Turów trzeba traktować poważnie w kontekście mistrzostwa - rozmowa z Michałem Chylińskim

- Wygraliśmy już ze wszystkimi w Polsce i idziemy na pewno w dobrą stronę i trzeba myśleć o nas poważnie - twierdzi Michał Chyliński z PGE Turowa Zgorzelec.

Karol Wasiek: Ostatnio na pańskim profilu na facebooku widziałem, że odczuwa pan zmęczenie dalekimi wyjazdami. Faktycznie to zmęczenie daje się we znaki?

Michał Chyliński: No na pewno te dalekie podróże dają się we znaki. W ostatnich dwóch tygodniach graliśmy cztery mecze na wyjeździe, z czego jedno spotkanie było w Trójmiejście, drugie w Kazachstanie, a trzecie w Samarze. To jest odczuwalne, ale taki jest nasz zawód. Staramy się robić wszystko, by doprowadzić ciało i głowę do tego, żeby być gotowym na kolejny pojedynek. Robimy wszystko, żeby było jak najlepiej.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

To jest minusem ligi VTB, że te wyjazdy są aż tak dalekie?

- Czy minusem? Na pewno to nie pomaga w dobrym przygotowaniu się do spotkań, ale nie ma co narzekać, bo liga VTB to prestiżowe rozgrywki. Wszyscy zdają sobie sprawę, że tak to wygląda. Mogę jednak zapewnić, że te dalekie podróże są warte poświęcenia, bo te spotkanie są dla nas takim nowym "polem" do doświadczeń. Można wynieść naprawdę wiele doświadczenia z tej ligi.

A co jeszcze daje wam ta liga VTB?

- Na pewno fakt, że możemy zmierzyć się z drużynami, które są jedne z najlepszych w Europie. Możemy się od nich wiele nauczyć, bo nie da się ukryć, że pomiędzy niektórymi zespołami z tej ligi, a drużynami z polskiej ligi jest bardzo duża różnica. Cenne doświadczenie zdobyte na parkietach VTB możemy później przenieść na boiska TBL. Każdy z nas indywidualnie także może się czegoś nauczyć - takie drobne niuanse, szczegóły, bo przecież rywalizuje z zawodnikami, którzy coś znaczą w Europie, a nie od dziś wiadomo, że rywalizacja z najlepszymi przynosi same korzyści.

Czuje pan na parkiecie jakąś przepaść pomiędzy tymi najlepszymi zespołami, a Turowem Zgorzelec?

- Nie nazwałbym tego przepaścią, bo to jest po prostu duża różnica doświadczenia między tymi drużynami, a naszym zespołem. To nie jest jakiś nieosiągalny poziom, to są tylko ludzie i na parkiecie pokazujemy, że z każdym zespołem jesteśmy w stanie walczyć, jak równy z równym. Można wiele się nauczyć w takich kluczowych momentach spotkania, bo te drużyny doświadczone dokładnie wiedzą, jak mają grać w końcówkach. To pożyteczna lekcja dla nas i na pewno wyciągniemy z nich wnioski.

Mimo sporej ilości porażek w lidze VTB to nie postawić takiej tezy, że wy kompletnie odstajecie od tych drużyn, bo tylko w dwóch meczach byliście wyraźnie gorsi.

- Nie można powiedzieć, że jakoś bardzo odstajemy od tych drużyn, bo pokazujemy, że do tego sezonu jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. Potrafimy grać przeciwko tym klasowym drużynom, ale po prostu brakuje tych szczegółów, detali. Pracujemy nad poprawieniem tego stanu. Chcemy by ta szala w końcówkach przechylała się na naszą korzyść. To nie jest jednak takie łatwe, gdy gra się na wyjeździe przeciwko klasowym drużynom.

Te czasu na odpoczynek nie macie za dużo, bo już w środę czeka was kolejne spotkanie - w Pucharze Polski zmierzycie się z Jeziorem Tarnobrzeg.

- Bardzo ważny mecz, bo przegrany odpada z dalszej gry. We wtorek wyjeżdżamy już do Tarnobrzega. Będziemy chcieli odnieść to zwycięstwo, ale to na pewno nie będzie łatwe, bo tam gra się zawsze trudno. Drużyna z Tarnobrzega gra ostatnio znacznie lepiej niż w pierwszej części sezonu. Spodziewamy się trudnego spotkania i bardzo możliwe, że rozstrzygnie się ono w końcówce.

Wiem, że trenowaliście w poniedziałek już z Russelem Robinsonem. Co może pan tak na gorąco powiedzieć o tym zawodniku?

- To było nasze pierwsze spotkanie z tym zawodnikiem. Widać, że jest to bardzo fajny człowiek. Na razie ciężko powiedzieć cokolwiek na temat jego gry. Postaramy się, żeby wprowadził się jak najszybciej do drużyny. Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości nam pomoże.

Jedno jest jednak pewne, że z Robinsonem wasza drużyna wygląda na papierze bardzo dobrze. Turów Zgorzelec w tym momencie to zespół kompletny?

- Pokazaliśmy to, że możemy walczyć o te najwyższe cele, ale do końca sezonu zostało jeszcze bardzo wiele czasu. Czekamy wciąż na Vukasina Aleksicia, który dochodzi do siebie po zabiegu kręgosłupa. Serb ma wrócić do naszego zespołu za parę tygodni. Wówczas będzie naprawdę bardzo konkretni.

Ostatnio na portalu SportoweFakty.pl ukazał się wywiad z Davidem Jacksonem, który twierdzi, że w Polsce mało kto docenia zespół Turowa Zgorzelec. Zgodzi się pan z takim stwierdzeniem?

- Myślę, że coś w tym jest, bo media nie stawiają nas w roli faworytów do wygrania rozgrywek. Zawsze jakieś inny zespoły są kreowane na faworyta. W tym momencie nie można już mówić o żadnej niespodziance, bo jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli i to na pewno nie jest przypadek. Pokazujemy, że możemy wygrać z każdym zespołem w Polsce. Wygraliśmy już ze wszystkimi i idziemy na pewno w dobrą stronę i trzeba myśleć o nas poważnie.

A może po prostu lepiej czujecie się w roli takiego "underdoga"?

- Zawsze są plusy i minusy każdej sytuacji. Na pewno jest to jakiś plus, że nie jesteśmy stawiani w roli faworytów, bo to nas w jakiś sposób pozytywnie mobilizujemy, żeby udowodnić niektórym, że się mylą.

Źródło artykułu: