Miałem obudzić zespół - rozmowa z Marcinem Stefańskim, zawodnikiem Trefla Sopot

Marcin Stefański był jednym z kluczowych zawodników Trefla Sopot w sobotnim spotkaniu finałowym. Skrzydłowy sopocian uzyskał 15 punktów i miał 7 zbiórek. Trefl wygrał 76:71.

Karol Wasiek: Twoje wyjście w pierwszej piątce było dużym zaskoczeniem. Taki manewr się powiódł, bo gracze z Gdyni nie znaleźli na ciebie żadnej recepty.

Marcin Stefański: Taka była taktyka, żebym obudził trochę drużynę, dał zastrzyk dobrej energii, ale myślę, że każdy miał odpowiednie podejście do tego spotkania.

W tym meczu dostałeś dużo minut od trenera, ale swoją postawą na parkiecie udowodniłeś, że było warto na ciebie postawić.

- Dla mnie każda minuta na parkiecie to zaszczyt. Cieszę się, że dostałem od trenera dużo minut i myślę, że spisałem się całkiem nieźle.

Czujesz się bohaterem tego spotkania?

- Jestem jednym z wielu bohaterów, nie wiem ilu mam ich wymienić - zawodników, trenerów, prezesów, czy prezydenta miasta, którzy w nas wierzyli. Na pewno się cieszę, że tak dobrze zagrałem.

A co tak naprawdę było w waszych głowach po tym ostatnim meczu? Jechaliście tutaj bardziej z myślą, że jest to przegrana seria, czy raczej każdy z was myślał, że można to odwrócić?

- Wiedzieliśmy, że jak wygramy ten czwarty mecz, to będzie 2:2 i seria na nowo się zacznie. Wówczas nam się nie udało wygrać. Pojawiło się troszkę zwątpienia, że jedziemy do Gdyni i będzie ciężko. Niektórzy już myśleli, że to koniec serii. Nie mówię tutaj o graczach, czy prezesach, ale generalnie pojawiały się takie głosy. Cieszy nasze zwycięstwo, ale to jest tylko jeden mecz. Teraz koncentracja i spróbujemy wygrać w poniedziałek.

Po raz kolejny Łukasz Koszarek pokazał, że jest prawdziwym liderem waszej drużyny. Trafiał w najważniejszych momentach spotkania, przesądził o losach wyniku.

- Tak naprawdę to Łukasz zawsze był i jest liderem Trefla. Czasami mu coś nie wyjdzie, ale w tym spotkaniu zagrał rewelacyjnie. Wszyscy na niego pracowaliśmy, a on trafiał w najważniejszych momentach.

Moim zdaniem w waszej grze było widać trzy elementy, które sprawiły, że znów byliście tym starym, dobrym Treflem Sopot. To pewność siebie, zaangażowanie, agresja. Zgodzisz się z takim stwierdzeniem?

- Ten trzeci i piąty mecz to spotkania, w których walczyliśmy na 100 procent. Nie mówię, że w tych pozostałych meczach tego nie było, ale po prostu nie udawało się wygrywać. Cieszymy się z tego zwycięstwa, które mam nadzieję, że nie jest ostatnim.

Byliście też agresywni w stosunku do samych graczy z Gdyni, wchodziliście z nimi dyskusję, próbowaliście wyprowadzić ich z równowagi.

- To jest na pewno jedna z części gry, oni to robią, my też nie byliśmy im dłużni, ale robiliśmy to wszystko w dozwolony sposób.

Źródło artykułu: