Kim Adams: Przyjęto mnie z otwartymi rękami

Spotkanie z Jeziorem Tarnobrzeg było drugim dla Kima Adamsa w barwach Rosy. Jak przyznaje amerykański podkoszowy, w Radomiu przyjęto go bardzo dobrze.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Amerykański podkoszowy przybył do Radomia dosłownie chwilę przed poprzednim, wyjazdowym spotkaniem przeciwko Anwilowi. Jak się okazało, w samą porę, ponieważ przyniósł dużo koszykarskiego szczęścia swojej nowej drużynie. Z Kimem Adamsem w składzie Rosa wygrała bowiem już dwa mecze.

- Od razu kiedy tu przyjechałem, przyjęto mnie z otwartymi rękami - przyznaje czarnoskóry zawodnik. Cieszy się z faktu, iż trafił do beniaminka Tauron Basket Ligi. - Rosa jest bardzo dobrą drużyną z bardzo dobrym trenerem - podkreśla.

Adams zjeździł trochę świata, występując m.in. w Hiszpanii czy egzotycznych koszykarsko krajach, jak Urugwaj i Mozambik. Grał w większych obiektach niż hala Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jak jednak zaznacza: - Uwielbiam tę halę - jest mała, ale dzięki temu słychać doping. Wtedy czujemy, że mamy szóstego zawodnika. Grałem w większych halach, gdzie było trzy tysiące kibiców, ale wszyscy siedzieli cicho. Jest nas może nie za wiele, ale ludzie głośno krzyczą i dają nam wsparcie. 
Kim Adams świetnie czuje się w Radomiu Kim Adams świetnie czuje się w Radomiu

Nowy zawodnik mógł przesądzić o triumfie Rosy nad Jeziorem Tarnobrzeg w regulaminowym czasie gry. Do końca meczu pozostawało bowiem kilka sekund i gospodarze wznawiali akcję zza linii bocznej. Piłkę otrzymał Hubert Radke i znalazł się pod koszem. Zamiast jednak samemu kończyć akcję, wypatrzył Amerykanina i podał. Ten starał się wyjść w górę, ale został skutecznie powstrzymany przez rywali. - Według arkanów koszykówki, nawet wbrew temu, co mówiłem, "Hubi" powinien w tej sytuacji nie podawać, tylko ściąć pod kosz i zakończyć akcję. Podał jednak do Kima, ten miał mu odegrać, ale Hubert został w miejscu - skomentował opisywane wydarzenie na parkiecie Mariusz Karol.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×