Bartosz Półrolniczak: Był temat twojego pozostania w zespole już po poprzednim sezonie?
J.T. Tiller
: Jasne, że tak. Rozmawiałem z trenerem, gdy przyleciał do USA. Szukał graczy, którzy mogli grać w jego drużynie. My też byliśmy brani pod uwagę, czyli gracze którzy grali w Tarnobrzegu w poprzednim sezonie. Jeśli chodzi o mnie, to bardzo chciałem zostać. Jednak jak przychodzisz do Europy, to pierwszy sezon jesteś anonimowy. Potem już masz określoną markę i chcesz się rozwijać, mieć coraz lepsze warunki. Każdy wie, o czym mówię. Trener był szczery, i powiedział co i jak. Naszych warunków nie byli w stanie zadowolić, zwłaszcza, że mieliśmy inne oferty. Jesteśmy przyjaciółmi, potraktowaliśmy się poważnie.
To powiedz coś o tych innych ofertach.
-
Miałem parę ofert z różnych krajów, nie chcę już teraz mówić kto i gdzie. Negocjacje źle się potoczyły, i nie miałem klubu. Związane to było z wieloma czynnikami, które były ode mnie niezależne. Teraz trochę się zmieniło. Nie miałem klubu, ale byłem ciągle w treningu, więc jestem przygotowany. Mogłem podpisać kontrakt w każdej chwili, więc nie mogłem sobie pozwolić na rozluźnienie.
Gdy pojawiała się szansa wrócić co sobie pomyślałeś?
-
Byłem wolnym graczem, a gdy dowiedziałem się, że trener szuka zawodnika, byłem bardzo szczęśliwy. Znamy się, wiedziałem, że wszystko będzie dobrze. Jestem bardzo zmotywowany by się ludziom z Tarnobrzega odpłacić dobrą grą. Nie miałem wątpliwości, wszystko poszło szybko, i jestem (śmiech).
Twój pierwszy mecz pokazał, że znasz ligę i graczy, mimo braku zgrania dobrze sobie poradziłeś.
-
Myślę, że zagrałem dobre zawody. Brakuje mi jak mówisz znajomości kolegów, i zgrania z nimi. Wszystko przyjedzie z czasem, i na pewno będzie jeszcze lepiej. Widzę potencjał w tej drużynie, jest bardzo podoba to tej rok temu. Styl gry mi bardzo odpowiada, lubię szybką i agresywną grę.
Brakło tylko wygranej z Asseco Prokomem...
-
Niestety brakło nam jednej dobrej akcji... Z jednej strony graliśmy z mistrzem Polski, ale z drugiej przebieg meczu pokazał, że mamy potencjał i spokojnie mogliśmy wygrać. Brakło nam cierpliwości w pewnych momentach. Szczęście też nie było po naszej stronie tego dnia. Trudno, trzeba się z tym pogodzić, przed nami kolejny mecz i mamy szansę wyciągnąć wnioski i zagrać lepiej.
Co twoim zdaniem było najlepsze w waszej grze?
-
Zarówno defensywa, jak i ofensywa była ok. Poza może pewnymi fragmentami. Umiejętności sportowe były na dobrym poziomie. Były oczywiście błędy, ale to normalne w tej grze. Trzeba grać równo przez cały mecz. Dobry team wykorzysta twoje słabe 2-3 minuty i zmarnujesz całą dobrą robotę.
Co poza tym jest do poprawy przed meczem z Treflem?
-
Koncentracja i lepsze wykończenie akcji w końcówce. W tym ostatnim meczu chyba za szybko chcieliśmy odjechać na 20 punktów i to się na nas zemściło. Trzeba grać z zaufaniem do siebie i cierpliwie. Pod koniec już po tych paru złych akcjach, mieliśmy za dużo w głowie. Trzeba nad tym pracować, by nie mieć wątpliwości w decydujących akcjach.
Rok temu wygraliście w Sopocie po bardzo wyrównanej walce, pamiętasz ten mecz?
-
Jasne (śmiech)! To był nasz najlepszy miesiąc w zeszłym sezonie, świetne wspomnienia. Mam nadzieję, że w tym roku też tam wygramy, i sprawimy kibicom radość.
Nie obawiasz się tego meczu?
-
Nie, w sporcie nie ma miejsca na strach. Szacunek i nic więcej. To koszykówka czyli piękna rywalizacja, każdemu kto wychodzi na parkiet należy się szacunek, niezależnie czy jest pierwszy w tabeli czy nie. Takie mecze wywołują dodatkową mobilizację, to plus meczów z silnymi rywalami.
Rozgrywasz sobie w głowie już ten mecz?
