Wskakuję na kolejny poziom w karierze - wywiad z Djordje Miciciem, nowym graczem PGE Turowa

- W zeszłym roku miałem szansę na dużo minut i rozwój. Teraz wskakuję na kolejny poziom w karierze - mówi w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl Djordje Micić, nowy zawodnik PGE Turowa Zgorzelec.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Podobno trener Miodrag Rajković chciał byś grał dla niego już w trakcie minionego sezonu. To prawda?

Djordje Micić: Nie, w trakcie sezonu nie słyszałem o tym, by mnie chciał w swoim zespole.

Taką informację można było przeczytać na jednym z portali przy okazji potwierdzenia twojego transferu do PGE Turowa Zgorzelec.

- Może ktoś się pomylił, bo trener Rajković widział mnie w swoim zespole, ale jeszcze przed poprzednim sezonem. Miałem dwie konkretne oferty, w tym jedną właśnie ze Śląska, gdzie wówczas obejmował zespół, ale ostatecznie zdecydowałem się na wybór PBG Basketu Poznań.

Nie żałujesz tamtej decyzji z obecnej perspektywy?

- Nie, dlaczego?

PBG Basket nie awansował do play-off, podczas gdy Śląsk do samego końca walczył o półfinał.

- Nie, nigdy nie będę żałował pobytu w Poznaniu. To był jeden z moich najlepszych sezonów w karierze i w życiu.

Dobrze. Wróćmy jeszcze do trenera Rajkovicia i twojego transferu do PGE Turowa. Tym razem szkoleniowiec przekonał cię do gry w jego drużynie. Jak do tego doszło?

- To jest po prostu dla mnie szansa. Pamiętam trenera z czasów gry w Serbii, nigdy nie grałem dla niego, ale przeciwko jego zespołom i zawsze to były ciężkie pojedynki. Na pewno mogę mówić o trenerze w samych superlatywach, zresztą chociażby po ostatnim sezonie widać jakie ma możliwości. Na pewno to bardzo perspektywiczny szkoleniowiec, który będzie chciał pracować ze swoimi zawodnikami nad ich umiejętnościami, a także nad samym sobą. Dlatego muszę przyznać szczerze, że nie było mi trudno podjąć decyzję. Gdy Turów się zgłosił, nie wahałem się praktycznie ani chwili. Nikomu nie muszę mówić, że zgorzelczanie to marka w Polsce.

Podobno negocjacje rozpoczęły się i zakończyły tego samego dnia. To prawda?

- Tak, choć oczywiście najpierw mój agent zrobił rozeznanie. Kiedy jednak Turów się zgłosił, załatwiliśmy wszystko w ciągu jednego dnia.

A co z zainteresowaniem ze strony innych klubów?

- Takie rzeczywiście było. Miałem kilka ciekawych ofert, ale przede wszystkim chciałem zostać w Polsce. Poznałem tę ligę, koszykarzy, uważam, że tutaj mam dobre warunki do rozwoju. Dlatego w pierwszej kolejności chciałem następny sezon spędzić w Tauron Basket Lidze. A Turów ze wszystkich polskich drużyn przedstawił najlepszą, najbardziej konkretną ofertę.

Kto jeszcze interesował się twoją osobą?

- Nie ma sensu o tym mówić teraz. Jestem graczem Turowa.

Rozmawiałeś już z trenerem Rajkoviciem na temat swojej roli w zespole?

- Nie, jeszcze nie rozmawialiśmy na temat konkretnej roli. Po prostu w pełni zaufałem trenerowi i wiem, że skoro mnie sprowadził do swojego zespołu, widział dla mnie miejsce przed transferem, to będzie również na mnie stawiał w trakcie rozgrywek.

W Turowie będziesz grał obok Damiana Kuliga. Rozmawiałeś z nim przed podjęciem decyzji o przenosinach do Zgorzelca?

