O tym, kto z pary MKS - Rosa awansuje do finału zadecyduje piąty mecz. Zagłębiacy byli pod ścianą, a duży udział w zwycięstwie miał Krzysztof Morawiec. Dąbrowianie na 2,5 minuty przed końcowym gwizdkiem stracili prowadzenie i dali odskoczyć Rosie na 85:82. Jednak kolejnych 9 punktów padło ich łupem, a 6 "oczek" (po dwóch genialnych asystach Kulikowskiego) zdobył właśnie Morawiec. Jaka nagroda go spotkała oprócz nagrody dla najlepszego zawodnika MKS-u? Okrzyk Michała Wołoszyna: - Morawiec do ZUS-u - śmiał się ze starszego kolegi koszykarz. Jednak Morawiec nie wybiera się na emeryturę, a do Radomia na decydujące o awansie do finału spotkanie.
Mimo bardzo dobrego występu w niedzielę, sam zainteresowany nie popadł w samozachwyt. - Udała nam się końcówka, dobrze rozmontowaliśmy ekipę przyjezdnych. Mieliśmy przewagę wzrostu w postaci "Dzidka" (Kulikowskiego - przyp. red.), który ściągał na siebie dwóch rywali i ja to wykorzystywałem, gdyż robiło się trochę miejsca pod koszem. Udały nam się trzy takie akcje pod rząd zrobić. Cieszę się, że tym sposobem utrzymaliśmy korzystny wynik i dowieźliśmy zwycięstwo, doświadczenie i zimna krew pomogły nam. W sobotę również mieliśmy przewagę, a w kluczowym momencie zabrakło tych spokojnych akcji. W takim momencie trzeba rzucać kosz za kosz, w sobotę nie wyszło, w niedzielę daliśmy radę - powiedział Morawiec.
Komentarze po dwóch spotkaniach w Dąbrowie Górniczej nie były wolne od oceny pracy arbitrów, która momentami pozostawiała dużo do życzenia. - Na chłodno analizując nie można mieć pretensji do sędziów… w porównaniu do sobotniego meczu, w niedzielę gwizdali dobrze. W pierwszym meczu w było kilka błędnych decyzji, wręcz makabrycznych - szczerze przyznał.
Niektórzy zaczynali już powątpiewać w to, czy Krzysztof Morawiec odblokuje się, ale zrobił to w chyba najlepszym z możliwych momentów. Zapytany o to, czy w decydujących momentach odczuwał to, że zespół liczy na jego doświadczenie, odpowiedział: - Nie, to jest naturalne. Takimi rzutami wygrywa się mecze, w decydującym momencie, ktoś musi zaryzykować, wziąć na siebie ciężar gry i trafić - zaznaczył.
Emocje po weekendowych zmaganiach opadły na dobre, a nieubłaganie zbliża się ostatni pojedynek w tej półfinałowej parze. Dla MKS-u ważny jest powrót dobrego humoru. - Po niedzieli wróciły nastroje mocno optymistyczne, choć ja do trudnych sytuacji jestem przyzwyczajony, w zeszłym roku (Morawiec grał w ŁKS-ie, który wyeliminował z walki o TBL dąbrowską ekipę - przyp. red.), przegrywaliśmy z MKS-em 0:2 i nie podłamaliśmy się, wiedziałem, że z 0:2 można wyjść na 3:2. Podobnie było w niedzielę, gdyż wiemy, że jesteśmy mocną drużyną. Wiadomo, w piątym meczu Rosa ma przewagę parkietu, jednak raz już tam wygraliśmy, to dlaczego nie moglibyśmy powtórzyć tego wyniku? - stwierdził Krzysztof Morawiec.