W obu pojedynkach najwięcej punktów w szeregach przyjezdnych zdobyli: Artur Donigiewicz, Piotr Kardaś i Marcin Kosiński. Zwłaszcza pierwszy z nich zaprezentował się kapitalnie, zresztą jak w każdym z kilkunastu ostatnich spotkań. Gdy jednak "Donga" uzbierał w niedzielę 11 "oczek" mniej niż dzień wcześniej, drużynie nie wiodło się już tak dobrze. - Do gry nie włączyła się nasza ławka, przegraliśmy atakowaną deskę, a trzech "małych" punktujących to zdecydowanie za mało - podaje przyczynę porażki trener Mariusz Karol.
Co do graczy rezerwowych, to Rosa ma z nimi w ostatnim czasie spory problem. Po kontuzji wciąż nie może "odnaleźć się" Tomasz Pisarczyk, pozostali zawodnicy spoza pierwszej "piątki" jedynie raz na jakiś czas na poważnie "włączają się" do gry. Więcej słabych niż dobrych meczów zapisuje na swoim koncie Hubert Radke. W sobotę w dużym stopniu przyczynił się do triumfu, zdobywając 14 punktów. W drugim starciu nie było już tak dobrze - trafił zaledwie jeden rzut z gry.
Radomianie chcieli wywieźć z Trójmiasta przynajmniej jedno zwycięstwo. Ten cel udało się osiągnąć, choć po wygranej szanse na prowadzenie 2:0 wzrosły. Rosa nie poszła jednak za ciosem. - Tym charakteryzują się play-offy. Mieliśmy ogromną szansę "dobić" przeciwnika, ale nasza gra wyglądała nie tak, jak sobie zakładaliśmy i nie tak, jakbyśmy chcieli - zaznacza opiekun gości.
Walka zaczyna się więc od początku. Tym razem to podopieczni Mariusza Karola i Marka Łukomskiego będą mieli przewagę własnego parkietu. - Wracamy do Radomia z przekonaniem, że tę rywalizację da się skończyć w naszej hali - zapewnia pierwszy trener. - Warunkiem koniecznym jest oczywiście realizacja pewnych założeń, wsparcie publiczności i niesamowita determinacja - wylicza szkoleniowiec.