- Damian to świetny facet i bardzo dobry koszykarz, więc bardzo się cieszę, że kolejny sezon spędzimy razem. W Poznaniu dogadywaliśmy się świetnie, dużo czasu spędzaliśmy razem, a na boisku bardzo dobrze ze sobą współpracowaliśmy. Ja starałem się znajdować go pod koszem, a on robił mi miejsce bym mógł grać jeden na jednego. Nie rozmawiałem z nim jednak o transferze do PGE Turowa. Jestem teraz na wakacjach i zbieram siły przed sezonem (śmiech).

Nadal nie wiadomo czy PGE Turów będzie w przyszłym sezonie grał w europejskich pucharach, choć wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie. To jest istotne dla ciebie?

- Słyszałem, że być może będziemy jednak gdzieś grać. Dla mnie to dosyć istotne, fajnie by było pokazać się w Europie i zmierzyć się z zawodnikami z innych lig. Myślę, że dla samego Turowa, jak i całej polskiej koszykówki byłoby dobrze, gdybyśmy grali na arenie międzynarodowej. Ale to nie zależy od mnie.

Tym bardziej, że w zeszłym sezonie w Poznaniu nie grałeś w pucharach, w przeciwieństwie do wcześniejszych etapów swojej kariery.

- Tak, w przeszłości rzeczywiście grałem w pucharach i chętnie bym do tego wrócił. To jednak nie zależy ode mnie, a sezon w Poznaniu i tak będę wspominał bardzo ciepło.

PBG Basket Poznań był zespołem z dolnej części tabeli, od przyszłego sezonu będziesz grał w zdecydowanie silniejszej drużynie. Czy to był twój plan przed przyjazdem do Polski? Wyrobić sobie nazwisko w słabszym zespole i po roku przenieść się do silniejszego?

- Nie było żadnych planów. Chciałem po prostu grać jak najlepiej, żeby sprawdzić się w nowym środowisku. Na tym jednak polega sport, że jeśli jesteś dobry, to stajesz się szybko zauważalny i przechodzisz do silniejszego klubu. Ja jednak nie robię sobie zbyt dalekosiężnych planów. Zawsze skupiam się na tym, co mam.

I nie masz obaw czy dasz sobie radę w lepszym zespole?

- Oczywiście, że nie. Gdybym miał, to bym nie podpisał umowy.

Niektórzy mówią, że grasz w Polsce tylko dzięki temu, że twój poprzedni i obecny trener to twoi krajanie...

- Cóż, co ja mogę na ten temat powiedzieć? Na pewno miało to znaczenie, że zarówno trener Milija Bogicević, jak i Miodrag Rajković kojarzyli mnie z Serbii. W końcu to mała liga, mniej więcej wszyscy się kojarzymy. Z żadnym z nich jednak nie pracowałem wcześniej, więc nie wiem jak do tego się odnieść. Do Poznania przeniosłem się bo trener Bogicević obiecał mi dużo minut i szansę na rozwój, a na tym mi najbardziej zależało. Teraz z kolei wskakuję na kolejny poziom w karierze. Czy ma to jakiekolwiek znaczenie, że ja i dwójka trenerów pochodzimy z tego samego kraju?

Zagraniczni trenerzy często lubią zatrudniać swoich rodaków, a ci, czasami, nie spełniają oczekiwań i nie grają wybitnie lepszej koszykówki od Polaków. Ty w swoim pierwszym sezonie pokazałeś, że możesz wybijać się ponad pewien poziom solidności, ale gdy w Zgorzelcu zaczniesz, czego ci nie życzę, grać słabiej, wówczas takie głosy pojawią się znowu.

- Tak może rzeczywiście być, ale ja nic na to nie poradzę. Ludzie mogą pisać i mówić, co chcą, a ja nie mogę z tym nic zrobić. Wiem, że Turów to lepsza marka niż PBG, którego notabene nie zobaczymy w przyszłym roku w TBL, czego nie mogę odżałować i współczuję wszystkim w Poznaniu, a ja po prostu będę starał się dać z siebie wszystko. Wiadomo, raz będzie lepiej, raz będzie gorzej, ale będę robił wszystko tak, by nie dać nikomu powodów do myślenia w ten sposób.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×