Jakub Artych: Przed startem ligi AZS imponuje formą. Wygraliście turniej w Brzegu Dolnym, a wcześniej w Siedlcach. Nie boicie się, że forma przyszła za wcześnie?
Wojciech Glabas: Może jakieś lekkie obawy są, ale jeżeli mamy być w pierwszej czwórce, a może nawet wygrać ligę to musimy wygrywać wszystkie mecze od początku do końca i jeśli forma ta będzie stabilna to tym lepiej dla nas. Na razie nie ma co wstępnie oceniać naszej dyspozycji. Wszystko wyjdzie w praniu.
W drużynie tradycyjnie doszło do sporych zmian w składzie. Uważasz, że jesteście silniejsi niż rok temu?
- Zdecydowanie jesteśmy silniejsi niż rok temu. Doszedł do nas Kuba Dłuski, który jest obecnie najlepszym centrem w lidze. Na obwodzie też się bardzo wzmocniliśmy. Hubert Mazur i Piotr Trepka są to naprawdę klasowi zawodnicy. Do tego należy dodać młodych graczy - Szymona Rducha oraz Mateusza Szweda, którzy też prezentują się ciekawie. Ta drużyna jest zdecydowanie mocniejsza.
Na co w tym sezonie stać ekipę z Kutna? Wielu kibiców widzi was w pierwszej czwórce.
- Wierzę w to, że jesteśmy w stanie dojść do finału. Jeżeli ominą nas kontuzje to na pewno będziemy o finał walczyć. Za wcześnie jednak jest jeszcze na jakiekolwiek oceny. Za pół roku na pewno będziemy mądrzejsi.
Nie boicie się presji związanej z większymi wymaganiami wobec waszego zespołu?
- Myślę, że nie bo mamy na tyle doświadczony i zgrany zespół, że niezależnie od wszystkiego będziemy wychodzili na boisko aby wygrać. Nieważne czy będzie na hali dziesięć osób czy dziesięć tysięcy. Zawsze będziemy starali się zwyciężyć.
W zespole Kutna będziesz występował drugi sezon. Jak ci się współpracuje z trenerem Krysiewiczem?
- Myślę, że jakby mi się źle współpracowało to bym w Kutnie nie został. Mamy z trenerem bardzo dobre relacje. Na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku, staram się robić wszystko to, czego oczekuje ode mnie szkoleniowiec. Nie mogę narzekać na współpracę z trenerem Krysiewiczem.
Czy w trakcie przerwy letniej miałeś oferty z innych zespołów?
- Były różne oferty, ale włodarze z Kutna od początku byli bardzo aktywni w sprawie pozostania mojej osoby w tym klubie. Wiedziałem, że we Włocławku raczej nie zostanę i też nie chciałem tam zostać. Dosyć szybko podpisałem kontrakt z AZS. Była to najciekawsza oferta i myślę, że dobrze trafiona.
Przed wami w najbliższy weekend turniej w Kutnie. Jesteście w stanie ponownie odprawić rywali z kwitkiem?
- Będzie to turniej najsłabiej obsadzony ze wszystkich, w których występowaliśmy. Wiadomo, że chcemy przed własną publicznością zagrać jak najlepiej i wygrać. Wynik jest ważny bo chcemy wygrywać każdy mecz, ale ważniejsze będzie dla nas to, jak będziemy wyglądali na parkiecie jako zespół w obronie i w ataku.
Podczas naszej rozmowy nie mogę nie zapytać o Anwil Włocławek. O co powalczy ekipa Dainiusa Adomaitisa w nowych rozgrywkach?
- Na papierze Anwil ma słabszy skład niż w poprzednim sezonie, ale myślę, że mogą zdobyć więcej niż w ubiegłych rozgrywkach. Pierwsza czwórka jest na pewno w ich zasięgu. Dokładnie nie śledzę co się dzieje w tym klubie, obecnie Anwil jest to dla mnie odległy temat, ale na pewno będę im kibicował.
Myślisz, że po dobrym sezonie w Kutnie jesteś w stanie wrócić do Włocławka i wywalczyć sobie miejsce w składzie Anwilu?
- Myślę, że po dobrym sezonie jestem w stanie wrócić, jednak dochodzi jeszcze kwestia chęci. I liga jest obecnie bardzo atrakcyjna. Przyszło teraz wielu ciekawych zawodników, pojawiło się przede wszystkim dużo więcej pieniędzy. Ekstraklasa w tym momencie nie jest aż tak bardzo atrakcyjna, nie jest to coś do czego trzeba dążyć z całych sił. W I lidze również można pograć na dobrym poziomie i to bez zagranicznych zawodników oraz szkoleniowców. Na chwilę obecną nie ma co gdybać. Zobaczymy jak to się wszystko ułoży.