Nie wszyscy trenerzy lubią, gdyż ich warianty taktyczne i podejście do zawodników są obserwowane przez wścibskie oczy dziennikarzy. Co więcej, zdecydowana większość kompletnie zamyka swoje treningi przed jakimikolwiek mediami w imię nie wiadomo jakich racji. Nie wiem jak zareagował trener Dainius Adomaitis na wieść o tym, że podczas turnieju w Kownie będę mu towarzyszył praktycznie nieustannie, ale mam nadzieję, że gdyby rzeczywiście nie chciał mieć szpiega, to postawiłby veto. Veta jednak nie było.
- To będzie twój ulubiony szkoleniowiec - powiedział mi Paweł Łakomski, dziennikarz konkurencyjnego portalu, który miał przyjemność współpracować z Litwinem przez trzy lata w Enerdze Czarnych Słupsk.
- Pożyjemy, zobaczymy - pomyślałem, mając w pamięci cztery postaci, z którymi zetknąłem się w swojej pracy dziennikarskiej. Alesa Pipana nie poznałem osobiście, ze Zmago Sagadinem przygotowywałem się do wywiadu, gdy okazało się, że już go w zespole nie ma. Kolejny był Igor Griszczuk, trener mający awersję do mediów, z którym kiedyś umówiłem się na wywiad, tylko po to, by o umówionej porze dowiedzieć się, że coach nie ma dla mnie czasu. No i Emir Mutapcić - mój ulubiony trener jeśli chodzi o rozmowy o koszykówce. Gigantyczna wiedza, tylko charakter słaby.
I jak tu umiejscowić gdziekolwiek trenera Adomaitisa? Jeszcze za krótko się znamy. Zresztą, czy naprawdę potrzebne są jakiekolwiek zestawienia? Każdy szkoleniowiec jest unikalny. Unikalny jest więc "Doma", jak pozwala mówić niektórym do siebie. Mi jeszcze nie pozwala, może kiedyś?
Mnie Litwin przede wszystkim imponuje perfekcyjnym przygotowaniem do treningu. Tutaj nie ma miejsca na improwizację, na podejście w stylu "to teraz zrobimy sobie gierkę 3-on-3, a później poćwiczymy wariant 4up". Nie, wszystko jest przemyślane i poukładane. Nawet wtedy, gdy jest do dyspozycji tylko niepełna godzina przed meczem sparingowym, taktykę ćwiczymy tak, aby jedno zagranie wychodziło z drugiego naturalnie, płynnie. I co ważne, gdy jedna piątka pracuje nad jakimś elementem, pozostali gracze patrzą i słuchają. Nie biorą piłki i nie idą na drugi kosz ćwiczyć to samo. Nie, bo trener Adomaitis się nie rozdwoi i nie da rady wytłumaczyć wszystkich błędów po obu stronach parkietu. Trener Adomaitis kontroluje to, co robią jego podopieczni. (Jest w tym bardzo podobny do Kestutisa Kemzury, którego miałem okazję oglądać podczas treningu Khimki Moskwa, gdy przyjechał do Włocławka na mecz w Pucharze ULEB).
I nie krzyczy.
Nie słyszałem do tej pory, by kiedykolwiek podniósł głos, choć nie ma w zespole samych niedoświadczonych juniorów, którzy mogliby być wpatrzeni w niego jak w obrazek, chłonąc każde słowo. Nie, ma graczy, którzy grali pod różnymi trenerami, mają różne nawyki i różne podejście. W zespole nie ma jednak miejsca na złość czy zniechęcenie. Jest praca i koncentracja.
Koncentracja przez duże K.
- Przede wszystkim koncentracja. Trener mówi o tym bardzo dużo i sam działa w taki sposób, że na każdym treningu musisz być non stop skoncentrowany. Jest bardzo dynamiczny, szybki w działaniu, gdy wyjaśnia nam jakieś ćwiczenie nie możesz się wyłączyć, bo nie będziesz wiedział, co masz za chwilę robić. Widzę, że ta koncentracja jest dla niego bardzo istotna i on sam zresztą ciągle powtarza, że od tego wszystko się zaczyna - powiedział mi kiedyś w wywiadzie Marcus Ginyard, a w prywatnej rozmowie powtórzył to samo.
Co ciekawe, Litwin ma bardzo specyficzny sposób zachęcania swoich koszykarzy do kolejnego wysiłku, czy to na meczach, czy to na treningach. Francuskie "Allez! Allez!" słychać dosyć rzadko, ale za to w newralgicznych momentach, czyli np. wtedy, gdy zawodnicy nie mają już siły na kolejny sprint z piłką. Albo gdy im się tylko wydaje... Wówczas szybki, dźwięczny sygnał wyjaśnia całą sprawę.
A jak to wygląda od strony taktycznej? Wydaje się, że Litwin stawia na ruchliwość - gracze sporo poruszają się bez piłki, która ma szybko zmieniać właściciela. System ten sprawia, że spora liczba akcji przechodzi przez koszykarza na pozycji numer cztery, czyli najczęściej przez Rubena Boykina. Jego sprowadzenie do Włocławka może okazać się strzałem w dziesiątkę - Amerykanin gra bardzo inteligentnie i jest wszechstronny. Wykorzystując taktykę Adomaitisa, będzie miał mnóstwo okazji do nadawania jakości grze Anwilu.
Mimo mnogości pozytywów, maleńka łyżka dziegciu do dzbanku z miodem. Wydaje mi się, że drużyna nie wykorzystuje potencjału, który dają jej Łukasz Seweryn i Przemysław Frasunkiewicz. Nie wiem czy wynika to z taktyki, czy akurat z tego, że obecnie trenowane są inne elementy, ale wydaje mi się, że obaj mogliby spełniać inną rolę w zespole. Gdy w czwartej kwarcie Khimik Jużny postawił strefę, czekałem na podania do jednego lub drugiego gracza, ale takich zabrakło. Całe szczęście, że w samej końcówce trener Adomaitis zapanował nad gorącymi głowami koszykarzy i ostatnia akcja została wykonana perfekcyjnie. A punktował w niej... no tak... Boykin, o którym przecież zdążyłem przed chwilą napisać, że będzie najczęściej wykorzystywanym koszykarzem w zespole. A może gdyby piłka wcześniej poszła do Sewera czy Franca, Ukraińcy nawet nie pomyśleliby o odrabianiu straty?
Z drugiej, czy nawet "trzeciej" już strony, mecz wygrany. Wygrany w końcówce i wygrany dlatego, że koszykarze zagrali to, co trener im rozrysował w ostatniej akcji. Brakowało trochę tego we Włocławku w poprzednich latach...