Bartosz Półrolniczak: Wygrana w Siedlcach pokazuje, że wasza forma idzie w górę, co zdecydowało o waszym sukcesie?
Maciej Klima: Zagraliśmy dobre zawody. Podobało mi się jak dzieliliśmy się piłką w ataku szukając otwartych pozycji, jak pomagaliśmy sobie w obronie. I to, że byliśmy cały czas skoncentrowani, bo z tym bywało ostatnio różnie. Mimo wszystko entuzjazm jest umiarkowany, a na ocenę formy jeszcze poczekajmy bo tego dnia trafiliśmy na drużynę, która przeżywa spory kryzys.
Kolejny mecz tracicie mało punktów, jesteście zadowoleni ze swojej defensywy?
- Może to banał, ale zawsze można coś poprawić. Jednak czuję, że coraz lepiej dogadujemy się na boisku, że wspólne treningi przynoszą efekty. Nie wiem tylko czy mała liczba straconych punktów to zasługa naszej obrony czy niestety mizerii rywali. Złamaliśmy SKK w parę pierwszych minut drugiej połowy. Nam wychodziło wszystko, oni chyba wyczekiwali już ostatniego gwizdka. I choć grają ostatnio fatalnie, uważam że mają ciekawy zespół. Zespół, którego oblicze może się zmienić w parę dni i który będzie przypominał ten z tamtego roku. Ja w nich wierzę.
Gracie bez Karola Dębskiego, więcej pracy pod koszem ma pan i Kamil Gawrzydek, poradzicie sobie z tym?
- Do podkoszowych tuzów których pan wymienił doliczmy jeszcze Bartka Dubiela (śmiech). I jeśli ominą nas urazy to sobie we trzech poradzimy. Ale Karola i tak szkoda. Dobry zawodnik i człowiek. Pasował do nas jak cholera.
W tym roku Sokół to mieszanka rutyny i młodości, jak pan ocenia swoich młodszych kolegów, co dają zespołowi?
- Podstarzałymi graczami, których z szacunku będę nazywał "rutyniarzami" mamy tylko dwóch. To Tomek Fortuna i Michał Baran. Ja i reszta chłopaków to ta wspomniana w mieszance młodość. Nie mnie z tego powodu wypowiadać się o czyjejkolwiek przydatności. Zamiast słodzić tu kolegom powiem tylko, że cieszę się bardzo, że gramy razem.
Dla pana to kolejny sezon w Sokole, co zdecydowało, że pan pozostał?
- Powinienem tu powiedzieć o bliskości rodziny, która niedługo znowu się powiększy. O pracy z trenerem Kaszowskim. O dobrej atmosferze. Ale zbiorę to jednak do kupki i egoistycznie podsumuje, że jest mi tu po prostu dobrze.
Grał pan już w ekstraklasie, jak pan oceni różnice między PLK a 1 ligą i co panu dała gra w ekstraklasie?
- W ekstraklasie występowałem jeden sezon grając dla Stali Stalowa Wola. Z racji niewielkiego stażu wiele ciekawego nie powiem. Na pewno kluby są bardziej profesjonalne, gracze obdarzeni lepszymi warunkami fizycznymi i umiejętnościami. Ale jest to naturalna rzecz, przecież jest to wyższa klasa rozgrywkowa. 1 liga nie jest jednak kopciuszkiem. Jest wielu graczy, którzy szczebel wyżej już występowali i wielu którzy dopiero w TBL zagrają. Liga jest bardzo wyrównana, a atmosfera w niektórych halach pierwszoligowych ekstraklasie nie ustępuje.
Co roku macie bardzo ograniczone środki finansowe, i co rok jesteście rewelacją ligi, w czym tkwi sekret Sokoła Łańcut?
- Prawdą jest, że nigdy Sokoła nie wymienia się w roli faworyta, ale nie zapominajmy, że łańcucki klub występuje nieprzerwanie w pierwszej lidze od 9 lat. Rewelacją był w swoim pierwszym sezonie, dziś nazwałbym nas raczej solidnym ligowcem. Sekret? To raczej zasługa trenera Kaszowskiego. Najpierw znaleźć wartościowych graczy, którzy o swojej wartości będą musieli dopiero przekonać. Ponadto graczy którzy do zespołu pasują charakterologicznie czyt. "dobry chłop" i a propos budżetu, graczy którzy zaniżają nam niestety średnią krajową. Natomiast schemat przygotowań do ligi z roku na rok zmienia się w niewielkim stopniu. I to akurat można skwitować powiedzeniem, że lepsze jest wrogiem dobrego.
Bardzo dobrze gracie u siebie. Wygrane na własnym parkiecie to dla was klucz do play off?
- Każde zwycięstwo to cegiełka do play off. Własne boisko, kibice, i brak wyczerpującej podróży to atuty, których nie wolno nam nie wykorzystać.
Przed wami mecz z Polonią Przemyśl, jak się do niego przygotowujecie?
- Na pewno przeanalizujemy grę przeciwnika i wyciągniemy odpowiednie wnioski. Do tego derby Podkarpacia zawsze podgrzewają dodatkowo atmosferę. Zapowiada się bitwa, zwłaszcza że pewnie pojawi się też spora grupa kibiców niedźwiadków.
Graliście już ze sobą przed sezonem w Tarnobrzegu, pomoże wam to w jakiś sposób rozpracować rywali?
- Mecze przedsezonowe są tak różne od ligowych, że z tamtego spotkania nie ma co wyciągać wniosków. Gotowej recepty na zwycięstwo w najbliższym meczu nie ma. Na pewno jednak nie wygra meczu drużyna, która nie zostawi serca na boisku.
Ostatnio nie zagrał Kacper Młynarski, będzie mógł wam pomóc już w sobotę?
- Kacpra położyła choroba. Nadawał się do łóżka a nie do autobusu, więc go nie wzięliśmy. W sobotę sobie tą absencje pewnie odbije.
Jak na tle ligi ocenia pan siłę Sokoła?
- Myślę, że jesteśmy zespołem, który realnie może myśleć o play off. Ale do celu jeszcze daleka i żmudna droga. Na razie najlepiej radzą sobie drużyny z Wrocławia i Kutna. Wzorem większości w nich upatrywałbym faworyta do awansu. Niespodzianki jednak mile widziane.
A sama liga czymś pana zaskoczyła?
- Nie zaskoczyła, ale jest chyba najmocniejsza personalnie odkąd w niej gram. A typowanie wyników większości meczy jest dość ryzykowne.
Jak w trzech zwrotach opisałby pan Sokoła Łańcut w sezonie 2012/2013?
- W trzech bardzo krótkich: - Dobra atmosfera - celne rzuty - a wszystko co nie wpada zbieramy i wsadzamy z impetem do kosza (śmiech).
Derby to coś więcej niż zwykły mecz - rozmowa z Maciejem Klimą, koszykarzem Sokoła Łańcut
W coraz lepszej formie jest Sokół Łańcut. Podopieczni Dariusza Kaszowskiego zdemolowali pogrążone w kryzysie SKK Siedlce. W sobotę zmierzą się w derbach Podkarpacia z Polonią Przemyśl.