Wiktor Grudziński: Limit na takie porażki się już skończył

Trzy przegrane na własnym parkiecie i koniec? Kapitan Spójni Stargard Szczeciński twierdzi, że jego zespół wyczerpał już limit głupich porażek.

Patryk Neumann
Patryk Neumann

W szóstej kolejce I ligi koszykarzy Spójnia przegrała z MKS-em Dąbrowa Górnicza 57:65. To trzecia ekipa, która tryumfowała w Stargardzie Szczecińskim. - Wiadomo, że przed sezonem założenia były zupełnie inne. Po to się przygotowaliśmy, żeby wygrywać przede wszystkim przed własną publicznością. W tamtym sezonie przegraliśmy tylko dwa razy u siebie, w tym na samym początku mamy już trzy porażki. Inaczej to sobie zakładaliśmy, ale taki jest sport - ocenił występy przed własną publicznością Wiktor Grudziński. - To był chyba nasz najlepszy mecz u siebie pod względem sportowym. Widać było, że walczyliśmy i graliśmy w obronie. W czwartej kwarcie pękliśmy. Cały czas to jest z tyłu głowy, że gdy mamy przewagę to skupiamy się bardziej na ataku. Powinniśmy grać konsekwentnie w obronie i wtedy atak sam przychodzi. To kolejny mecz, w którym cały wypracowany dorobek tracimy w dwie minuty i robi się nerwowo. Brakuje strzelca, który wziąłby odpowiedzialność na siebie i skutek jest taki, że po raz kolejny przegraliśmy u siebie - dodał kapitan stargardzkiej ekipy.

Rywal z Zagłębia Dąbrowskiego to dla Spójni wyjątkowo niewdzięczny przeciwnik. W dziewięciu bezpośrednich pojedynkach o punkty stargardzianie wygrali tylko raz, w niezwykłym meczu na początku marca tego roku. Nie tłumaczy to jednak podopiecznych Tadeusza Aleksandrowicza, gdyż w minioną sobotę mieli oni świetną okazję na poprawienie tego bilansu. - Zawsze nam się z nimi ciężko grało, choć pokazaliśmy przez większość meczu, że byliśmy lepszym zespołem. Rywalizacja trwa czterdzieści minut i trzeba być w pełni skoncentrowanym. Jest mi bardzo smutno, bo uważam, że zostawiliśmy dużo zdrowia walcząc o każdą piłkę i przegraliśmy głupio ten mecz. Limit na takie porażki w tym sezonie się już skończył - twierdzi stargardzki center, który w tym sezonie lubi również punktować z dystansu.

Kluczowym momentem dla końcowego rezultatu okazały się celne rzuty Michała Wołoszyna w czwartej kwarcie. Ten mierzący ponad dwa metry koszykarz specjalizuje się w trafieniach z za linii 6,75 metra. - Wołoszyn trafił z czystej pozycji. Nie powinien się na takiej znaleźć. Musimy przeanalizować, dlaczego w czwartej kwarcie nie realizujemy założeń, pomimo że jesteśmy dobrze przygotowani do meczu - uważa nasz rozmówca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×