Nowy-stary szkoleniowiec już dwukrotnie prowadził pierwszy zespół Spójni, lecz ostatnio było to ponad pięć lat temu. Po minimalnej porażce w Kutnie oraz przegranej w pucharowym starciu z Wilkami Morskimi Ireneusz Purwiniecki doczekał się efektownego zwycięstwa przed własną publicznością. Stargardzianie, którzy w czterech wcześniejszych meczach u siebie nie przekroczyli granicy 60 punktów w wygranym pojedynku z AZS-em Politechniką Big-Plus Poznań zdobyli 97 oczek. Długo wydawało się, że Spójnia osiągnie trzycyfrową barierę.
- Gdybyśmy walczyli tak strasznie o nią być może by padła. Ktoś powiedział, że Spójnia od czterech sezonów nie rzuciła setki. Osiągnięty dorobek punktowy też cieszy. Przez te dwie minuty mogliśmy oddać parę rzutów, a nawet nie oddaliśmy przez głupie straty. Taki jest basket. Dobrze, że to było przy dość wysokim wyniku - wyjaśnił stargardzki trener. Rzeczywiście Spójnia blisko "setki" była w poprzednim sezonie w meczu z PC SIDEn Toruń, a ostatnio 101 punktów zdobyła w 2009 roku przeciwko Żubrom Białystok.
Forma Spójni rośnie. Zaobserwować to można szczególnie w rzutach trzypunktowych. W sobotę stargardzianie trafili 13 z 28 prób. W pierwszej połowie mieli ponad 50 proc. Skuteczności z za linii 6,75 metra. Trener Purwiniecki wyjaśnił, że jego zespół pracował nad poprawą dyspozycji rzutowej. - Rzutowo na pewno forma poszła w górę. Pracowaliśmy bardzo mocno nad rzutem w tym i ubiegłym tygodniu. Jeszcze w niektórych akcjach oddawaliśmy rzuty wtedy, kiedy nie trzeba. Pozycje rzutowe przyjdą i trzeba na nie poczekać. Adam Parzych podobnie, jak Tomasz Stępień jest strzelcem. Szkoda, że przytrafiła się kontuzja Bartka Szczepaniaka i to dosyć groźna, ale myślę, że Kacper Kasprzak jest w stanie go zastąpić - przyznał.