Zasłużona wiktoria mistrza - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - Energa Toruń

Krakowianki mimo słabego startu pewnie pokonały toruńską Energę, czym sprawiły radość sobie oraz kibicom. Swój wkład w sukces miała Erin Phillips, która wniosła sporo ożywienia w drugiej połowie.

Spotkanie rozpoczęło się od wymiany ciosów. Obie strony sprawiały wrażenie jakby chciały możliwie od razu zaznaczyć swoją wyższość i ogromną wagę przykładały do ofensywy. Nieco lepiej w takiej rzeczywistości odnalazły się torunianki, które były bardziej skuteczne, efektem czego po trzech minutach prowadziły 9:4. Co ważne też prezentowały dość zróżnicowany styl gry, więc łatwiej zaskakiwały przeciwniczki.

Miejscowe natomiast miały sporo okazji, by powiększyć swój bilans, tyle że pudłowały nawet z najbliższych odległości. Specjalnie nie pomagały również liderki w postaci Alany Beard i Tiny Charles. Obie Amerykanki mimo szczerych chęci wpisywały się w ogólny marazm jakim odznaczała się Biała Gwiazda. Dopiero w końcówce kwarty coś drgnęło. Z półdystansu przymierzyła Katarzyna Krężel, udanie wprowadzając się do rywalizacji. Rzut Polki trochę ożywił wiślaczki, które znacznie zmniejszyły straty. Na początku drugiej odsłony jej wyczyn powtórzyła Czarnecka, dzięki czemu przegrywały one tylko 15:16.

Od tego momentu kibice oglądali już bardziej wyrównany obraz zmagań. Energa fakt faktem dalej próbowała robić użytek ze swoich atutów, lecz podopieczne Jose Ignacio Hernandeza zachowywały większą czujność w obronie. W związku z tym rzadziej osiągały upragniony cel, a trener Elmedin Omanić poprosił o przerwę, licząc iż wpłynie na postawę zawodniczek. Jednak z biegiem czasu to Wisła coraz mocniej zaznaczała obecność. Mnóstwo kłopotów rywalkom sprawiała wspominana Czarnecka, umiejętnie znajdując sobie czyste pozycje i niekiedy dobijając niecelne "strzały" koleżanek. Zza łuku przymierzyła jeszcze DeMondt, więc nie dziwiło, że długą przerwę mistrzynie Polski spędziły z siedmioma "oczkami" zaliczki.

Jednak tuż po ponownym wyjściu na boisko "trójką" popisała się Nicole C Michael, dając wyraźny sygnał, że ekipa z miasta Kopernika ani myśli złożyć broń. Mało tego, dopingowana przez żywiołowego szkoleniowca cechowała się dużą ambicją i ewidentnie gdzieś skrywała nadzieje, że mimo wszystko zdoła sprawić niespodziankę.

Realia okazały się odmienne, a szanse "Katarzynek" generalnie przekreśliła ponownie debiutująca w barwach krakowskiego teamu Erin Phillips. Oznaczona zobowiązującym w świecie koszykówki numerem 23 Australijka wniosła w szeregi drużyny ogromną wolę walki, wykonując mnóstwo pożytecznej roboty. Notabene w zaledwie kilka chwil uzbierała siedem punktów, co dosadnie obrazowało znaczenie tej postaci. Gdy część odpowiedzialności za ofensywę wzięła wymieniana wcześniej Belgijka wynik brzmiał 54:37, co stawiało małopolski zespół w korzystnym położeniu.

W decydującej batalii nakreślony wcześniej scenariusz nie uległ zmianie. Wisła pewnie zmierzała po pełną pulę nie pozostawiając złudzeń kto dysponuje większym potencjałem. Enerdze brakowało pomysłu jak odwrócić losy potyczki. Poszczególne zagrywki nie przynosiły specjalnych profitów, więc brązowy medalista FGE brutalnie mówiąc musiał pożegnać się z marzeniami. Na finiszu skarcił go dodatkowo duet Krężel - Czarnecka, rozgrywający notabene bodaj najlepsze zawody w sezonie. Ostatecznie krajowy czempion zwyciężył 77:57.

Wisła Can Pack Kraków - Energa Toruń 77:57 (13:16, 19:9, 22:12, 23:20)

Wisła Can Pack: Anke DeMondt 18, Katarzyna Krężel 14, Joanna Czarnecka 12, Justyna Żurowska 7 (11 zb), Erin Phillips 7, Alana Beard 7, Tina Charles 6, Cristina Ouvina 4 (10 zb), Dora Horti 2, Daria Mieloszyńska-Zwolak 0, Paulina Pawlak 0.

Energa: Paulina Misiek 18, Adrianne Ross 14, Nicole C Michael 11, Martyna Koc 5, Emilia Tłumak 5, Weronika Idczak 3, Monika Krawiec 1, Róża Ratajczak 0, Kinga Kowalska 0, Roksana Płonka 0.

Źródło artykułu: