Chcemy dać sygnał, że powalczymy o mistrzostwo - rozmowa z Krzysztofem Szubargą, kapitanem Anwilu Włocławek

Anwil Włocławek nie zwalnia tempa. Zwycięstwo z Jeziorem było ich piątą kolejną wygraną w lidze. - Chciałbym, żeby ta nasza passa trwała nawet do czerwca - przyznaje z uśmiechem Krzysztof Szubarga.

Bartosz Półrolniczak 
Bartosz Półrolniczak 

Bartosz Półrolniczak: Chyba nie spodziewaliście się, że tak łatwo wygracie w Tarnobrzegu?

Krzysztof Szubarga: No na pewno tak. Jezioro jest bardzo dobrym zespołem, zwłaszcza na własnym parkiecie. Spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy, ale poszło nam bardzo dobrze. Można powiedzieć, że Tony Weeden miał dziś swój dzień. Trafiał niemal z zamkniętymi oczami i poprowadził nas do wygranej.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Weeden miał fantastyczny dzień i to chyba właśnie on zrobił dziś różnicę.

- Zgadzam się, ale to jest właśnie nasz plus. Jesteśmy bardzo wyrównaną drużyną i zawsze ktoś inny może mieć świetny mecz i pociągnąć nasz zespół do przodu. Każdy z graczy może zdobywać dużą ilość punktów, w meczu z Jeziorem był to akurat Tony. Chwała mu za to, że tak trafiał.

Jakie mieliście założenia taktyczne przed tym meczem?

- Mieliśmy ich dobrze rozpracowanych, niczym nas nie zaskoczyli. To nic jeszcze nie znaczy, trzeba to jeszcze umieć zastosować, dziś zrobiliśmy to jak trzeba. Wiedzieliśmy, że Jezioro gra dużo izolacji, dużo jeden na jeden. Grają szybko i to jest dość specyficzny styl. Byliśmy gotowi by odcinać ich od podań, można powiedzieć wyrzucać na dalszą odległość od kosza i świetnie to się sprawdziło w tym meczu. Fajnie zagraliśmy w obronie, bo gospodarze rzucają bardzo dużo a my straciliśmy na ich hali tylko 75 oczek.

Ta pierwsza połowa zadecydowała o waszej wygranej?

- Myślę, że tak. Podeszliśmy do drugiej połowy trochę za bardzo rozluźnieni i potem ciężko nam było wrócić do swojej gry. Na szczęście ten gorszy okres przełamaliśmy. Duża przewaga nas uśpiła, Jezioro doszło nas na 4-6 punktów. Ta pogoń ich chyba bardzo dużo kosztowała. Cieszymy się bardzo z wygranej, bo już paru faworytów tu padło. Nasze doświadczenie można powiedzieć, że wyszło na górę i odnieśliśmy poza tym gorszym momentem pewne zwycięstwo.

Rozgrywający Anwilu walnie przyczynił się do wygranej z Jeziorem notując 10 asyst Rozgrywający Anwilu walnie przyczynił się do wygranej z Jeziorem notując 10 asyst
Szeroka kadra i częste rotowanie składem z waszej strony mogło mieć znaczenie pod koniec?

- Myślę, że miało. Ciężko jest drużynie, która musi odrabiać 20 punktów straty wyprzedzić rywala, Nawet jak już jest blisko, to wszystko pod koniec wychodzi. Taka pogoń zawsze wiele kosztuje. Nasze siły były bardziej zaoszczędzone i w ostatniej kwarcie było to widać.

Ostatnio jest pan w świetnej formie, nie obawia się pan, że wielka forma przyszła za wcześnie?

- Nie, ja czuję, że stać mnie na jeszcze lepszą grę. Można wiele elementów poprawić. Trzeba nad sobą pracować, nawet jak już się nie jest najmłodszym zawodnikiem. Wierzę w to, że będzie jeszcze lepiej. Choćby po meczu w Tarnobrzegu mam co poprawiać. Nie zagrałem super zawodów, ale reszta się dołożyła i mamy to co najważniejsze czyli wygraną.

W tym meczu na dobrą sprawę nie miał pan zmiennika. Wiele się mówi, że ma do was dojść Nikola Vasojević, jak się pan do tego odnosi?

- Nie mnie takie rzeczy oceniać, nie wiem wszystkiego na ten temat. Koncentruję się na grze. Nie mam żadnej presji związanej z tym, że jestem obecnie jedynym rozgrywającym. Tony też może mnie wspomagać na rozegraniu i poradzimy sobie. Nie ma sensu się oglądać na urazy i narzekać. Zawsze trener tak rotuje składem, że mogę chwilę odpocząć, wiec nie jest to dla mnie jakiś wielki problem.

W tym roku jeszcze nie przegraliście, to dobry prognostyk by zaatakować wyższą pozycję w tabeli.

- Zdecydowanie tak. W każdym meczu dajemy z siebie wszystko i gramy o wygraną. Nie patrzymy kto jest rywalem, bo każdy mecz w lidze jest wymagający i każdy może każdego zaskoczyć. Ja bym chciał, żeby ta nasza passa trwała nawet do czerwca (śmiech). Zostaje nam mocno trenować i starać się grać jeszcze lepiej. Przeniesienie tego co robimy na treningu na warunki meczowe to nasz klucz.

W Pucharze Polski zagracie z Treflem, miał pan jakiegoś rywala, na którego szczególnie chciał pan trafić?

- Nie, myślę, że nie. To już taki etap, że każdy jest bardzo wymagający. Bierzemy co jest, mamy Trefla więc będziemy grali z Treflem.

Na tym etapie każdego już stać na wygraną?

- Tak, każdy jakoś dotarł do tego etapu i to już mówi samo za siebie. My jesteśmy profesjonalistami i będziemy jak inni walczyć o wygraną. Nie będzie to łatwe, ale wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać. Chcemy dać sygnał, że będziemy się bić o medale, a nawet o mistrzostwo.

Co jest waszym znakiem firmowym w ostatnim czasie, który sprawia, że wygrywacie?

- Zdecydowanie nasza zespołowość. Jesteśmy ciekawą, wyrównaną grupą i to sprawia, że ciężko nas rozpracować i się na nas jakoś przygotować, bo co mecz ktoś inny może prowadzić nas po wygraną. Ważne jest też to, że gdy wchodzą rezerwowi, nasz poziom nie idzie w dół. Nie tylko dają odpocząć podstawowym graczom, ale też nie obniżają poziomu. Tak więc nie dość, że szeroka ławka to jeszcze naprawdę dobra jakościowo.

Wasza gra po zmianie trenera stała się dużo prostsza, to klucz do sukcesu?

- Dokładnie o to chodzi. Trener nam ufa, a to bardzo pomaga. Wiele uwagi zwraca na defensywę i moim zdaniem, stale idziemy do przodu. Wykonuje kawał dobrej roboty, i ma naprawdę wielki udział w naszych wygranych. Trzeba robić swoje, można powiedzieć, że jest środek sezonu i jeszcze wiele przed nami. Będą kolejne wyzwania, na które czekamy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×