Skromny, ale bardzo cenny triumf - relacja z meczu Wisła Can - Pack Kraków - Rivas Ecopolis Madryt

Krakowianki wykonały postawione przed nimi zadanie i po raz drugi w obecnym sezonie pokonały Rivas Ecopolis Madryt. Gospodynie w pewnym momencie już wysoko prowadziły, ale w końcówce było nerwowo.

Początkowo trudno było wypatrywać wielu skutecznych akcji w ofensywie. Obie strony odznaczały się słabą skutecznością, więc i rezultat specjalnie nie powalał z nóg. Dodatkowo poszczególne zawodniczki popełniały proste błędy. Niestety wśród tych, które notorycznie pudłowały znajdowała się Tina Charles. Amerykanka tradycyjnie otrzymywała dużą ilość podań od koleżanek, lecz rzuty oddawała z nieprzygotowanych pozycji. Pozostałe dziewczyny ewidentnie bały się przejąć ciężar odpowiedzialności. Tylko czasem czyniły to Dora Horti i Cristina Ouvina. Ze zmiennym szczęściem. Przyjezdne natomiast kilkakrotnie pokazały ciekawe zagrania, umiejętnie wykorzystując atuty najlepszych koszykarek, jednak prowadzenie (16:13) utrzymały wiślaczki. Z tym, że bardziej ten stan zawdzięczały pomyłkom drużyny z Madrytu.

W drugiej kwarcie ogólny obraz zrobił się trochę mniej optymistyczny. Faworytki tłumnie zgromadzonej publiczności w hali przy Reymonta długo w ogóle nie potrafiły umieścić piłki w koszu i aby myśleć o sukcesie musiały przerwać impas jak najszybciej. Po upływie minut dokonały tej sztuki. W roli głównej wystąpiła Alana Beard, która notabene dzień wcześniej miała kłopoty zdrowotne. Mocno starała się też Justyna Żurowska, choć ona akurat nie punktowała tak systematycznie.

Wiślaczki wyszarpały zwycięstwo w batalii z Rivas
Wiślaczki wyszarpały zwycięstwo w batalii z Rivas

Osobna pochwała należała się obronie. Tutaj podopieczne Jose Ignacio Hernandeza nie zawodziły, utrzymując odpowiedni poziom koncentracji i notując parę istotnych przechwytów, które zapoczątkowały kontry. Poza tym na finiszu połowy popis dała Joanna Czarnecka. Niedoceniania środkowa najpierw umożliwiła Katarzynie Krężel trafienie za trzy, a potem sama umieściła piłkę w obręczy, mimo bliskiej asysty defensorek Rivas. Ogólny rezultat brzmiał 37:29 i Biała Gwiazda mogła w pewnym stopniu czuć zadowolenie.

Trzecia "ćwiartka" przebiegła pod znakiem przewagi Wisły. Krakowianki postanowiły nie niweczyć poniesionego już trudu i odważnie dążyły do realizacji założonych celów. Ich gra przede wszystkim nabrała tempa, w związku z czym aktualny srebrny medalista Euroligi nie nadążał z ustawianiem tylnej formacji. Nieco lepiej krajowy czempion pokazał się od strony zespołowej. Funkcję lidera pełniła Charles, ale koleżanki gwarantowały jej większe wsparcie. Mowa między innymi o Anke De Mondt. Prócz paru niefortunnych sytuacji, gdy gubiła krycie ogólnie dobrze sprawowała się przy szybkich atakach. Za sprawą doświadczonej obwodowej oraz fantastycznej penetracji Ouviny ekipa spod Wawelu uzyskała bezpieczną zaliczkę i istniały wszelkie przesłanki ku temu, że wywalczy końcowe zwycięstwo.

W decydującej batalii pierwotnie wytracił on rytm, co team z półwyspu Iberyjskiego wykorzystał, by nadrobić straty. We znaki dała się Oleksandra Kurasova, jedna z kluczowych postaci pierwszego pojedynku obu klubów. Jednakże opiekun złotego medalisty FGE w odpowiednim momencie poprosił o przerwę i wstrząsnął kolektywem. Ten wytrzymał napięcie. Mimo naporu oponenta zachował skromny dystans. Rivas nie pomogła nawet waleczna Laura Nichols. Finalnie gospodynie triumfowały 74:66, a równo z syreną rozmiary triumfu ustaliła Żurowska.

Wisła Can-Pack Kraków - Rivas Ecopolis Madryt 74:66 (16:13, 21:16 24:16, 13:21)

Wisła: Charles 22, Beard 16, Ouvina 10, De Mondt 9, Horti 6, Krężel 5, Żurowska 4, Czarnecka 2, Pawlak 0.

Rivas: Kurasova 15, Cruz 14, Morrison 10, Casas 9, Honti 7, Nicholls 7, Henry 4, Erkic 0, Bermejo Moreno 0.

Źródło artykułu: