Polak w ciągu 29,5 minuty nie trafił żadnego rzutu z gry - 0/6! To pierwszy taki mecz od 9 stycznia 2011 roku, kiedy Marcin Gortat był jeszcze rezerwowym w ekipie Suns. W sobotę nasz rodak jedyne punkty zdobył w linii rzutów wolnych. Do swojego dorobku dołożył także osiem zbiórek, przechwyt oraz blok. Sam jednak był zatrzymywany aż trzykrotnie przez rywali.
Po dwóch wygranych z rzędu Słońca nie miały wiele do powiedzenia w Salt Lake City. Jazzmani od początku dyktowali warunki, a różnicę robili podkoszowi. Świetnie grał Al Jefferson, który okazał się graczem meczu z 27 punktami i 14 zbiórkami. Niewiele gorzej spisał się Paul Millsap, który do 18 punktów dołożył również 13 zbiórek.
Kapitalnie grą Jazz kierował Jamaal Tinsley, który rozdał aż 14 asyst.
Gospodarze już w premierowej odsłonie odskoczyli na 10 punktów i nie pozwolili dogonić się już do ostatniej syreny. Prowadzili już różnicą 22 oczek, i choć w pewnym momencie Słońca zredukowały deficyt do pięciu punktów, ostatecznie Jazz cieszyli się z wygranej.
- Kiedy przegrywa się różnicą 22 oczek, to jest bardzo trudno. W każdym meczu mamy jedną kwartę bardzo złą w naszym wykonaniu. Czasami uda nam się dogonić rywala, czasami jednak nie - powiedział Luis Scola, zdobywca 21 punktów dla ekipy z Arizony.
Utah Jazz - Phoenix Suns 94:81 (29:19, 21:24, 27:18, 17:20)
(A. Jefferson 27 (14 zb), P. Millsap 18 (13 zb), G. Hayward 18 - L. Scola 21, J. Dudley 16, G. Dragic 13)
Phoenix mają w ogóle jakiegoś rezerwowego centra???Będzie lepiej.
W następnym meczu będzie lepiej.