Stelmet to dla mnie wyzwanie - wywiad z Dejanem Borovnjakiem, nowym graczem Stelmetu Zielona Góra

- Wbrew moim ostatnim występom nie jestem kimś, kto patrzy na statystyki. Gram najlepiej, jak umiem, a Stelmet do dla mnie wyzwanie - mówi w wywiadzie Dejan Borovnjak, nowa gwiazda z Zielonej Góry.

Michał Fałkowski: Jakbyś zareagował, gdyby ktoś powiedział ci przed podpisaniem kontraktu, że w dwóch pierwszych meczach ligowych rzucisz 50 punktów?

Dejan Borovnjak: Przyznałbym, że ma nie po kolei w głowie (śmiech).

No właśnie. Jak to jest możliwe, że nowy zawodnik w ciągu kilku treningów przedarł się przez gęstą rotację [b]w drużynie i z marszu wywalczył nie tylko miejsce w pierwszej piątce, ale na pierwszym planie zespołu?[/b]

- Ja naprawdę nie spodziewałem się tego, że aż z takim impetem rozpocznę swoją przygodę ze Stelmetem Zielona Góra. Nie znałem praktycznie żadnych zawodników przed przyjazdem tutaj, nie znałem taktyki... Trudno jest mi cokolwiek powiedzieć, bo, szczerze mówiąc, moja aktualna forma to również i dla mnie zaskoczenie. Przyjechałem tutaj i oczywiście chciałem jak najszybciej wejść w rytm meczowy, ale nie przypuszczałem, że stanie się to tak szybko.

W dwóch ostatnich meczach całkowicie przyćmiłeś dotychczasowe największe gwiazdy Stelmetu Zielona Góra, Waltera Hodge’a i Quintona Hosley’a...

- Co mam w związku z tym powiedzieć? Starałem się grać jak najlepiej umiem, moim celem nie była jakaś prywatna rywalizacja z moimi kolegami z drużyny. Szczerze mówiąc, nawet ich nie znałem przed podpisaniem umowy. Może trochę kojarzyłem Quintona, może nawet grałem przeciwko niemu, ale nie jestem pewien. A o Walterze dowiedziałem się dopiero kilka dni przed przybyciem do Zielonej Góry.

Przedtem mówiło się, że Stelmet ma dwie największe gwiazdy Tauron Basket Ligi. Teraz ma trzy?

- Ja nie jestem żadną gwiazdą. Jestem normalny, a na parkiecie staram się grać najlepiej, jak umiem. Poza tym nie sądzę by Walter i Quinton oczekiwali statusu ligowych gwiazd. Oni też są bardzo normalnymi ludźmi.

Szukałem w statystykach, przeczesałem kilka lat polskiej ekstraklasy, ale nie znalazłem zawodnika, który miałby tak mocne przywitanie z Tauron Basket Ligą. Wiedziałeś o tym, że prawdopodobnie nie było nikogo takiego?

- Nie, nie wiedziałem, choć ktoś z moich kolegów powiedział mi, że nie widział nigdy czegoś podobnego (śmiech). Cóż, to miłe, ale ja tego pierwszego meczu nie liczę, bo przegraliśmy...

Przeciwko Asseco Prokomowi Gdynia świetnie dogadywałeś się z Walterem Hodgem, który sześć ze swoich 10 asyst zanotował dzięki twoim punktom. Gracie ze sobą dopiero od kilku dni, lecz wasza współpraca wygląda jakbyście trenowali co najmniej kilka miesięcy...

- To akurat jest bardzo proste dlaczego tak się dzieje. Walter świetnie czuje tempo gry i widzi, jak poruszają się jego partnerzy na parkiecie. Stąd wie gdzie i kiedy ma podać by były łatwe punkty. Poza tym, ja też od pierwszego treningu zwróciłem uwagę na to, by zawsze trzymać się blisko niego. Jak mi nie odda piłki, to może wykorzysta moją zasłonę i sam zdobędzie punkty? Granie z nim w jednej drużynie to sama radość.

Trener Mihailo Uvalin zaufał ci od samego początku. Już w pierwszym meczu pozwolił ci grać aż 36 minut, co jest tym bardziej dziwne, że wcześniej nie pracowaliście ze sobą...

- Rzeczywiście, nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, jednakże ja słyszałem o nim bardzo dużo. Przede wszystkim historie związane z jego wymagającymi treningami. Mi to jego nie przeszkadza, bo trenerzy z Bałkanów już tak po prostu mają (śmiech).

A jak doszło w ogóle do tego, że podpisałeś kontrakt ze Stelmetem Zielona Góra? Twój obecny klub dopiero raczkuje na arenie międzynarodowej, jeszcze rok temu mało kto słyszał o nim w Europie.

- Przede wszystkim mój agent powiedział mi, że Stelmet to poważny klub, który liczy, że w ciągu najbliższych lat stanie się istotnym miejscem na koszykarskiej mapie Europy. Dodatkowo słyszałem wiele o samym zespole, znałem nazwisko trenera, o czym już wspomniałem. To wszystko sprawiało bardzo dobre wrażenie i uznałem, że tutaj mogę się na nowo odbudować. Stelmet to dla mnie wyzwanie.

Czego zatem oczekujesz po grze w Zielonej Górze?

- Nie mam specjalnych oczekiwań. Chcę pomagać zespołowi, chcę być przydatny. Wbrew moim ostatnim występom nie jestem kimś, kto patrzy na statystyki. Będę szczęśliwy jeśli zespół będzie wygrywał, a ja będę pełnił w nim po prostu ważną rolę.

Źródło artykułu: