Spójnia wybiła z rytmu faworyta

Inauguracyjna kolejka I ligi obfitowała w niespodzianki. Do jednej z nich doszło we Wrocławiu, gdzie po trzymającym w napięciu pojedynku Spójnia ograła faworyzowany Śląsk.

Stargardzianie od początku meczu narzucili swój styl gry. Rywal z prowadzenia mógł cieszyć się zaledwie przez trzy minuty w środkowej części czwartej kwarty. Radości po zakończeniu tego wyczerpującego pojedynku nie ukrywał trener Spójni Stargard Szczeciński, Tadeusz Aleksandrowicz. - To oczywiście nie zmienia układu sił. Śląsk jest dalej jednym z najważniejszych faworytów do awansu - przyznał w rozmowie ze Sportowefakty.pl. - Tak nieraz bywa. Cieszę się, bo można powiedzieć, że to takie nieplanowane zwycięstwo. Drużyna pokazała charakter. Rezerwowi włączyli się do gry. Nawet w końcówce, gdy wydawało się, że nie ma podstawowych graczy a oni to wygrali. Mogę tylko swoim zawodnikom podziękować za wolę walki, ale i za mądrość w końcówce i spokój - dodał komplementując swoich podopiecznych.

Spójnia przez większość meczu grała na wysokim poziomie. Nie ustrzegła się błędów i słabszych fragmentów, lecz po kryzysowych minutach potrafiła szybko się odbudować. - Mieliśmy moment, w którym zbyt szybko roztrwoniliśmy trzynaście punktów. Za mało graliśmy pod kosz, co nam wychodziło na początku. Zawsze znajdzie się chwila przestoju, ale okazało się, że trzynaście punktów, które uzyskaliśmy w drugiej kwarcie wystarczyło, żeby dowieźć wynik do końca - stwierdził Aleksandrowicz.

Kluczem do sukcesu na trudnym terenie okazała się obrona i styl, jakim charakteryzują się drużyny prowadzone przez doświadczonego szkoleniowca. Przeciwnik o nieprzeciętnym potencjale rzutowym miał problem z dziurawieniem kosza Spójni z dystansu. Zdobył 75 oczek, co zadecydowało o porażce Śląska. Stargardzianie za taką postawę zapłacili wysoką cenę, gdyż parkiet z powodu pięciu przewinień opuściło czterech graczy w tym trzech podkoszowych. Okrojony i wyjątkowo niski skład dał jednak radę odeprzeć ataki miejscowych. - Mali agresywnie walczyli i zbierali. W sumie się udało. W takim meczu opłaca się nawet faulować, żeby oni nie zdobywali łatwych punktów i żeby ich wybijać z rytmu. Zalecaliśmy naszym zawodnikom konsekwencję i twardość w obronie - przeanalizował nasz rozmówca.

Źródło artykułu: