Anwil Włocławek od samego początku nadawał ton czwartkowemu spotkaniu. Bardzo swobodnie na parkiecie w kowieńskiej Kauno Sporto Hale czuł się Krzysztof Szubarga, który szybko zdobył 11 oczek. Gdy zszedł z parkietu, trener Khimika Jużny momentalnie wprowadził na plac gry swojego najbardziej doświadczonego koszykarza, 32-letniego Williego Deane'a.
Amerykanin już po chwili wykorzystał lekki chaos w zespole z Włocławka i zdobywając pięć oczek, wyrównał stan meczu. Na parkiecie ponownie pojawił się Szubarga i od tego momentu Anwil znowu zaczął przejmować inicjatywę. - Bardzo dobrze pamiętam Szubargę z meczu przeciwko Anwilowi, gdy grałem w Polsce. I szczerze mówiąc to właściwie wszystko, co pamiętam z tamtych spotkań - mówił Deane, komplementując Polaka. - Nadal jest niezłym obrońcą, ciągle wywiera presję na piłkę i pod tym względem gra się przeciwko niemu bardzo trudno. To dobry przeciwnik.
Obaj zawodnicy do ostatniego momentu toczyli zaciętą rywalizację, wygraną przez playmakera włocławian zarówno w kontekście indywidualnym (19 oczek przy 13 Amerykanina), jak i zespołowym (74:71 dla Rottweilerów). - Anwil to dobra drużyna. Ma głęboką ławkę, no i przede wszystkim zniszczyli nas na deskach. Mamy w zespole kilku ciekawych graczy podkoszowych, ale są jeszcze bardzo młodzi, co dzisiaj nam Anwil udowodnił. Poza tym parę gwizdków nie poszło w naszą stronę i niestety, ale ostatecznie przegraliśmy - tłumaczył Deane.
Jak zwykle na tym etapie przygotowań, brak skuteczności i płynności w grze Amerykanin zasłaniał ciężkimi treningami i zmęczeniem. - Mecz był bardzo ciężki. My jesteśmy jeszcze na etapie przygotowań, choć powoli je finiszujemy, ale mimo wszystko odczuwamy skutki ciężkich treningów. Przestawiamy się obecnie na rytm meczowy i nie wszystko funkcjonuje tak, jakbyśmy chcieli.
Warto przypomnieć, że Deane w przeszłości biegał krótko po polskich parkietach. W sezonie 2009/2010 reprezentował barwy PGE Turowa Zgorzelec w 11 spotkaniach, w których zdobywał przeciętnie 9,4 punktu i 3,7 asysty. Co ciekawe, został zwolniony po grudniowym meczu z... Anwilem. - W Turowie znalazłem się w niesprzyjających okolicznościach. Zagraliśmy słabo jakiś mecz i niestety postanowili zmienić trenera. Saso Obradović, z którym nie miałem nigdy żadnych problemów, został zwolniony, a na jego miejsce przyszedł ten bardzo dziwny człowiek, Andrej Urlep - opowiadał 32-latek.
Fakt, że Słoweniec Andrej Urlep, przejmując stery w Zgorzelcu, zdecyduje się na roszady personalne, był niejako ściśle związany w pakiecie z samym zatrudnieniem tego szkoleniowca. Zanim Urlep zadecydował jednak o rozstaniu z Deanem, dał mu jeszcze jedną szansę, we wspomnianym meczu z Anwilem. Amerykanin zdobył wówczas 12 oczek, ale nie przekonał tym do siebie utytułowanego trenera.
Dzisiaj koszykarz CKhimika Jużny jest jednym z nielicznych zawodników, którzy wypowiada się o wielokrotnym mistrzu Polski wręcz z niechęcią. - Tak naprawdę dwie rzeczy sprawiły, że odszedłem z Turowa. Po pierwsze, byli mi dłużni pieniądze i już miałem dość gry za darmo. Po drugie, kompletnie nie mogłem dojść do porozumienia z trenerem i dobrze się stało, że nasze drogi się rozeszły. On wierzył w jakieś swoje czary, jakieś cuda wyprawiał, zajmował się hipnozą, bawił się w jakiegoś czarnoksiężnika. Kompletnie nie rozumiałem jego toku myślenia i nie chciałem poznać. Dobrze się stało, jak się stało - twierdzi amerykański rozgrywający.
Willie Deane: Dobrze pamiętam Szubargę
W pierwszym spotkaniu Stepas Butautas Cup Anwil Włocławek pokonał Khimik Jużny 74:71. Jednym z najjaśniejszych punktów ukraińskiego zespołu był Willie Deane, ex-koszykarz PGE Turowa Zgorzelec.