Sytuacja kadrowa w Spójni Stargard Szczeciński robi się nieciekawa. W prawdzie po kontuzji powrócił Bartłomiej Szczepaniak, a pauza Bartłomieja Wróblewskiego może potrwać jeszcze przez jeden ligowy mecz, lecz ostatnie rezultaty to proste przełożenie personalnych możliwości. Spójnia po serii trzech zwycięstw doznała dwóch podobnych porażek na Podkarpaciu. W niedzielę w Krośnie 64:85, a dwa dni później w Przemyślu 56:74. Warto również dodać, że jedyny nominalny rozgrywający, Kamil Michalski, w dwóch ostatnich pojedynkach grał z kontuzją a mimo tego niewiele czasu mógł spędzić na ławce rezerwowych.
- Muszę go usprawiedliwić, bo chłopak gra z kontuzją, którą złapał w meczu z AZS-em Radex - przyznał po meczu w Przemyślu szkoleniowiec zachodniopomorskiej drużyny, Ireneusz Purwiniecki. - Mamy skomplikowaną sytuację na pozycji rozgrywającego. Jeden koszykarz jest kontuzjowany, a drugi gra z kontuzją. Mam nadzieję, że te wszystkie sytuacje pick'n'roll nie były zatrzymywane właśnie z powodu kontuzji Michalskiego. Tak nie można bronić na odległości trzech metrów od zawodnika. Rozgrywający przeciwników robią, co chcą w takiej sytuacji. W tym momencie z góry się sypie obrona. To i tak dobrze, że straciliśmy tylko 74 punkty - dodał oceniając podkarpackie występy swoich podopiecznych.
Spójnia dobrze rozpoczynała ostatnie starcia. W Krośnie prowadziła 11:5 i była równorzędnym rywalem przez pierwsze dwadzieścia minut. W Przemyślu Stargardzianie wygrali pierwszą kwartę, lecz w pozostałych nie nawiązali walki nie wytrzymując tempa rywali. Zawodziła szczególnie defensywa, lecz i skuteczność z upływem minut malała. - Nie mamy rotacji na obwodzie. Szczepaniak dopiero wraca do gry i widać też, że się oszczędza pod względem obrony. Wróblewski jest w domu. Tracimy siły przez mniejszą rotację. Czym dalej w mecz, tym gorzej. Polonia grała normalnie, ale My słabo. W ataku brakowało wiary i pewności siebie. Nawet z pod kosza nie wrzucaliśmy punktów. Będziemy nad tym pracować - zapewnił.