-
Powoli tak. Na pewno podstawa, to zagrać równo. Stać nas na walkę z najlepszymi. Myślę, że zarówno ja jak i Doaks, wnieśliśmy dużo pozytywnej energii do drużyny. Nasza gra nie jest zła, poznamy się lepiej i to też powinno sprawić, że będzie łatwiej nam grać ze sobą. Trzeba zadbać o zbiórki, tak dobra drużyna nie może mieć wielu szans ponowienia akcji, bo to nas może zniszczyć.
W tym sezonie pewnie chcesz zrobić to, czego nie udało się osiągnąć rok temu.
-
No pewnie, chcę zdobyć mistrzostwo (śmiech). Jest początek sezonu, wiem, że drużyna miała problemy, ale już jesteśmy na prostej. Potrzeba jednego zwycięstwa, a wszystko już pójdzie. Ciężej jest wygrywać, bo jest mniej ekip. Inni nam nie odskoczyli, bo liga jest wyrównana i każdy urywa punkty każdemu. To w tej sytuacji dla nas bardzo pomocne. Chcę zagrać w play off.
Indywidualnie stawiasz sobie jakieś wyzwanie?
-
Chcę dawać drużynie to, co mam najlepsze. Oczekuję tylko, że będę grał jeszcze lepiej.
Gdy ostatnio wyczytano twoje nazwisko przed meczem, kibice bardzo gorąco cię przywitali, było to coś wyjątkowego?
-
Naprawdę byłem dumny. Fani mojej drużyny są świetni, kocham ich. To kolejna rzecz, dla której chciałem wrócić. Atmosfera wokół drużyny i zainteresowanie nią to coś, co zwiększa jej wartość.
Ten sezon będzie dla ciebie łatwiejszy niż ten debiutancki?
-
Teraz już nie jestem nowy. Wiem dużo o lidze, kraju, ludziach i stylu życia. Nie musiałem się właściwie aklimatyzować. To jest z pewnością łatwiejsze. Ale z drugiej strony, mniej mi będzie wybaczane. Muszę grać jeszcze lepiej, i dawać z siebie jeszcze więcej. Sam od siebie będę wymagał również, a może przede wszystkim jeszcze więcej.
Poprzedni sezon sprawił, że zrobiłeś postęp jako gracz?
-
Zdecydowanie tak. Od czynników psychicznych do tych typowo sportowych. To było dla mnie wspaniałe doświadczenie. Mnóstwo się nauczyłem, poznałem wielu świetnych ludzi. Jestem niesamowicie szczęśliwy, że mam szansę kontynuować to doświadczenie.
Rozmawiałeś z trenerem o twojej roli w tej drużynie?
-
Nie za wiele, bo już się na tyle znamy, że rozumiemy się doskonale. Trener oczekuje, że będę dawał drużynie to, czego nie dawał jej mój poprzednik. Agresja w obronie, napędzanie gry, i przede wszystkim kreowanie pozycji kolegom. Mam tu być jednym z liderów, brać odpowiedzialność i pomagać wygrywać.
Spodziewałeś się, że zagrasz jeszcze w jednej drużynie z Nicchaeusem Doaksem?
-
Marzyłem o tym, ale na pewno nie sądziłem, że to się stanie w Tarnobrzegu i to już w tym sezonie (śmiech). To coś naprawdę świetnego dla nas obu, jesteśmy przyjaciółmi. Możemy dać tej drużynie bardzo dużo, nie tylko na parkiecie.
Co jest najtrudniejsze dla ciebie w graniu w naszym kraju?
-
Nie ma wiele takich rzeczy, oczywiście życie ogólnie jest inne, ale to nie miało w moim przypadku wiele wspólnego z graniem. Radziłem sobie z tym dobrze. Pewne elementy są inne, ale to można szybko opanować.
Polska liga nie należy do najmocniejszych w Europie, co może przekonać gracza do podpisania kontraktu w Polsce?
-
Moim zdaniem liga nie jest taka zła, jak wielu uważa. Jest dla kibiców atrakcyjna, bo jest wyrównana. Dla graczy jest atrakcyjna, bo można zrobić kolejny krok w swojej karierze. Są świetni kibice i fajna atmosfera. Wielu graczy którzy tu grali, zrobiło naprawdę niezłe kariery. Talentów tu nie brakuje, trzeba ciężko pracować i wierzyć w siebie. Za parę lat polska koszykówka będzie poziom wyżej, jeśli te talenty właściwie się rozwiną.
Na koniec pytanie nie związane z koszykówką. Wiesz, że dużo ludzi w Tarnobrzegu uważa, że jesteś bardzo podobny do Ushera?
-
(śmiech). Kiedyś ktoś mi to mówił. Myślałem, że to tylko jedna osoba tak myśli. Cóż, to bardzo zabawne, mam dystans do siebie, takie porównania są naprawdę bardzo miłe (śmiech).