Michał Fałkowski: Jak pan oceni turniej Stepas Butautas Cup?
Dainius Adomaitis: Ogólnie, turniej oceniam bardzo pozytywnie, bo uważam, że nasza gra się poprawia.
Pomimo faktu, że nie mogliście grać w pełnym składzie?
- Tak. Rzeczywiście, naszym największym zmartwieniem były urazy. Kilka meczów z rzędu w połączeniu z solidną dawką treningów spowodowało kilka problemów zdrowotnych, m.in. u Tony’ego Weedena, na bóle pleców narzekał także Seid Hajrić, który w ostatnich dwóch meczach grał tyle, ile mógł. Ale tak naprawdę to nic groźnego. To elementy, które są normalne na tym etapie sezonu.
Najbardziej wybiła nas z rytmu kontuzja Tony’ego, bo nagle zabrakło nam nie tylko strzelca, ale zawodnika umiejącego bardzo dobrze grać w koźle.
W jakim kontekście mówi pan o pozytywnej ocenie kowieńskiego turnieju?
- Jest lepiej jeśli chodzi o zgranie, jeśli chodzi o elementy, które ćwiczymy od dawna, ale że w każdym treningu i każdym meczu wprowadzamy również nowe detale, to widzę, że nad nimi jeszcze trzeba popracować. Na tym etapie jest to normalne. Myślę, że musimy być bardzo cierpliwi.
O tej cierpliwości mówi pan niepierwszy raz i to w kontekście wszystkich: od kibiców poprzez trenerów aż do władz klubu...
- Tak, bo nie da się określić kiedy ten zespół będzie grał tak, jak tego oczekuję. Niektórzy zawodnicy bardzo szybko rozumieją moje założenia, a inni trochę wolniej, co jest zupełnie normalne, jak to w każdym nowobudowanym zespole, ale właśnie dlatego to tak długo trwa. Niemniej nie można podać żadnej konkretnej daty. Nasza forma ma rosnąć po prostu z każdym meczem.
Jest pan zadowolony z tego, w jaki sposób zawodnicy realizują pana założenia na parkiecie?
- Nie zawsze jestem zadowolony z tego, w jaki sposób gramy, bo nie zawsze zawodnicy realizują to, co chcę. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że graliśmy z drużynami bardzo silnymi, drużynami z olbrzymimi budżetami, w których nierzadko jeden zawodnik zarabia więcej niż nasz cały zespół, aczkolwiek to nie zawsze jest wytłumaczenie. Kiedy mówimy sobie w meczu z Żalgirisem, że nie możemy pozwalać im zdobywać łatwych punktów, a następnie robimy kilka strat z rzędu, to nie o to w tym wszystkich chodzi. Mimo wszystko jednak naprawdę dostrzegam postęp w naszej grze. Na przykład, jestem zdania, że pomimo błędów, bardzo mocno pracujemy w obronie i to na pewno będzie nasz mocny element w trakcie sezonu.
Drużynę charakteryzuje bardzo duża ilość podań w ataku. Piłka właściwie non-stop przekazywana jest z rąk do rąk, ale brakuje mi w taktyce trochę gry na strzelców: Łukasza Seweryna czy Przemysława Frasunkiewicza.
- Rozumiem, ale to nie jest tak, że dla na nich nie ma zagrywek. Raczej chodzi o to, że po prostu niektóre elementy czekają, że tak powiem, w kolejce. Nie możemy teraz chcieć wdrożyć wszystkich elementów taktyki, bo to się nie uda. Musimy dawkować poszczególne elementy stopniowo. To nie jest tak, że w czasie okresu przygotowawczego ćwiczy się wszystkie możliwe warianty gry. Często trenuje się poszczególne zagrywki, wpaja się zawodnikom różne możliwości ich realizacji, ale niektóre elementy ćwiczy się także w trakcie sezonu. Na pewno wszyscy zawodnicy są w zespole po to, by spełniać swoje role i mam nadzieję, że będą je spełanić.
Przed nami w kolejny weekend turniej Kasztelan Basketball Cup, gdzie zawodnicy po raz pierwszy zagrają przed kibicami w Hali Mistrzów. Czego pan oczekuje po tym turnieju?
