Poszedłbym za Tabakiem w ogień - rozmowa z Filipem Dylewiczem, kapitanem Trefla Sopot

- Jest to taki człowiek, za którym się idzie w ogień pospolicie - ocenia Żana Tabaka, Filip Dylewicz z Trefla Sopot. Chorwacki szkoleniowiec przeniósł się z Trójmiasta do Caja Laboral Vitoria.

Karol Wasiek: Filip Dylewicz to trudny gracz do prowadzenia?

Filip Dylewicz: Nie ukrywam, że w przeszłości nie było łatwo ze mną pracować. Jednakże z biegiem czasu dużo się zmieniło i wydaję mi się, że jestem na tyle dojrzałym i mądrym w kwestii sportowej zawodnikiem, że nie stwarzam żadnych problemów. Kiedyś Filip Dylewicz zawsze się buntował, miał swoje zdanie i wydawało mu się, że jest mądrzejszy od wszystkich. Mogę powiedzieć, że teraz jestem innym graczem. Staram się pomagać zespołowi. Nawet sam trener Tabak to powiedział w rozmowie prywatnej, że był przygotowany do tego, że będzie ze mną walczył na każdym kroku, nawet na pięści (śmiech). Myślę, że jednak pozytywnie się zaskoczył.

Dążę do tego, że trener Tabak był jednym z nielicznych, jak niejedynym szkoleniowcem, który potrafił cię okiełznać?

- Nie musiał mnie tak naprawdę okiełznać. Jak już powiedziałem, ten okres wariacji i bycia niegrzecznym jest już dawno za mną i na pewno sam trener Tabak był zaskoczony tym, że można tak fajnie ze mną pracować. Mieliśmy bardzo dobre relacje i tym bardziej żałuję, że go tutaj nie ma już z nami. Był znakomitym fachowcem i trenerem. Umiał przekazać swoją wiedzę i myśl trenerską, ale był także znakomitym człowiekiem. Jeśli ktoś jest miły i w porządku do mnie to ja również jestem pozytywnie nastawiony do takiego człowieka.

A kiedy w twoim życiu pojawił się taki moment, w którym powiedziałeś stop wszystkim wariacjom?

- Myślę, że to wynikało po części z frustracji. Zawsze byłem uważany, nawet w wieku 27, czy 28 lat, że jestem młodym, perspektywicznym graczem i ten czas na mnie przyjdzie. Chociaż ja czułem, że zawodnicy, którzy często grali więcej ode mnie nie wnosili tego, co ja byłem w stanie wnieść. Z biegiem czasu uważam, że wcale dużo się nie myliłem. Później przyszedł trener, który nie lubił nikogo z nas, oczywiście Polaków. To była kolejna taka bariera, frustracja po raz kolejny. Taka jest moja praca, tak się toczą nasze losy. Po wyjeździe do Włoch zobaczyłem, że można nieco inaczej funkcjonować, egzystować i to wszystko zmieniło się diametralnie. Oczywiście mam czasami pewne wybuchy, ale jesteśmy mężczyznami. Każdy z nas ma swój charakter i nie jest to tak, że przez 10 miesięcy, które razem pracujemy i się widujemy, wszystko wygląda fajnie.

[b]

Pobyt we Włoszech też cię jakoś zmienił, ukształtował?[/b]

- Tak. Zauważyłem, że dosyć często trzeba pokazywać nie tylko grę dla zespołu, ale również indywidualne umiejętności i to mnie troszkę zgubiło we Włoszech. Byłem przyzwyczajony, że do tego w kolejnym sezonie będę miał kolejną szansę na to, żeby dobrze funkcjonować w zespole, tak jak to było w Prokomie Treflu Sopot. Mogę tylko żałować, że nie wyjechałem szybciej, bo teraz z perspektywy czasu, kiedy gramy w EuroCupie z naprawdę silnymi przeciwnikami, to mogę powiedzieć, że nawiązuje z nimi równorzędną walkę. Pozostaje niedosyt tego, że się nie spróbowało wcześniej.

Jako jeden z nielicznych dajesz sobie radę w tym EuroCupie. Nawet przeciwnicy doceniają twoją osobę, zdając sobie sprawę z tego, że jesteś najgroźniejszym zawodnikiem po stronie Trefla Sopot. To z pewnością miłe uczucie czytać takie wypowiedzi?

- Jest to naprawdę miłe, bo ci zawodnicy, którzy to mówią są znani w Europie. Zapamiętali mnie z czasów gry dla Prokomu Trefla. Wówczas to moja rola w zespole nie była jakaś wielka. Nie byłem wiodącym i najważniejszym zawodnikiem w drużynie. To jest miłe i fajnie jest w wieku 32 lat grać przeciwko takim zawodnikom, jak Laković, czy Domercant i udowadniać, że Polak potrafi.

Filip Dylewicz wierzy, że trener Żan Tabak poradzi sobie w Caja Laboral
Filip Dylewicz wierzy, że trener Żan Tabak poradzi sobie w Caja Laboral

Wróćmy na chwilę jeszcze do trenera Tabaka. Jaka była twoja pierwsza reakcja, jak trener przyszedł do was i zakomunikował, że opuszcza zespół na rzecz Caja Laboral?

- Byłem bardzo zaskoczony. Przygotowywaliśmy się do treningu, a do szatni akurat przyszedł prezes Kazimierz Wierzbicki i zaprosił nas na spotkanie. Wydawało się, że to spotkanie będzie szło w zupełnie innym kierunku niż później się okazało. Z jednej strony było to fajne, bo udowodniało wszystkie nasze opinie na temat jego pracy. To, że tak wielki klub z Vitorii się nim zainteresował to dobitnie pokazuje, że jego praca w Treflu została dostrzeżona.

Słyszałem, że trener Tabak rozdał wam na specjalnych karteczkach numer do siebie i zaznaczył, że zawsze możecie się do niego zgłosić z jakimś problemem. Faktycznie tak było?

- Tak. To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, jak wielkim trenerem i osobą był Żan Tabak. Każdemu z nas wręczył karteczkę z numerem telefonu i adresem e-mailowym. Zadeklarował, że w każdej chwili jest do naszej dyspozycji i chętnie służy pomocą. To pokazuje jego poziom inteligencji. Większość ludzi po trzech miesiącach rozstają się bez żadnych emocji, żegnają się i już.

Nie wiem, czy wiesz, ale trener Tabak zadebiutował w piątek w Eurolidze. Jednak jego premierowy mecz nie wypadł najlepiej, bo Caja Laboral przegrała 45:82... z Żalgirisem Kowno.

- Nie można spodziewać się wielkich wyników po trzech dniach pracy. Jestem spokojny, że trener Tabak spokojnie sobie tam poradzi. Zespołowo to na razie tam nie funkcjonują za dobrze, ale mając takich zawodników to myślę, że ten system trenera Tabaka się sprawdzi.

Rozumiem, że wierzysz w trenera Tabaka i jego warsztat?

-  Wierzę i liczę, że się sprawdzi. Jest to taki człowiek, za którym się idzie w ogień pospolicie. Bardzo żałuję, że go tutaj nie ma, ale z drugiej strony ta perspektywa jego rozwoju jest fajna i naprawdę trzymam kciuki, żeby mu się udało.

Źródło artykułu: