Milija Bogicević: Trochę zbyt indywidualnie

Po raz drugi seria pięciu zwycięstw Miliji Bogicevicia w Anwilu Włocławek zatrzymała się na pięciu. Asseco Prokom Gdynia nie dał większych szans włocławianom w starciu w Hali Mistrzów.

Gdy trener Milija Bogicević przejął stery w Anwilu Włocławek, z miejsca odmienił zespół, który wygrał pięć meczów z rzędu. Jedną z ofiar był wówczas Asseco Prokom Gdynia, pokonany we własnej hali 75:72. Dobrą passę "Rottweilerów" przerwali jednak koszykarze AZS Koszalin, który skradli zwycięstwo w Hali Mistrzów.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Niestety, okazuje się, że historia lubi się powtarzać. W sobotę Anwil przystąpił do starcia z Asseco Prokomem Gdynia ponownie po pięciu wygranych meczach i... ponownie przegrał. Tym razem lepsi okazali się zawodnicy Asseco Prokomu Gdynia, którzy prowadzili od samego początku do końca meczu.

[i]

- Bardzo, ale to bardzo źle zagraliśmy w pierwszej fazie meczu. Nie wiem czym to było spowodowane, może tym, że na hali nagle dopingował nas komplet widzów, a normalnie jest ich trochę mniej i to spowodowało, że zawodnicy wyszli na parkiet spięci? [/i]- dziwił się po ostatniej syrenie trener Bogicević.

Jego zawodnicy rozpoczęli mecz od stanu 0:12 i następnie musieli gonić rywala. Blisko wyrównana byli kilkukrotnie w trzeciej kwarcie (przed czwartą odsłoną było 50:53), lecz ostatecznie zabrakło im sił oraz pomysłu jak tego dokonać. Gdynianie tymczasem konsekwentnie wykorzystywali Łukasza Koszarka i Przemysława Zamojskiego, którzy do spółki zdobyli 41 z 71 punktów zespołu.

- Bardzo niedobrze się stało, że pozwoliliśmy wejść w mecz i otworzyć się Przemkowi Zamojskiemu. Trafił kilka rzutów i potem trafiał już prawie wszystko. W naszym zespole natomiast kilku zawodników zagrało poniżej swojego poziomu w ataku i myślę, że po prostu mieli zły dzień. Na przykład Tony Weeden miał w czwartej kwarcie sytuację w kontrze, w której trudniej było nie trafić niż trafić, a mimo to tak się stało, poszła kontra, Koszarek uruchomił Zamojskiego i znowu odskoczyli na kilka oczek - komentował opiekun Anwilu.

- Myślę, że zagraliśmy trochę zbyt indywidualnie momentami. Byliśmy dobrze przygotowani do tego starcia, wiedzieliśmy jak będą nas bronić, wiedzieliśmy jak mamy się zachowywać by sprawiać im trudności, ale mam wrażenie, że przez ten słaby początek nie potrafiliśmy wrócić na właściwe tory - przyznał Serb.

Komentarze (1)
avatar
MaciasAnwil
4.02.2013
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Trochę Pana wina trenerze. Łapeta w S5? No sorry, ale mocne to to nie było. 3 minuty do końca, niemoc w ataku, a podstawowa strzelba Weeden na ławce. Jak mu Pan nie ufa, to trzeba wymienić gośc Czytaj całość