Bartosz Półrolniczak: Ostatnio u siebie gracie bardzo dobrze, wygrane z AZS-em Koszalin i Stelmetem Zielona Góra podbudowały was psychicznie?
Xavier Alexander
: Zdecydowanie! Sportowo każdy mecz jest ważny, ale gdy pokonuje się takich rywali to wzrasta wiara, że możemy pokonać każdego. To bardzo ważne dla całej drużyny. Zwłaszcza ze Stelmetem zagraliśmy świetny mecz. Takie chwile uświadamiają nam, że nie jesteśmy w niczym gorsi od innych drużyn. Trzeba wychodzić i walczyć w każdym meczu o wygrane.
W ostatniej akcji meczu zablokowałeś Hosley'a.
-
Potrzebowaliśmy dobrej defensywy w tej akcji. Ja byłem za niego odpowiedzialny. Zrobiłem to co powinienem i nic więcej. Zawsze chcę robić wszystko co w mojej mocy by drużyna miała z tego korzyść. Nie ważne kto by go zablokował. Liczy się końcowy wynik.
Gra przeciwko takim zawodnikom to dla ciebie świetna szansa na podniesienie własnych umiejętności.
- Na pewno tak. Wiem, że to jedna z gwiazd ligi i naprawdę świetny gracz. Ja miałem dużą mobilizację i chciałem pokazać, że stać mnie na dobrą grę przeciwko niemu. Takie mecze dodają pewności i motywują do ciężkiego treningu.
Jak oceniasz swoją grę w ostatnim czasie?
-
Z obrony jestem zadowolony. Gram agresywnie i walczę o każdą piłkę. W ataku muszę grać natomiast lepiej. Spudłowałem w ostatnich meczach naprawdę parę łatwych rzutów.
Porażka z Turowem pokazała jednak, że wciąż jest nad czym pracować.
-
Tak, przegraliśmy ze świetną drużyną. Bardzo ciężko ich pokonać, zwłaszcza na ich hali. To dla nas dobra lekcja i doświadczenie na następne mecze.
To kolejna porażka na wyjeździe. Po dobrych meczach u siebie ciężko wam na podobnym poziomie zagrać na hali rywala. Czym to może być spowodowane?
-
Może tym, że mamy najgorsze wyjazdy w lidze. W zasadzie wszędzie bardzo daleko. Drużyny są bardzo wyrównane i ciężko wygrać u kogoś. Własna hala to duży atut. Nie mamy na wyjazdach naszych fanów. Oni dają nam wspaniałą energię, która znaczy dla nas naprawdę bardzo dużo. Musimy się poprawić w meczach wyjazdowych. Mam nadzieję, że w jakiś sposób zabierzemy na nie energię naszych fanów.
Skupiacie się na poprawie jakiś konkretnych elementów w swojej grze?
- Nie, raczej nie. Dzień w dzień trzeba po prostu dawać z siebie wszystko i poprawiać całość naszej gry. W każdym elemencie jest coś do poprawy. Mecz to podsumowanie pracy, którą robisz na treningu. Za każdym razem coś innego jest atutem lub wadą. To normalne, nie możemy się czymś załamywać. Trzeba robić ciągle swoje z wiarą i sercem.
Po powrocie Krzyśka Krajniewskiego powinno być wam łatwiej.
-
Nie ma w ogóle o czym mówić. To świetny kolega i równie dobry zawodnik. Bardzo nam go brakowało. Z nim będziemy silniejsi. Dość długo go nie było, to był dla nas ciężki czas. Drużyna potrzebuje jego umiejętności. To dla nas bardzo ważne, że po takiej przerwie wreszcie jesteśmy wszyscy razem zdrowi i gotowi do walki.
Z czego jesteś ostatnio najbardziej zadowolony?
-
Z naszego poświęcenia. Gramy mocno i agresywnie. Musimy to dalej robić, to dało nam ostatnio świetne efekty.
W sobotę kolejny mecz na własnej hali. Tym razem Jezioro zagra z Rosą Radom.
-
Bez dwóch zdań stać nas na wygraną. Powiem więcej, musimy ten mecz wygrać. Trzeba unikać słabych momentów, od początku do końca wierzyć w siebie i zespół i walczyć jak w ostatnich meczach. Takie mecze musimy wygrywać.
W Radomiu przegraliście po dogrywce, grając w bardzo okrojonym składzie. Macie coś do udowodnienia po tamtej porażce?
-
Zdecydowanie tak. Wtedy byliśmy bardzo osłabieni, ale walczyliśmy takim składem jaki był. Musimy im się zrewanżować. Teraz jesteśmy wszyscy zdrowi i chcemy pokazać, że jesteśmy lepszą drużyną. Musimy jednak uważać. Teraz to jest zupełnie inny zespół niż w październiku. Zmienił się trochę skład i przede wszystkim trener. Liga jest wyrównana i każdy mecz to nowa historia i nowe wyzwanie. Nie ma mowy o jakimś lekceważeniu.
Graliście już ze wszystkimi drużynami, jak oceniasz układ sił w lidze i jak na tle innych wypada Jezioro?
-
Liga jest wymagająca i wyrównana. To dobre, ponieważ co mecz trzeba coś udowadniać i potwierdzać swoją przydatność. Nie ma meczów o nic. Naszym celem i marzeniem drużynowym jest awans do play off. Zrobimy wszystko co w naszej mocy by awansować, i wierzę, że tak się stanie. Drużyna z Tarnobrzega jeszcze nie grała w play off, mamy więc w sobie wielką motywację. Trzeba zrobić krok do przodu.
Zmieniając trochę temat. Mieliście trochę wolnego w święta, jak spędziłeś ten czas?
-
Przede wszystkim odpoczywałem. Święta w Polsce naprawdę były dla mnie dobre. Spędziłem je z moimi amerykańskimi kolegami z drużyny, bardzo dobrze się wszyscy rozumiemy.
Na meczu ze Stelmetem była już twoja dziewczyna i syn. Życie w Polsce powinno być teraz dla ciebie dużo łatwiejsze.
-
Masz rację, wiele to dla mnie znaczy. Oni zawsze są ze mną i kibicują mi. Zawsze mogę na nich liczyć. Dostałem dużo energii gdy przylecieli do Polski. Na meczu czułem ich obecność, ale byłem też na początku zdenerwowany. Chciałem się dobrze zaprezentować. Dla mnie to będzie komfortowa sytuacja. To nie jest łatwe gdy nie masz przy sobie bliskich.
Ostatnio odwiedzacie tarnobrzeskie szkoły i promujecie koszykówkę w mieście, co sądzisz o tej inicjatywie?
-
To jest świetna zabawa dla dzieciaków i dla nas. Kocham spędzać czas z dziećmi i to dla mnie i moich kolegów fajny przerywnik od meczów, treningów i ciężkich podróży. Wszędzie gdzie się pojawimy jest duże zainteresowanie i to jest bardzo miłe. Po meczu też zawsze znajdziemy czas dla najmłodszych kibiców. Takie inicjatywy to świetne i pouczające doświadczenie.