Mistrzynie Polski do pewnego momentu kontrolowały sytuację. Zwłaszcza w pierwszej połowie potrafiły wykorzystywać swoje atuty, co znajdywało odzwierciedlenie przy ogólnym rezultacie. Notabene długą przerwę spędziły z dwunastoma "oczkami" zaliczki, więc pojawiły się nadzieje na udany finisz.
Jednak rzeczywistość okazała się odmienna. W trzeciej kwarcie gospodynie poczynały sobie już znacznie bardziej rozważnie, efektem czego przejęły inicjatywę. - To był generalnie trudny pojedynek. Przeciwniczki zaprezentowały twardą obronę, której nie dało się w prosty sposób zaskoczyć, a dodatkowo przeprowadzały częste kontrataki - komentował trener Jose Ignacio Hernandez.
Wspomniana defensywa Turczynek mocno przeszkodziła wiślaczkom w konstruowaniu ataków. Ich dążenia wielokrotnie szły na marne i nie pomogła nawet dobra dyspozycja Alany Beard oraz Justyny Żurowskiej. - Nie da się ukryć, że mieliśmy pewne kłopoty.
W końcówce zaś zapanowała nerwowa atmosfera. Oba teamy szły łeb w łeb i o ostatecznym triumfie decydowały praktycznie jedynie detale. - Błędy stanowiły ważny element tej rywalizacji. Szczególnie podczas drugich dwudziestu minut. Niestety nam zabrakło szczęścia, schodziliśmy z parkietu pokonani - analizował hiszpański coach.
Teraz Biała Gwiazda może myśleć już o następnej fazie, gdzie zmierzy się z francuskim Bourges Basket. Od wyeliminowania tego oponenta zależy czy złote medalistki polskiej ekstraklasy pojadą do Jekaterynburga na prestiżowy turniej FinalEight.