Na liście kontuzjowanych w Zniczu Basket Pruszków widnieje obecnie trzech graczy. Od kilku spotkań pauzuje Rafał Malitka. Prawdziwy kłopot pojawił się jednak wśród obwodowych koszykarzy. W przeciągu kilku dni kontuzji doznali Adrian Suliński i Michał Aleksandrowicz, który podkręcił staw skokowy na piątkowym treningu.
- Myślę, że powrót Aleksandrowicza przed Astorią nie jest możliwy. Suliński został wyłączony do końca sezonu. Mam nadzieję, że nic się nie stało Kwiatkowskiemu, bo też krzywo stanął i kostkę miał obłożoną lodem - opisał kadrową sytuację trener Znicza, Michał Spychała. Pruszkowianie z Franz Astorią Bydgoszcz zmierzą się 13 lutego ze względu na udział graczy obu klubów w półfinałowych turniejach mistrzostw Polski juniorów starszych. Według naszych informacji Aleksandrowicz do gry wróci za 3 tygodnie. - Mamy bardzo dużo problemów. Nie możemy się załamywać. Wywalczyliśmy sobie niezłe wyniki wcześniej. Niewiele nam brakuje, żeby osiągnąć bezpieczną dziesiątkę. Z drugiej strony przy tej równości tabeli wszystkie nasze zwycięstwa mogą pójść na marne, jeżeli nie wygramy jeszcze trzech, czterech spotkań - dodał Spychała.
W ostatnim pojedynku pruszkowianie przerwali serię trzech zwycięstw z rzędu. Przez ponad 20 minut byli równorzędnym rywalem dla Spójni Stargard Szczeciński, lecz końcówka trzeciej i czwarta kwarta to dominacja przyjezdnych, którzy na każdej pozycji mieli po dwóch doświadczonych zawodników. - Straszne luki na obwodzie, które mamy były widoczne. To nie jest żadnym tłumaczeniem ani czarowaniem. Spójnia wykorzystała luki osobowe, które mamy. Nigdy tego nie sprawdzimy, ale gdybyśmy byli w pełnym składzie mielibyśmy większe szanse odnieść zwycięstwo. Nie musiałbym kombinować z obronami i liczyć na to, że Spójnia będzie miała słabszy dzień. Wynik może jest trochę za bardzo krzywdzący dla nas, ale w pewnym momencie nam nie poszło, a Spójni rzeczywiście siadło - przyznał trener gospodarzy niedzielnego meczu.
W ostatnich minutach dał on szansę na pokazanie się najmłodszym koszykarzom. Debiutant, Patryk Jasiński, zdobył nawet punkty zbierając owację od zgromadzonej publiczności. - Jeżeli wypada mi dwóch z trzech ludzi na pozycję 2/3 to muszę to jakoś załatać, dać grać młodszym, którzy trenują i dostają niewielkie minuty. Różnice w rozmiarach porażki nie miały znaczenia. Sam kazałem faulować Kamilowi, żeby zagrać jeszcze jedną akcję w ataku nawet kosztem straty dwóch punktów - wytłumaczył swoje decyzje Spychała. - Cieszę się, że dzięki tym młodym graczom mam w ogóle możliwość trenowania. Na pewno jednak nie są w stanie załatać dziur po Adrianie Sulińskim i Michale Aleksandrowiczu - dodał.