Pójdą za ciosem? - zapowiedź meczu Trefl Sopot - Asseco Prokom Gdynia

Trefl Sopot, po wtorkowym zwycięstwie nad drużyną z Gdyni, wraca do gry o mistrzostwo Polski. Sopocianie zwyciężyli bardzo pewnie 83:57, przedłużając przy okazji swoje szanse na zdetronizowanie Asseco Prokomu Gdynia.

Pomiędzy drugim spotkaniem w serii finałowej a trzecim meczem było aż sześć dni przerwy. Trzeba stwierdzić, że sopocianie solidnie odrobili pracę domową, bo na to trzecie spotkanie wyszli z kompletnie innym nastawieniem niż dotychczas. Trener Karlis Muiznieks wraz z zawodnikami podczas tych dni wolnych konsekwentnie pracowali nad realizowaniem taktyki meczowej, ale urządzali także meetingi, na których rozmawiali o tym, jak pokonać drużynę z Gdyni. Przyniosło to oczekiwany efekt. - Doszło do nas, że są do pokonania, ponieważ oglądaliśmy wielokrotnie mecze, które rozgrywaliśmy wcześniej. One pokazały, że Asseco nie jest takie straszne, też popełniają dużo błędów, a my musieliśmy je po prostu wykorzystać - twierdzi Adam Waczyński, zawodnik Trefla Sopot.

Trener Muiznieks już wyjściowym ustawieniem swojej drużyny zmylił nieco zawodników z Gdyni. Desygnował do pierwszej piątki bowiem duet Jermaine Mallett - Waczyński, zostawiając na ławce nominalnego startera - Łukasza Wiśniewskiego. - Cieszę się, że to zaskoczyło, a my zaskoczyliśmy rywali. Mam nadzieję, że również to zadziała w kolejnych meczach - dodaje skrzydłowy Trefla.

Sopocianie byli tego dnia naprawdę bardzo dobrze dysponowani. Świetną partię rozgrywał wspomniany wcześniej Waczyński, ale na pochwały zapracował cały zespół. Bliski zanotowania double-double był John Turek, którego nie mogli powstrzymać gdyńscy środkowy.

Mistrzowie Polski po meczu zgodnie powtarzali, że to spotkanie przegrali jeszcze w szatni. Chcieli wygrać jak najmniejszym nakładem sił, a tak w finale grać się po prostu nie da. - Przegraliśmy ten mecz przed meczem, przegraliśmy go mentalnie. Pierwsza piątka wyszła bardzo słaba - ocenia Przemysław Frasunkiewicz

Wydaje się, że kluczowym spotkaniem w kontekście całej rywalizacji będzie czwartkowy pojedynek. Pod nieco większą presją są gospodarze z Sopotu, którzy koniecznie chcą odrobić straty i jeszcze wrócić na szósty mecz do Ergo Areny. - Tak jak mówiłem, jest 2:1 dla Asseco, to jest tylko jeden mecz, a gramy do czterech zwycięstw, więc brakuje nam trzech wygranych. Trzeba grać na maksimum swoich możliwości, ławkę mamy taką, jaką mamy - z dobrymi zawodnikami, ale krótką. Wypadnięcie jednej osoby z rotacji, która ma zły dzień i od razu mamy problem. Asseco ma nieco większe pole manewru, ale będziemy walczyli do samego końca - kończy skrzydłowy Trefla Sopot.

Czwartkowe spotkanie rozpocznie się o godzinie 18.00 w hali Ergo Arena. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi stacja TVP Sport.

Źródło artykułu: