Wikana Start lepiej spisuje się we własnej hali, co udowodnił w sobotę i bez większych kłopotów odprawił z kwitkiem MKS Dąbrowa Górnicza. Twarda obrona w wykonaniu gospodarzy skutecznie utrudniła poczynania wyżej notowanemu przeciwnikowi. - Uchroniliśmy się od przestojów, przez które poprzednio przegrywaliśmy mecze. Zagraliśmy równo przez 40 minut i to dało efekt w postaci wyniku końcowego. Zaczęliśmy bić się o każdą piłkę. Staramy się jak najbardziej uprzykrzyć przeciwnikowi grę w ataku i to przynosi w efekty. Walka w obronie napędza nas do lepszej gry w ataku - podkreśla Łukasz Wilczek.
26-letni koszykarz to czołowy podający w I lidze, notujący średnio ponad pięć asyst w meczu. W sobotę nie tylko 7-krotnie asystował, ale również zapisał na swoim koncie 14 punktów przy niezłej skuteczności. - Akurat tak się ułożyło. W pierwszej piątce wychodzę z Michałem Sikorą i wymieniamy się na pozycji numer jeden. Ja nawet częściej gram na pozycji numer dwa. Wiadomo, nie jestem zawodnikiem rzucającym, aczkolwiek ostatnio wpadło. Jestem zadowolony, trenuję jak najwięcej tych rzutów - uważa były zawodnik AZS Politechniki Warszawa.
Wikana Start nie zaznał smaku zwycięstwa poza Lublinem od września. W poprzednich rozgrywkach także nie należał do potentatów i zaledwie dwa razy wygrał na wyjeździe. Obecnie zespół złapał jednak wiatr w żagle i nie zamierza zwalniać tempa. - Musimy zacząć wygrywać na wyjazdach, żeby odrobić straty z początku sezonu, bo nie ukrywajmy - źle zaczęliśmy te rozgrywki. Mam nadzieję, że teraz będzie szło nam tylko lepiej i zaczniemy od najbliższego meczu w Pruszkowie. Myślę, iż to jest równorzędny dla nas przeciwnik - ocenia Wilczek.