Cristina Ouvina: Sukces dzięki obronie

Zwycięstwo w ostatniej kolejce Euroligi bardzo poprawiło humory wszystkim w ekipie spod Wawelu. Zresztą wobec zagrożenia bilansem 2-4 przed rundą rewanżową nie powinno to dziwić.

Kilka dni wcześniej krakowianki nie popisały się i w bardzo złym stylu przegrały z Matizol Liderem Pruszków, wystawiając na próbę nerwy osób zaangażowanych w życie klubu. Zachodziły obawy czy zespół zdoła ponownie zyskać optymalną koncentrację i podejść do konfrontacji z Tarsus Belediye Spor bez zbędnego zdenerwowania.

W środę przez pewien czas wydawało się, że o korzystnym rezultacie można zapomnieć, lecz diametralnie inna druga połowa oraz trochę szczęścia w końcówce zapewniły Białej Gwieździe pełną pulę. - Taki finisz, wbrew całej otoczce bardzo cieszy - dodaje Cristina Ouvina.

Metamorfoza, jaką podopieczne Jose Ignacio Hernandeza przeszły podczas trzeciej kwarty, wzbudziła uznanie. Skutecznością zaczęła imponować Alana Beard, która wcześniej nie potrafiła seryjnie punktować, a ponadto wiślaczki zacieśniły defensywę. - Sukces odniosłyśmy dzięki tylnej formacji. Odegrała ona kluczową rolę. Solidnie broniąc miałyśmy później liczne okazje do przeprowadzania kontr - bez namysłu wskazuje przyczynę wygranej Hiszpanka.

Cristina Ouvina mimo niezaleczonego urazu mięśnia pomogła zespołowi pokonać turecki Tarsus
Cristina Ouvina mimo niezaleczonego urazu mięśnia pomogła zespołowi pokonać turecki Tarsus

Jednak pierwsze dwadzieścia minut nie przyniosło ze sobą aż tak wielu korzystnych czynników. Gospodynie pozostawiały rywalkom zbyt dużo swobody przy oddawaniu rzutów, wobec czego ciężko było im utrzymać nawet stan remisowy. - Fakt, lepiej zaprezentowałyśmy się dopiero po zmianie stron - przyznaje szczerze.

22-letniej rozgrywającej akurat trudno przychodziło wykazanie stu procent umiejętności. Wciąż dawał o sobie znać uraz mięśnia, jakiego doznała w potyczce z Rivas Ecopolis Madryt, więc też zweryfikować należało oczekiwania wobec niej. Jednak pomimo niedogodności, w jednym z istotniejszych momentów zanotowała fantastyczny przechwyt, powstrzymując atak oponenta i jednocześnie zapoczątkowując szturm miejscowych. - Biegłam tuż za jedną z koszykarek. Wyczekałam chwilę i… zabrałam piłkę pomiędzy jej nogami - śmieje się eks-playmaker Mann Filter Saragossa.

Na koniec nie zapomina o licznie przybyłych fanach. - Przy takiej publice nie wypada przegrywać!

Źródło artykułu: