Knicks bezapelacyjnie lepsi od Spurs!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po dwóch porażkach z rzędu podnieśli się wreszcie New York Knicks. W drugim z czwartkowych spotkań, Minnesota Timberwolves uporała się natomiast z Denver Nuggets.

New York Knicks zdołali przerwać zwycięską passę San Antonio Spurs, ogrywając ich już po raz drugi w tym sezonie. Gospodarze z Madison Square Garden nie dali cienia wątpliwości rywalom i po bardzo dobrym spotkaniu przypieczętowali 22 zwycięstwo w obecnych rozgrywkach.

Podopieczni Gregga Popovicha tylko w pierwszej połowie dotrzymywali kroku miejscowym. Po zmianie stron Knicks nastawili celowniki i bezlitośnie wykorzystywali każdy błąd w defensywie gości, trafiając przy tym z niezłą skutecznością. Bardzo dobre spotkanie rozegrał Carmelo Anthony, który wywalczył 23 punkty i 8 zbiórek. Ważną cegiełkę do sukcesu swojego zespołu dołożył również JR Smith, autor 20 punków z ławki.

Drużyna przegrana w całym spotkaniu trafiła zaledwie 28 na 77 oddanych rzutów z gry (36 procent), a ich najlepszym strzelcem okazał się Gary Neal, który skompletował marne 12 "oczek". Spurs o tej porażce będą chcieli z pewnością bardzo szybko zapomnieć.

- Obrona nowojorskiego zespołu była świetna. Wyszli w trzeciej kwarcie i po prostu zaczęli rzucać. Nam zabrakło trochę paliwa. Knicks grali dobrze i kopnęli nas w tyłek - w swoim stylu komentował wydarzenia na parkiecie rozgoryczony trener San Antonio Spurs.

New York Knicks - San Antonio Spurs 100:83 (22:19, 20:21, 25:20, 33:23)

Knicks: Anthony 23, Smith 20, Novak 15.

Spurs: Neal 12, Parker 11, Duncan 11, Green 9.

***

Miłą małą niespodziankę sprawiła swoim kibicom drużyna z zimnej Minnesoty. "Leśne Wilki" po emocjonującym spotkaniu ograły faworyzowanych Denver Nuggets 101:97. W niesamowity rytm wpadł Kevin Love, który po niespełna 24 minutach gry miał na swoim koncie już 12 punktów i 17 zbiórek. W dalszej części spotkania 24-letni podkoszowy nabawił się jednak kontuzji palca. Na razie nie wiadomo jeszcze na ile jest ona poważna.

Timberwolves, nawet bez swojego lidera potrafili wspiąć się na wyżyny możliwości i w końcowych fragmentach przypieczętować efektowne zwycięstwo nad miejscowymi "Bryłkami". Gości do zwycięstwa poprowadził Jose Juan Barea, który z ławki zaaplikował przeciwnikom 17 punktów i rozdał 5 asyst. Rozgrywający zdobywał też kluczowe punkty w decydującej kwarcie.

Po stronie Nuggets z przyzwoitej strony zaprezentował się Andre Iguodala oraz Ty Lawson. Ten pierwszy zdobył 14 "oczek", zebrał 7 piłek i rozdał 6 asyst, rzucając jednak na kiepskiej skuteczności. Atletyczny rozgrywający z ławki zdołał natomiast uzbierać 16 punktów w 23 minuty.

Denver Nuggets - Minnesota Timberwolves 97:101 (25:23, 18:24, 27:22, 27:32)

Nuggets: Lawson 16, Koufos 16, Iguodala 14, Brewer 12, Gallinari 12.

Timberwolves: Barea 17, Shved 17, Kirilenko 14, Ridnour 14, Love 12.

Źródło artykułu:
Komentarze (6)
Radymirski
4.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Spurs maja chyba najdluzsza i najbardziej wyrownana lawke rezerwowych, wiec na zmeczenie meczami wyjazdowymi bym nie zwalal wszystkiego.  
avatar
unvoid
4.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Melo zrobił swoje, świetni Prigioni z Novakiem, JR to już w ogóle nikt nie mógł zatrzymać, alley oop z 4 kwarty ozdobą meczu. Jak stat będzie się powolutku rozkręcać to może coś ugrają w tym ro Czytaj całość
jimijim
4.01.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
nie jest to jakieś wielkie zaskoczenia, Spurs'i mają cholernie ciężki kalendarz rozgrywek, z czołowych zespołów ligi praktycznie tylko oni grali więcej meczów wyjazdowych niż u siebie, nie wspo Czytaj całość
avatar
Al Paczino
4.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ładnie ich sprali :D