Polacy zawsze będą liderami Trefla Sopot - rozmowa z Kazimierzem Wierzbickim, prezesem Trefla Sopot

- W Sopocie nigdy nie powstanie zespół, w którym Polacy będą tylko statystami - zapewnia Kazimierz Wierzbicki, wieloletni prezes klubu koszykarskiego z Sopotu.

Karol Wasiek: Panie Prezesie, jaka była strategia budowy zespołu Trefla Sopot na nowy sezon?[color=black]

Kazimierz Wierzbicki: W minionym sezonie Trefl Sopot zdobył Pucharu Polski i srebrne medale mistrzostw Polski, a najbardziej przyczynili się do tego polscy zawodnicy. Teraz chcieliśmy znów zbudować drużynę złożoną z możliwie najlepszych polskich zawodników i w miarę potrzeb i możliwości uzupełnić ich o odpowiednich graczy zagranicznych. Różnica jest taka, że z uwagi na ograniczone środki finansowe oraz plany występów w rozgrywkach europejskich, postanowiliśmy mocniejszy akcent postawić na defensywę, waleczność i grę zespołową.

Ten polski kierunek sprawdza się w realiach ligowych. To chyba właśnie Trefl wyznaczył taką drogę innym klubom, że stawiając na Polaków można odnosić sukcesy. Jak się Pan do tego odniesie?

- Trzeba pamiętać, że to nie jest nic nowego, ta koncepcja obowiązuje i obowiązywała od samego początku powstania koszykówki w Sopocie. Od wielu lat stawiamy na pracę z młodzieżą, naszym celem zawsze było stworzenie zespołu opartego na naszych wychowankach, graczach którzy rozwinęli się i dojrzeli koszykarsko w naszym klubie a potem zasilali reprezentację Polski. To nie zawsze się udawało, czasami tak jak 3 lata temu negatywny wpływ miały decyzje podejmowane przez inne osoby, ale to nie zmieniło naszej filozofii. Dziś w Sopocie, przy ogromnej pomocy Prezydenta i Rady Miasta oraz naszych sponsorów są stworzone bardzo dobre warunki do pracy z młodymi graczami. Mamy internat w którym mieszka i uczy się kilkunastu zawodników. Funkcjonuje Szkoła Mistrzostwa Sportowego, zatrudniamy świetnych szkoleniowców, trenerów juniorskich reprezentacji Polski, którzy jednocześnie są asystentami Żana Tabaka. Młodzi zawodnicy trenując w tych samych obiektach co seniorzy, spotykając ich, obserwując podczas zajęć, mają przykłady, że jeśli będą ciężko pracować, to znajdzie się dla nich miejsce w pierwszej drużynie. To pozwala nam z optymizmem patrzeć w przyszłość. Mogę pana zapewnić, że w Sopocie nigdy nie powstanie zespół, w którym Polacy będą tylko statystami.

Zapewne żałował pan, że nie udało się pozostawić w drużynie Łukasza Koszarka. Teraz w jego miejsce pozyskaliście parę rozgrywających Turner - Acker. Czy ta dwójka jest w stanie zastąpić najlepszego polskiego rozgrywającego?

- W minionym roku Łukasz Koszarek znalazł się w optymalnej dla siebie sytuacji, przez co mógł udowodnić całą swoją sportową klasę, co niewątpliwie było kluczowe dla sukcesów, które odnieśliśmy. To był zdecydowanie najlepszy sezon w karierze Łukasza i cieszymy się, że rozegrał go w naszych barwach. Po takim sezonie nie byliśmy niestety w stanie spełnić jego oczekiwań, dlatego musieliśmy szukać innych rozwiązań. Wybraliśmy graczy młodszych, mniej doświadczonych, ale takich, którym zależy na rozwoju i pokazaniu się w silniejszych rozgrywkach. Mam nadzieję, że się sprawdzą i poprowadzą nas do wielu zwycięstw.

Skąd wziął się pomysł na zatrudnienie Żana Tabaka?

- Szukaliśmy młodego, ambitnego trenera, który wprowadzi do drużyny nowe wzorce pracy. Żan Tabak idealnie spełnia te warunki, a dodatkowo ma ogromne doświadczenie z najlepszych lig i klubów w świecie, które chcemy wykorzystać dla poprawy funkcjonowania naszej organizacji. Jego wybór był wynikiem wielu rozmów, sprawdzania informacji pozyskiwanych przez osoby pracujące w naszym klubie. W kwestiach sportowych zawsze pracujemy wspólnie z Zarządem i dyrektorem sportowym i tak też została podjęta decyzja o jego zatrudnieniu.

Czy rozważana była kandydatura Josipa Vrankovicia na stanowisko pierwszego trenera?

- Rzeczywiście braliśmy pod uwagę także jego kandydaturę. Trzeba pamiętać, że Josip w przeszłości zrobił wiele dobrego dla naszego klubu i zasłużył na wielki szacunek kibiców. To był trudny wybór i choć ostatecznie podjęliśmy inną decyzję, to być może w przyszłości będziemy jeszcze współpracować z Vrankovićem.

Dlaczego trener Muiznieks odszedł z klubu? Nie było woli współpracy z Waszej strony, czy to może on chciał już zmienić otoczenie?

- Trenerowi Muiznieksowi po zakończeniu gry w polskiej lidze skończyła się umowa z naszym klubem. Spotkaliśmy się i uzgodniliśmy, że po długim i ciężkim sezonie damy sobie wzajemnie czas na odpoczynek, po którym podejmiemy decyzję co do ewentualnej dalszej współpracy. Po wielu analizach i rozmowach w klubie doszliśmy do wniosku, że chcemy zmienić koncepcję gry i funkcjonowania zespołu, dlatego rozpoczęliśmy poszukiwania nowego trenera. On sam po 3 sezonach też wydawał się już troszkę zmęczony. Mimo to chciałem jeszcze raz serdecznie podziękować Karlisowi Muiznieksowi za trzy bardzo udane lata współpracy, zakończone znakomitym wynikiem. To znakomity trener, który udowodnił, że w trudnych warunkach, przy niewielkiej liczbie graczy potrafi poprowadzić zespół do sukcesów.

Kibice Trefla Sopot wierzą, że w tym roku ich ulubieńcy zdobędą mistrzostwo Polski
Kibice Trefla Sopot wierzą, że w tym roku ich ulubieńcy zdobędą mistrzostwo Polski

W trakcie wakacji pojawiły się w mediach informacje o rzekomych problemach finansowych klubu. M.in. John Turek twierdził, że klub zalega mu pieniądze. Jak pan reagował na takie informacje?

- Niełatwa sytuacja finansowa naszej dyscypliny, nie tylko w Polsce ale w całej Europie jest powszechnie znana. Wystarczy spojrzeć na niedawnych potentatów czyli Grecję czy Hiszpanię. To oczywiście rezultat kryzysu ekonomicznego, który ma wpływ na potencjalnych sponsorów i ich decyzje. Bardzo wiele klubów przeżywa trudne chwile, musi zmagać się z częstym brakiem płynności finansowej, niektórym niestety nie udaje się przetrwać. Nas także dotykają różne problemy, ale staramy się z nimi radzić najlepiej jak potrafimy. Poza wsparciem otrzymywanym od naszych głównych sponsorów, takich jak Lotos, Investgas, Gdańskie Lotnisko czy Trefl, bardzo ważna jest dla nas współpraca z ponad 60 różnej wielkości firmami z naszego regionu, zrzeszonymi w Stowarzyszeniu Trefl Pomorze. Chcielibyśmy i mocno pracujemy nad tym, aby właśnie bliskie związki z lokalnymi przedsiębiorcami, często wieloletnimi kibicami naszego klubu, były mocną podstawą naszego funkcjonowania. Co do Johna Turka, to według mojej wiedzy w momencie ukazania się jego wypowiedzi nie miał on zapłaconej jedynie premii za osiągnięcia sportowe, z tym, że zawodnik nie dostarczył nam odpowiednich rachunków, więc de facto o zaległości nie mogło być mowy. Z cała odpowiedzialnością chcę powiedzieć, że od 17 lat kiedy zaczęliśmy budować wielką koszykówkę w Sopocie nie zdarzyło się, żeby jakiś zawodnik czy trener nie otrzymał do końca należnych mu pieniędzy.

Czy takie informacje utrudniały poszukiwanie i kontraktowanie nowych zawodników?

- Takie informacje nigdy nie pomagają, ale udało nam się wypracować na tyle dobrą markę w Europie, że radzimy sobie z tego typu sytuacjami.

Jaki jest cel drużyny w rozgrywkach Tauron Basket Ligi? Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenie, w poprzednim sezonie udało się zdobyć wicemistrzostwo. Będziecie w stanie wywalczyć to upragnione mistrzostwo Polski?

- Kiedy buduje się zespół i potem on wychodzi na parkiet, to celem zawsze musi być zwycięstwo. Oczywiście należy mieć świadomość własnych możliwości i siły przeciwników, dlatego ostrożnie podchodzimy do oficjalnych deklaracji. Na pewno chcemy znów znaleźć się w czołówce i jeśli się uda, to powalczyć o medale.

A co chcecie osiągnąć w rozgrywkach EuroCup?

- Udział w tych rozgrywkach ma być dla nas kolejnych krokiem w rozwoju klubu jako organizacji, a dla zawodników miejscem zdobywania cennych doświadczeń i podnoszenia poziomu sportowego. W przyszłości będziemy chcieli występować w Eurolidze i takie przygotowanie jest niezbędne. Po losowaniu grup wiemy już, że o sukcesy będzie niezmiernie trudno, bo zmierzymy się z klubami o ogromnych budżetach, zatrudniające zawodników, którzy rok temu stanowili o sile Panathinaikosu, CSKA, Barcelony czy Maccabi, a więc najlepszych europejskich ekip. Nasi przeciwnicy, czyli Galatasaray, Donieck i Lokomotiw to zespoły z najwyższej europejskiej półki, poziomem sportowym przewyższające wiele drużyn, które będą występować w Eurolidze. Cieszymy się, że już w tym roku nasi kibice będą mieli okazję dopingować nas w walce z tak znakomitymi rywalami. Mogę obiecać, że na pewno się nie poddamy, a naszymi atutami będą zespołowa gra i twarda defensywa.[/color]

Źródło artykułu: