- Prowadzenie sześcio-ośmiopunktowe wypuściliśmy dosłownie w minutę. Trzy trójki, niekryci zawodnicy, zła obrona na pick an rollu i ten moment zaważył. Później ciężko było odrobić - tłumaczył Tadeusz Aleksandrowicz w pomeczowej rozmowie.
Wspomniana przez szkoleniowca sytuacja miała miejsce w połowie trzeciej kwarty. Jego zespół prowadził 38:30, by po chwili przegrywać 38:49. Spójnia Stargard Szczeciński w kolejnej ćwiartce popisała się jeszcze udaną serią, lecz kilka poważnych błędów w ostatnich minutach przekreśliło cały wysiłek. - Nieszczęśliwy faul ofensywny Witka oraz źle rozegrana końcówka spowodowała, że na styku ten mecz przegrany. Tym niemniej w ataku jest za dużo indywidualnych poczynań, a za mało zespołowości - wyjaśnił odnosząc się do małej liczby zdobytych punktów.
Spójnia obecne rozgrywki rozpoczęła zupełnie inaczej niż poprzednie. Teraz ma na swoim koncie dwa zwycięstwa po pięciu meczach, podczas gdy rok wcześniej po stronie tryumfów widniał komplet na tym samym etapie. Największą bolączką stargardzkiego szkoleniowca są poczynania ofensywne. W przegranych spotkaniach jego zespół nie zdobył nawet sześćdziesięciu oczek. - Mamy ten sam program, co w zeszłym roku. Wtedy nie było problemów z atakiem pozycyjnym. Tu przy agresywnym, ciasnym kryciu nie dajemy sobie rady. W decydujących momentach nie realizujemy założeń. Nie chcę oskarżać swoich graczy, bo zostawili serce, natomiast atak jest zdecydowanie do poprawy - zakończył Aleksandrowicz.