Marcin Gortat przebywał na parkiecie 29 minut. W skompletowaniu 16. double-double w sezonie pomogło mu 14 punktów (7/13 z gry) oraz 12 zbiórek, najwięcej w zespole. Łodzianin zanotował świetny fragment w końcówce drugiej kwarty, kiedy w niespełna trzy minuty zdobył osiem punktów. Niestety całą czwartą kwartę przesiedział na ławce rezerwowych.
Słońca na 10 minut przed końcem przegrywały różnicą 10 punktów, lecz świetny finisz pozwolił im pokonać Lakers, którzy w czwartej kwarcie stracili Dwighta Howarda. Były kolega Gortata z czasów gry w Orlando Magic znów nadwyrężył prawe ramię i z grymasem bólu opuścił parkiet.
Bohaterem Słońc okazał się Michael Beasley, który pod Lindseyem Hunterem wyraźnie odżył. W sobotę skrzydłowy zdobył 25 punktów, a teraz poprawił swój rekord sezonu notując 27 oczek, w tym 10 w ostatniej kwarcie. Słońca wygrały ostatnią część aż 29:13!
W US Airways Center grę Suns i Lakers obserwował 18-krotny złoty medalista olimpijski Michael Phelps. Słońca tego dnia wystąpiły w czarnych strojach, w których występowali pod koniec ubiegłego wieku.
Wśród gości najlepiej spisał się Kobe Bryant, który zanotował 17 punktów i dziewięć asyst. "Czarna Mamba" nie trafił jednak istotnego rzutu w ostatnich sekund meczu.
Środowa potyczka była wyjątkowa dla Steve'a Nasha, który przed sezonem trafił do LA Lakers po ośmiu latach gry w ekipie z Arizony. Kanadyjczyk zdobył 11 punktów.
Dla Jeziorowców była to ósma przegrana z rzędu na wyjeździe, choć w ostatnich trzech spotkaniach we własnej hali ekipa Mike'a D'Antoniego nie poniosła porażki. Co ciekawe, LAL po raz ostatni wygrali na wyjeździe... 22 grudnia!
Suns z bilansem 16-30 zajmują 14. miejsce w Konferencji Zachodniej. Lakers (20-26) plasują się z kolei o cztery miejsca wyżej.
Phoenix Suns - Los Angeles Lakers 92:86 (26:22, 15:19, 22:32, 29:13)
(M. Beasley 27, M. Gortat 14 (12 zb), L. Scola 12 - K. Bryant 17, M. World Peace 15, P. Gasol 14)