Lepiej zagrali w okrojonym składzie

Różnic pomiędzy sobotnim a niedzielnym meczem Sokoła Łańcut z Rosą Radom wyliczyć można sporo. Począwszy od rezultatów, przez przebieg spotkań, na dyspozycji i ilości minut rozegranych przez poszczególnych zawodników skończywszy.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Jeszcze w Radomiu drużyna Sokoła musiała sobie radzić bez kontuzjowanych Wojciecha Pisarczyka i Bartosza Dubiela. Co prawda drugi z nich pojawił się w składzie zespołu na sobotnie spotkanie we własnej hali, ale próżno go było szukać na parkiecie - nie zagrał nawet sekundy.

Generalnie rzecz biorąc, w sobotnim pojedynku trener Dariusz Kaszowski korzystał z usług jedynie siedmiu podopiecznych. Bardzo dużo czasu spędzili na parkiecie zawodnicy pierwszej "piątki", najlepiej punktujący w ekipie gospodarzy. Po 35 minut zagrali Tomasz Fortuna, zdobywca dwudziestu "oczek", i Paweł Bogdanowicz (12). Nieco krótsze występy zanotowali Piotr Hałas i Maciej Klima. Wspomagali ich Jacek Balawender i Piotr Jeger.

Na szczególną uwagę zasługuje jednak wyczyn Marcela Wilczka. Najlepszy koszykarz Sokoła w dwóch pierwszych meczach, rozegranych na wyjeździe, tym razem również nie zawiódł. Nie dość, że w sumie rzucił najwięcej punktów dla swojej drużyny w obu starciach w łańcuckiej hali, to zaimponował przede wszystkim przygotowaniem kondycyjnym, ani na chwilę nie opuszczając parkietu podczas sobotniego spotkania (pełne 40 minut!).

W ostatniej minucie meczu numer 3 w zespole gospodarzy nie było ani jednego zawodnika rezerwowego. Obok wspomnianego Dubiela, skutki kontuzji odczuwali Patryk Buszta i Jaromir Szurlej. Co więcej, boisko z powodu pięciu przewinień musieli opuścić Fortuna i Hałas.

- Pokazaliśmy charakter - cieszył się po zakończeniu sobotniej potyczki Dariusz Kaszowski. Uznania dla hartu ducha i determinacji rywali nie krył rzecznik prasowy Rosy, Michał Wolczyk. Przed niedzielnym meczem wydawało się zatem, że łańcucian czeka łatwiejsze zadanie. Wszak byli opromienieni zwycięstwem, dodatkowo wzmocnieni jeszcze obecnością swojego kapitana, Ireneusza Chromicza, który dzień wcześniej pauzował z powodu dyskwalifikacji, jaką otrzymał w drugim starciu w Radomiu. - Na pewno przeanalizujemy grę przeciwnika - zapewniał po porażce Marek Łukomski, drugi trener przyjezdnych. Jego podopieczni wyciągnęli odpowiednie wnioski, ponieważ w niedzielę zakończyli rywalizację wygraną 82:72.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×