- Przede wszystkim oczekuję dalszego progresu, tego, że zawodnicy w dalszym ciągu będą grać lepiej, ale nie indywidualnie, ale jako zespół. Oczekuję także lepszego zrozumienia w ataku, bo moim zdaniem nasza obrona funkcjonuje bardzo przyzwoicie jak na ten moment sezonu, o czym już wcześniej wspominałem. Chciałbym na turnieju we Włocławku widzieć drużynę, która lepiej wraca do obrony i płynniej przechodzi do ataku, to tzw. tranzycja, bo z tym niekiedy mieliśmy problem w Kownie.
Podzielam pana opinię o grze w defensywie. A kwestia ofensywy? Co musi zostać zmienione by atak był bardziej płynny?
- W ataku musimy mieć lepszą komunikację, grać lepszym spacingiem, a także musimy w dalszym ciągu uczyć się, jak czytać grę. Mamy różne taktyki, ale czasami brakuje by dany zawodnik przewidział, że obrona zachowuje się inaczej i wziął na siebie ciężar gry w danej akcji. Ponadto, bardzo istotne jest by cały zespół pamiętał i widział to, że w danej akcji gramy na tego zawodnika, a nie innego. To pozwoli wyeliminować proste błędy. Każdy musi nauczyć się swojej roli w danej taktyce w ataku.
Bardzo dużo mówi pan o koncentracji, lecz z tym na turnieju w Kownie było chyba sporo problemów. Czy można to zrzucić na karb zmęczenia?
- Tak. Z koncentracją jest zawsze tak, że traci się ją przy zmęczeniu. My przyjechaliśmy na turniej na Litwę po kilku solidnych treningach, a następnie w przeciągu czterech dni rozegraliśmy trzy mecze, dodatkowo jeszcze trenując przed nimi. Nie ma takiego człowieka, który oparłby się w tym momencie sezonu zmęczeniu. I stąd później przyszły problemy z koncentracją na meczach, które z kolei skutkowały w postaci straconych punktów i ogólnie prostych strat. Dodatkowo, Krzysiek Szubarga grał zdecydowanie za dużo. Gdyby był Tony, nasza rotacja wyglądałaby zupełnie inaczej, co z pewnością miałoby swoje przełożenie na grę całego zespołu, jak i samego "Szubiego".
Wywiad zaczęliśmy o stwierdzenia, że turniej ocenia pan pozytywnie, ale później rozmowa potoczyła się w nieco innym kierunku. Porozmawiajmy zatem jeszcze trochę o dobrych momentach turnieju w Kownie...
- Przede wszystkim ja widzę, że drużyna ma wielką chęć do gry i do pracowania nad sobą. Na treningach nie mam żadnych problemów, oczywiście, zdarzają się przestoje, ale widzę, że zawodnicy robią to, czego oczekuję. Wszyscy pracujemy bardzo solidnie i tak samo jest na meczach - brakuje czasami zgrania, zrozumienia, jest zmęczenie, przychodzą urazy, ale są momenty dobrej gry i bardzo mnie to cieszy. Tak, jak już powiedziałem, bardzo mocno walczymy w obronie, staramy się nie odpuszczać. A to że przegraliśmy dwa mecze? Trudno, ale trzeba pamiętać z kim się mierzyliśmy i za jakie pieniądze grają ci zawodnicy. Niewyobrażalne. Zresztą, ja uważam, że lepiej jest grać z silniejszymi zespołami, bo wtedy widać elementy, które wymagają poprawki. Naprawdę patrzę z optymizmem na ten zespół.
Na koniec poproszę jeszcze o komentarz na temat dwóch młodych zawodników, którzy dostają swoje szanse: Kamila Maciejewskiego i Michała Sokołowskiego.
- W sporcie jest tak - gdy otrzymujesz szansę to albo z niej skorzystasz, albo nie. Na razie widać, że oni muszą pracować nad sobą bardzo mocno. Będą dostawać jeszcze swoje szanse i nie ukrywam, że liczę, że zaczną grać lepiej. Wszystko zależy tak naprawdę od nich.
Obrona funkcjonuje - wywiad z Dainiusem Adomaitisem, trenerem Anwilu Włocławek
- Oczekuję lepszego zrozumienia w ataku, bo moim zdaniem nasza obrona funkcjonuje bardzo przyzwoicie jak na ten moment sezonu - mówi po turnieju w Kownie trener Anwilu Włocławek, Dainius Adomaitis.