Phoenix Suns przegrali czwarty mecz z rzędu i są coraz niżej w klasyfikacji Konferencji Zachodniej. W poniedziałek mieli jednak swoje szanse w meczu przeciwko Memphis Grizzlies - niespodziewanemu liderowi całej ligi. Prowadzili niemalże przez cały mecz, lecz ostatecznie roztrwonili nawet 16 punktową przewagę (45:29).
W końcówce regulaminowego czasu gry kluczowy rzut trafił Rudy Gay, a w dogrywce nie było mocnych na Zacha Randolpha. Leworęczny podkoszowy Niedźwiadków dwukrotnie trafił sprzed nosa Marcin Gortat i przypieczętował wygraną gospodarzy oraz swój wielki mecz, zdobywając 38 punktów i 22 zbiórki.
- Graliśmy dobrze przez trzy kwarty. Potem nagle coś się zmieniło, jakby wyłączył ktoś zasilanie i przestaliśmy grać - przyznał po meczu Gortat, który miał 11 punktów i siedem zbiórek. Polak oddał w całym meczu tylko cztery rzuty z gry, trafiając trzy z nich. Na parkiecie spędził 35 minut, choć całą czwartą kwartę przesiedział na ławce rezerwowych.
19 punktów zdobył najskuteczniejszy wśród pokonanych Goran Dragić. Dwucyfrowy wynik wynik punktowy mieli również Scola, Dudley, O'Neal i Brown.
Słońca z bilansem 7-12 zajmują 13. miejsce na Zachodzie a kolejny mecz rozegrają w czwartek z Dallas Mavericks. Co ciekawe, jak wyliczyli statystycy ekipa Alvina Gentry'ego w 15 z 19 meczów notowała momenty kiedy przegrywała różnicą co najmniej 10 punktów.
Memphis Grizzlies - Phoenix Suns 108:98 (18:25, 27:27, 23:20, 26:22, 14:4)
(Z. Randolph 38 (22 zb), Q. Pondexter 16, M. Gasol 14 - G. Dragic 19, L. Scola 16, J. Dudley 13)