzuty trzypunktowe.
W Spójni ważną rolę odgrywają rezerwowi. W niedzielę dobrą zmianę dał Hubert Pabian. W pierwszej piątce zadomowił się Arkadiusz Soczewski, który zastąpił Łukasza Bodycha. Istotna będzie jednak dyspozycja trzech czołowych strzelców. Najlepiej w Play-off gra zdobywający 14,3 punktu na mecz Tomasz Stępień. Niewiele gorzej radzą sobie Adam Parzych i dokładający też po 4 asysty Ochońko. W przeciwieństwie do Stępnia Parzych wykazał się świetną skutecznością w pruszkowskiej hali. - Grałem bardzo dobre pierwsze połowy, jednak w drugich brakowało mnie. Prezentowałem się o wiele słabiej. Jeżeli poprawię drugie części, co pokazałem w Stargardzie, to szansa na zwycięstwo będzie większa - tłumaczy Parzych w rozmowie z naszym portalem. - Kilka czynników na to się złożyło. Lepiej bronili, brakowało trochę sił i koncentracji - dodaje wyjaśniając przyczynę słabszych drugich połów.
Jak oba zespoły wypadną w decydującej konfrontacji? Kto lepiej zniesie presję i wytrzyma kondycyjnie maraton, jaki zafundowały sobie obie ekipy? O tym przekonamy się w środę, 25 kwietnia. Początek spotkania w hali Znicz o godz. 19:00.