Szeroka ławka to nasz atut - rozmowa z Przemysławem Zamojskim, zawodnikiem Asseco Prokom Gdynia

Asseco Prokom Gdynia znów okazał się lepszy od Trefla Sopot. Tym razem gdynianie wygrali 77:65. W serii do czterech zwycięstw, obecni mistrzowie Polski prowadzą 2:0. Kolejne spotkanie w Ergo Arenie we wtorek.

Karol Wasiek: Spodziewaliście się tego, że to zwycięstwo w drugim spotkaniu przyjdzie aż tak łatwo?

Przemysław Zamojski: Spodziewaliśmy się tego, że Trefl wyjdzie na to spotkanie zdecydowanie bardziej zmobilizowany. Wiedzieliśmy, że mamy szerszą rotację od nich i będziemy mieli przewagę fizyczną nad nimi i możemy grać przez cały mecz na bardzo dużej intensywności, co jest naszym dużym atutem.

Jednak o pierwszej kwarcie chcielibyście zapewne jak najszybciej zapomnieć, bo do kosza rzucaliście na poziomie 11 procent! To kompromitująca skuteczność, jak na obecnego mistrza Polski.

- Dokładnie. Z jednej i z drugiej strony był pomyłki. Wynik był bardzo niski po pierwszej kwarcie, nie przejmujemy się tym. Później zagraliśmy zdecydowanie lepiej, skuteczniej. To cieszy.

Można zaryzykować stwierdzenie, że jeśli wejdziecie w odpowiedni rytm, to nikt w Polsce nie ma na was skutecznej odpowiedzi.

- Mamy dużą ławkę, każdy wchodzi i zdobywa punkty. Co mecz ławka daje nam 20-30 punktów. To spora zaliczka. Dajemy odpocząć naszym podstawowym zawodnikom i myślę, że w tej rotacji jest nasza główna siła.

W środowym meczu to właśnie gracze rezerwowi odrobili straty z pierwszej kwarty i wypracowali 16-punktowe prowadzenie do przerwy. Brylowali m.in. Frasunkiewicz, Hrycaniuk czy Dmitriew.

- Musimy trzymać tę rotację i intensywność. Trefl gra zawsze tą 7-8 zawodników, a w serii to jest naprawdę trudne. Trzeba mieć atletycznych zawodników, żeby pociągnąć tę całą serię. Myślę, że jeśli będziemy taką obronę to Trefl po prostu nie wytrzyma.

Przemysław Zamojski wraca do gry po kontuzji nadgarstka
Przemysław Zamojski wraca do gry po kontuzji nadgarstka

Te dwa pierwsze spotkania były rozgrywane pod wasze dyktando. Trefl praktycznie nie miał nic do powiedzenia.

- Dokładnie. My staramy się grać agresywnie. Kiedy po 5-6 minutach zawodnicy Trefla są zmęczeni, to my wtedy wpuszczamy świeżych graczy, którzy utrudniają im życie. Myślę, że to jest nasza główna przewaga. Cały czas trzymamy agresywną obronę.

Zapewne już po czterech meczach będzie chcieli skończyć tę serię i zacząć świętowanie kolejnego mistrzostwa Polski.

- Na pewno ta przerwa tygodniowa jest niepotrzebna. Wolelibyśmy grać dzień po dniu, musimy się przygotować spokojnie przez ten tydzień. Trefl będzie na pewno bardziej wypoczęty, Ergo Arena to ciężki teren. Musimy grać cały czas z dużym zaangażowaniem, realizując polecenia trenera.

A jak się pan czuje po kontuzji? Trzeba powiedzieć, że dosyć niespodziewanie wrócił pan na finały.

- Gram jeszcze dosyć asekuracyjnie. Jestem świeżo po kontuzji, nie chcę się narażać na kolejne. Nie wjeżdżam tak agresywnie pod kosz. Trener troszkę też ogranicza moje poczynania, po prostu jestem jako zmiennik. Mam pomóc drużynie przez kilka minut, dać odpocząć podstawowym zawodnikom. Na tym się skupiam.

Źródło artykułu: