Marcin Gortat w premierowej kwarcie miał aż siedem zbiórek, lecz tego dnia na bakier było u niego ze skutecznością. Łodzianin chybił pięć z siedmiu prób z gry i zgromadził tylko cztery punkty. Po raz ostatni tak mało punktów (3 pkt) miał na początku grudnia. Do swojego dorobku dopisał również dziewięć zbiórek, a na parkiecie przebywał 28 minut.
Słońca, które mają najwięcej zwycięstw nad Golden State Warriors spośród wszystkich ekip w NBA, po akcji 2+1 prowadziły na początku trzeciej kwarty 58:48 i prezentowały dobry basket. Wtedy jednak do odrabiania strat wzięli się gospodarze a festiwal strzelecki urządzili sobie Stephen Curry oraz Harrison Barnes. Obaj zdobyli w sumie 20 punktów, a gdy czwartą kwartę rozpoczął run 9:0 było już po meczu.
Curry zdobył 29 punktów (6/10 za trzy), a Barnes dołożył 21 oczek. 17 pkt, siedem asyst i siedem zbiórek miał Klay Thompson.
24 punkty dla Suns zgromadził Michael Beasley, choć przy słabej skuteczności 10/23. Ekipa Lindsey'a Huntera przegrała cztery z ostatnich pięciu meczów i legitymuje się tragicznym bilansem w spotkaniach poza własną halą - 4-20.
Warriors z bilansem 30-17 są największym objawieniem tego sezonu. Ich 5. miejsce na Zachodzie daje realną szansę na grę w play off. Co ciekawe, w sobotę po raz 13. z rzędu zabrakło biletów na mecz Wojowników w Oracle Arena.
Golden State Warriors - Phoenix Suns 113:93 (26:29, 22:23, 33:22, 32:19)
(S. Curry 29, H. Barnes 21, K. Thompson 17 - M. Beasley 24, J. Dudley 16, G. Dragic 13)