Nieprawdopodobne męczarnie CCC - relacja z meczu AZS Rzeszów - CCC Polkowice

W Łańcucie kibice byli świadkami dość nieoczekiwanego przebiegu zdarzeń. Wicemistrzynie Polski co prawda odniosły zwycięstwo, ale jego rozmiary 47:33 mówią same za siebie.

"Pomarańczowe" na Podkarpacie przyjechały opromienione wysokim triumfem nad PTK Pabianice i większość oczekiwała podobnego rozstrzygnięcia. Tymczasem już początek okazał się ogromnym zaskoczeniem. Grające zupełnie bez zbędnego respektu dla rywalek gospodynie po rzutach Agnieszki Krzywoń i Aneta Kotnis wysunęły się na prowadzenie, co wyraźnie rozsierdziło trenera polkowiczanek, Jacka Winnickiego, który poprosił o przerwę.

Po ostrej reprymendzie przyjezdne ruszyły przed siebie i dzięki trafieniom Magdaleny Leciejewskiej odzyskały właściwe sobie miejsce, a raczej odrobiły większość strat. Wtedy też wydawało się, że pójdą za ciosem.

I rzeczywiście, w drugiej kwarcie zagrania Walerji Berezyńskiej pozwoliły im minimalnie wysunąć się na czoło, niemniej nic więcej w tym momencie nie były w stanie zdziałać. Oczywiście podejmowały próby, ale ich nieskuteczność wołała o pomstę do nieba. Najlepszym potwierdzeniem tych słów powinien być fakt, że przez 10 minut jako drużyna uzbierały zaledwie 7 "oczek".

"Akademiczki" wykazały się jeszcze większą indolencją. Pierwszy raz umieściły piłkę w koszu… tuż przed końcem pierwszej połowy. Taką "szarość" w wykonaniu swojego teamu przerwała Elżbieta Mukosiej. Polka jako jedna z nielicznych błysnęła jakąś inwencją. Po tych wydarzeniach wynik brzmiał 18:20 i pozostawało mieć nadzieję, że ostatnie dwie "ćwiartki" przyniosą lepsze oblicze rywalizacji.

Po zmianie stron całokształt wyglądał przynajmniej trochę bardziej pozytywnie. Faworytki konfrontacji oparły swoje poczynania o reprezentantkę Polski, Agnieszkę Majewską i wypracowały sobie trochę większy dystans, dając do zrozumienia, że mimo wielu kłopotów nie mają zamiaru sensacyjnie przegrać. Rzeszowianki natomiast robiły co w ich mocy, by utrzymać kontakt z oponentem, tyle że starania Kotnis czy Mukosiej nie wystarczyły żeby osiągnąć zakładany cel. Odzwierciedlenie stanowił rezultat 26:33. Tym samym stało się jasne, iż wobec takiego oblicza spotkania trudno im będzie zyskać cokolwiek więcej.

Zgodnie z przypuszczeniami przed finiszem niewiele się zmieniło. To CCC było w zasadzie pewne siebie i kontrolowało sytuację, choć jak na euroligowy team szokowało brakiem wzajemnego zrozumienia, a co za tym idzie liczbą strat. W tym względzie minus należy się Lai Palau, która nadzwyczaj często wybierała złe rozwiązania. Choć sprowadzanie winy za niepowodzenia tylko do tego aspektu byłoby dużym uproszczeniem.

Miejscowe w międzyczasie próbowały jedynie zachować honor i w tym wszystkim trzeba przyznać, że ambicji im nie brakowało. Zresztą przegrały z pretendentem do tytułu różnicą "zaledwie" czternastu punktów.

AZS OPTeam Rzeszów - CCC Polkowice 33:47 (14:13, 4:7, 8:13, 7:14)

AZS Rzeszów:
E. Mukosiej 12, A. Krzywoń 7, A. Kotnis 6, M. Kaczmarska 4, J. Kędzia 4, A. Rafałowicz 0, M. Bibrzycka 0, K. Hogendorf 0.

CCC Polkowice: M. Leciejewska 13, A. Majewska 8 (11 zb), D. Mistygacz 7, V. Berezhynska 7, L. Palau 5, V. Musina 3, D. Owczarzak 2, K. Puss 2.

Komentarze (4)
avatar
zecke
18.10.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
CCC to podobno zespół, który ma grać w Eurolidze. A AZS Rzeszów to podobno beniaminek FGE. A wynik..? Takie wyniki to raczej do przerwy się ogląda... Słabo jak na Pomarańczowe... 
avatar
Macias40
18.10.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
hehe, wstyd, że drużyna ekstaklasowa nie wychodzi z średniej 10pkt na kwartę. Pamiętam czasy z gimnazjum jak w meczach 4x8 min wynik oscylował w granicy 60-70 pkt dla kazdej z ekip :) Czytaj całość
avatar
derek
17.10.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
to one grały w piłkę ręczną? to jest wstyd, żeby europejski zespół nie przekraczał 50. ta liga jest coraz słabsza i schodzi na psy, za rok to zostaną góra 4 zespoły w niej