Patrząc tylko w statystyki, można by pomyśleć, że najnowszy nabytek Anwilu Włocławek, Adam Łapeta, jest tylko statystą w grze zespołu - w końcu w drugim meczu z rzędu najwyższy koszykarz Tauron Basket Ligi nie oddał nawet rzutu. Nic bardziej mylnego, bowiem oddelegowany głównie do gry w defensywie, Łapeta dał bardzo dobrą zmianę.
Dość powiedzieć, że z nim na parkiecie drużyna Anwilu ani razu nie pozwalała na zmniejszenie dystansu, jaki dzielił "Rottweilerów" do Energi Czarnych Słupsk. W pierwszej połowie prowadzenie gospodarzy wzrosło z trzech do dziewięciu punktów (28:19), a w drugiej z trzech do dziesięciu (59:49), gdy Łapeta przebywał na parkiecie.
[i]
- Nie nastawiałem się w zupełności na zdobywanie punktów. Zależało mi przede wszystkim na tym, by dać zespołowi jak najwięcej w obronie i myślę, że udało mi się zagrać pozytywnie. Trochę stresowałem się pierwszym meczem w Hali Mistrzów, ale całe napięcie minęło jak wszedłem na parkiet[/i] - komentował po meczu były zawodnik Stelmetu Zielona Góra.
Swoją obecnością na parkiecie, Łapeta sprawił, że słupszczanie praktycznie w ogóle zrezygnowali z gry bliżej kosza, a ci, którzy zdecydowali się na takie zagranie - Marcin Dutkiewicz i Valdas Dabkus - otrzymali jasny sygnał w postaci bloków, że tego nie należy robić.
- Byłem zmotywowany, jak cały zespół. Każdy wiedział, że to było dla nas bardzo ważne spotkanie i nie mogliśmy pozwolić sobie na żadne rozluźnienie. Na szczęście w drugiej połowie udało nam się przełamać Czarnych na tyle, że byliśmy jeszcze w stanie odrobić straty z pierwszego spotkania. Myślę, że graliśmy bardzo dobrze w obronie jako drużyna - dodał środkowy Anwilu.