Adam Popek: Po nerwowej końcówce meczu z Włochami i ciężko wypracowanym zwycięstwie morale w drużynie wzrosło?
Andrzej Pluta: Wygrane sprawiają radość. My zawsze walczymy o korzystny wynik. Wciąż jednak są to starcia kontrolne, a nasza forma pozostaje dość chwiejna. Bardziej skupiamy się na tym, by systematycznie niwelować braki, wprowadzać w życie nowe założenia taktyczne, choć można już wyciągać pewne wnioski. Powoli wszystko się krystalizuje.
Co zatem według pana musi zostać poprawione?
- Głównie gra zespołowa obu formacji. Powinniśmy lepiej się komunikować i rozumieć. Wiele pracy trzeba wykonać przy defensywie, tak by rywal widział, że broni cały team i w razie kłopotów jeden spieszy drugiemu do pomocy. Potem można myśleć o szybkim ataku, kreowaniu czystych pozycji dla poszczególnych zawodników. Wcale nie chodzi mi tu tylko o podkoszowych, ale też tych trafiających z dystansu.
Ostatni pojedynek w ramach Sopot Basket Cup, oprócz rezultatu przyniósł jeszcze inny pozytywny aspekt. Gdy szkoleniowiec Ales Pipan postawił na zmienników ogólny poziom wcale nie uległ pogorszeniu.
- Tak właśnie ma być. Zresztą pamiętajmy, że mówimy o reprezentacji czyli tej najlepszej dwunastce wyselekcjonowanych graczy, wobec czego rezerwowi wcale nie są zobligowani do bycia gorszymi. W hierarchii faktycznie najwyżej znajdują się ci, na których kolektyw opiera swoje poczynania, lecz pozostali wchodząc z ławki mają dawać pozytywną energię.
Co istotne, wśród nominalnych postaci z drugiego planu znajdowali się również młodzi.
- Mateusz Ponitka, Przemysław Karnowski czy Jakub Wojciechowski zapisali pozytywną kartę. Dodali całej ekipie siły i dokładnie w ten sposób wyobrażamy sobie ich wprowadzanie w szeregi seniorskiej kadry.
[b]
Biorąc pod uwagę wasz potencjał przypuszczam, że nie obawiacie się zbytnio eliminacji. [/b]
- Ja wolałbym, żebyśmy czuli pewien respekt. Wielu patrzy z pobłażaniem na przeciwników, z którymi się zmierzymy, tylko że oni identycznie jak my zechcą wygrać. Ponadto dzisiaj trudno o słabych rywali. Każdy przygotowuje analizy, działa przy skautingu, więc nie popadajmy w zachwyt.
Bierze pan pod uwagę czarny scenariusz?
- Nie chodzi o wszczynanie paniki. Może być tak, że zanotujemy jakąś wpadkę i wtedy mimo przeciwności będziemy musieli dalej dążyć do celu. Staramy się, aby koszykarze byli mocni psychicznie i nawet w przypadku wysokiego prowadzenia utrzymywali koncentrację.
Tej jakby zabrakło na wspominanym finiszu konfrontacji z Italią.
- Mieliśmy rzeczywiście małe problemy. Przy sześciopunktowej przewadze zamiast spokojnie trafiać, popełniliśmy kilka głupich, prostych przewinień i dystans ten de facto z naszej winy niebezpiecznie uległ zmniejszeniu. To jest dla nas wskazówka, jak nie postępować podczas kwalifikacji.
Dopisało za to szczęście, które myślę, że jest równie potrzebne.
- Jasne, tylko szczęściu trzeba pomóc. Liczę, iż od 15 sierpnia będzie ono nam towarzyszyć i ostatecznie zajmiemy czołowe lokaty w grupie gwarantujące awans.
A jak wygląda sprawa z Maciejem Lampe? Mimo licznych zapowiedzi wciąż widnieje w gronie nieobecnych.
- Mam nadzieję, że przyjedzie. Jego brak stanowi utrudnienie dla trenera, bo chce on, podobnie jak cały sztab, optymalnie zgrać zespół. Bez Maćka jesteśmy trochę osłabieni, ale też potrafimy zwyciężać. Z pewnością myślimy o nim, ale też wiemy, że w aktualnym zestawieniu personalnym nie odbiegamy od reszty stawki.