Koszykarze Spójni Stargard Szczeciński potrzebowali reprymendy

Stargardzianie awansowali do kolejnej rundy Intermarche Basket Cup, lecz do pokonania niżej notowanego rywala niezbędna była im ostra reakcja szkoleniowca.

Spójnia w II rundzie Intermarche Basket Cup pokonała grający w II lidze Stawiński Basket Piła 81:73. Stargardzianie prowadzili przez cały mecz osiągając nawet kilkanaście punktów przewagi. Niżej notowany przeciwnik ani na chwilę jednak nie odpuszczał i kilka razy powracał do gry. W samej końcówce, gdy tryumfator był już znany pilscy Koszykarze zbliżyli się nawet do przyjezdnych na pięć oczek.

- Mecz był pod kontrolą. Gdy osiągaliśmy większą przewagę to się rozluźnialiśmy. Myślę, że gdzieś w podświadomości jest daleka podróż i ważny sobotni mecz w lidze. Nie mogliśmy położyć wszystkich sił, bo kolejny pojedynek jest o wiele ważniejszy niż puchar. W lidze nie dali byśmy przeciwnikowi robić takich dobitek, jak tu w niektórych sytuacjach. W najważniejszych momentach gracze podstawowi brali jednak ciężar gry na siebie - ocenił szkoleniowiec Spójni, Tadeusz Aleksandrowicz.

W czasie spotkania trener przyjezdnych nie był już jednak tak spokojny. Zwłaszcza w drugiej kwarcie, gdy jego podopieczni roztrwonili niemal całą wypracowaną przewagę. Wtedy szybko poprosił o dwie przerwy, a w trakcie drugiej nie szczędził swoim koszykarzom ostrych uwag. - To zespół z II ligi. Między nami jest różnica klasy. Nie możemy sobie pozwolić na pewne zagrania, które robiliśmy. Trener musiał nas zmobilizować. Jak najbardziej mu się to udało. Było to chyba potrzebne, żebyśmy się pobudzili - przyznał najlepszy strzelec stargardzkiej ekipy, Tomasz Stępień. - To był nasz pierwszy mecz w Pucharze Polski. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo wygrać, bo Basket pokonał Wilki Morskie. Zespół z niższej ligi wychodzi bardzo zdeterminowany, żeby pokazać, że potrafią grać w koszykówkę. To jak najbardziej pokazali. Staraliśmy się kontrolować ten mecz i udało nam się wygrać. Jesteśmy w kolejnej rundzie i czekamy, co dalej będzie - dodał.

Środowy pojedynek był również okazją do przetestowania kilku rozwiązań. Dziewiąty zespół I ligi w Pile pojawił się w najsilniejszym składzie, lecz rotacja różniła się od tej z gier o punkty. Sporo minut na parkiecie spędzili młodzi Kacper Kasprzak i Bartłomiej Wróblewski. Szansę dostał też Mateusz Witkowski. Najważniejszym nowym rozwiązaniem był jednak test na rozegraniu. Oprócz Kamila Michalskiego i Wróblewskiego, w drugiej połowie, grał tam Stępień. Nie zanotował jednak żadnej asysty, lecz zdobył 20 oczek (a w całym meczu 23). - Trener chce, żeby czasami Kamil odpoczywał i żebym wymieniał się z Bartkiem Wróblewskim. Staram się wypełniać zadania, których trener ode mnie wymaga. Myślę, że nie wyglądało to najgorzej. Na pewno to nie jest moja nominalna pozycja, ale będę starał się robić to jak najlepiej. Najważniejsze, żebyśmy wygrywali, bo to jest priorytet - przeanalizował koszykarz. - To na razie są eksperymenty - krótko swoją decyzję wyjaśnił trener Spójni.

Zespół z Pomorza Zachodniego można zaliczyć do połowy pierwszoligowców, która poważnie potraktowała rozgrywki Intermarche Basket Cup. Zadecydowała głównie bliska odległość, jaką Spójnia musiała pokonać oraz możliwość lepszego sprawdzenia założeń niż w trakcie wewnętrznego treningu. Solidną pracę wykonał także rywal stargardzian, który postawił wysoką poprzeczkę. Czy zatem zawodnicy ze Stargardu Szczecińskiego chcieliby wygrać kolejne dwa mecze i zagrać w grudniowym final four na szczeblu Polskiego Związku Koszykówki, a następnie zmierzyć się z rywalami z TBL? - To prestiż dla nas. Grając z zespołami z ekstraklasy można się też pokazać i zebrać cenne doświadczenie. Chcemy wygrywać każdy mecz i nie kalkulować, czy to jest puchar, czy liga. Musimy grać równo i po prostu wygrywać - stwierdził Stępień.

Najlepszego strzelca Spójni, który, podobnie jak cały zespół, gra nierówno poprosiliśmy o scharakteryzowanie problemu, z jakim w tym sezonie boryka się jego drużyna. - Nie potrafimy złapać jednego rytmu. Gramy dobrze, a później trochę słabiej. Trudno mi powiedzieć, co jest przyczyną. Miejmy nadzieję, że w Kielcach wygramy i forma będzie zwyżkowała. Najważniejsze, żeby awansować do Play-off, a wtedy może się wszystko wydarzyć - wytłumaczył.

Źródło artykułu: