Fantastyczny zryw mistrza - relacja z meczu Wisła Can - Pack Kraków - Tarsus Belediye Spor

Emocji w środowy wieczór pod Wawelem nie brakowało. Gospodynie były już w bardzo złym położeniu, ale nagła odmiana w trzeciej kwarcie pozwoliła im przechylić szalę zwycięstwa

Adam Popek
Adam Popek

Początek spotkania był dość niemrawy. Oba zespoły bardziej chciały wybadać swoje atuty i nie ryzykowały jakichś huraganowych zrywów. W szeregach gospodyń dobrze spisywała się Dora Horti. Węgierka, widząc, że Tina Charles jest mocno pilnowana przejęła ciężar zdobywania punktów, co wyraźnie ją podbudowało. Turczynki jednak nie pozostawały dłużne. Skuteczne rzuty z dystansu Shay Doron oraz nieobliczalnej Danielle Robinson sprawiły, iż w połowie kwarty wygrywały 8:6. Kłopotów miejscowym przysparzała zwłaszcza ta pierwsza. Poza nadawaniem tempa akcjom świetnie wynajdywała dla siebie czyste pozycje, wobec czego jej powstrzymanie wydawało się wówczas priorytetem. Między innymi z tego powodu też trener Jose Ignacio Hernandez poprosił o czas, bo sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli.

Szczegółowe instrukcje w pewnym stopniu pomogły Wiśle. Przebudziła się wspominana Charles, która wcześniej pozostawała w cieniu koleżanek. Amerykanka trafiła między innymi równo z końcem kwarty, niwelując jednocześnie większość strat.

W drugiej "ćwiartce" Biała Gwiazda przez moment funkcjonowała na wysokich obrotach i publika zgromadzona w hali przy ulicy Reymonta liczyła, że swobodnie przejmie inicjatywę. Tymczasem zapędy te ostudziła Robinson. Preferująca niekonwencjonalny, a chwilami wręcz szalony styl zawodniczka parokrotnie zaskoczyła małopolską defensywę i euroligowy debiutant prowadził 30:24.
Ławka Białej Gwiazdy znów miała powody do radości Ławka Białej Gwiazdy znów miała powody do radości
Bez wątpienia większego wsparcia spodziewano się po Alanie Beard. Doświadczona skrzydłowa była non stop aktywna, tyle że nie przekładało się to na produktywność zagrań. Zaskoczyła natomiast Paulina Pawlak. Polka dała ważną zmianę i do spółki z Charles rozruszała nieco drużynę. Jednak wciąż mankament stanowiły drobne błędy w obronie. Ku zmartwieniu osób związanych z mistrzem kraju kumulowały się przy najmniej odpowiednich okolicznościach, co rywalki wykorzystywały bezlitośnie. Efektem tego przerwę spędziły z ośmioma "oczkami" zaliczki.

Po długiej pauzie zrobiło się jeszcze mniej optymistycznie. Podopieczne trener Erdal Yegin podkręciły śrubę i dowodzone przez świetnie dysponowaną Doron pędziły naprzód, zupełnie nic nie robiąc sobie z obecności teamu spod Wawelu. Ten ostatni przede wszystkim nie dawał rady ich zatrzymać, a także za rzadko umieszczał piłkę w obręczy. Ta droga po prostu nie mogła zagwarantować czegokolwiek.

Wielka metamorfoza złotego medalisty FGE nastąpiła około trzy minuty przed decydującą batalią. Zdając sobie sprawę z powagi starcia wykrzesał resztki sił i systematycznie zmniejszał dystans do oponenta. Słowa pochwały należało skierować pod adresem Beard, która "wystrzeliła" i praktycznie w pojedynkę ciągnęła całą ofensywę krakowianek. Odwaga połączona z zaangażowaniem 30-latki pozwoliły dogonić Tarsus, więc kwestia zwycięstwa pozostawała otwarta!

Ostatnie dziesięć minut cechowało się zgodnie z przypuszczeniami ogromnymi emocjami. Oprócz wspominanych już postaci sporo kolektywowi dawała Justyna Żurowska. Fakt, marnowała też dogodne okazje, ale ogólnie pokazała się z tej lepszej perspektywy. Mówiąc z kolei o formacjach ewidentna poprawa nastała w obronie. Rywal miał znacznie trudniejsze zadanie pod tablicą przeciwnika, a ogólny wynik zwiększał w zasadzie tylko rzutami osobistymi.

Zupełnie inaczej sprawa wyglądała u gospodyń. Te rozkręcały się z każdą chwilą i niespełna dwie minuty przed finiszem prowadziły 74:69. Tradycyjnie największy spokój wobec wszechobecnych nerwów zachowała Charles, kończąc skrupulatnie ułożone zagrywki z zimną krwią. Wtórowała jej Cristina Ouvina. Hiszpanka specjalnie nie rwała się przed szereg jeśli chodzi o rzuty, lecz zanotowała choćby niezwykle istotny przechwyt czym zapoczątkowała jedną z kontr, która dopełniła sukcesu.

Prawdę powiedziawszy przyjezdne walczyły nieustępliwie i nawet mogły zdobyć pełną pulę. Jednak chybiły tuż przed zakończeniem rywalizacji.

Wisła Can Pack Kraków - Tarsus Belediyesi 74:73 (16:18, 19:25, 22:16, 17:14)

Wisła Can Pack: Tina Charles 27 (16 zb), Alana Beard 14, Anke DeMondt 9, Dora Horti 9, Justyna Żurowska 8, Katarzyna Krężel 3, Paulina Pawlak 2, Cristina Ouvina 2.

Tarsus:
Shay Doron 22, Danielle Robinson 15, Melisa Can 14 (12 zb), Delisha Milton-Jones 13, Dila Askin 4, Deniz Colakoglu 3, Liene Jansone 2, Melike Talaslioglu 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×