Przez dwadzieścia minut "Rottweilery" dotrzymywały kroku Treflowi. Podopieczni Miliji Bogicevicia grali nieźle w ataku, kilkakrotnie wychodzili na prowadzenie. Z czasem jednak uwidoczniła się przewaga wicemistrzów kraju. Sopocianie w pierwszej połowie nie potrafili odskoczyć przeciwnikowi, tocząc z nim interesującą wymianę.
Wszystko zmieniło się po przerwie. Zawodnicy Mariusza Niedbalskiego rozkręcili się pod koniec trzecie kwarty - nie tylko odrobili straty, ale nadspodziewanie łatwo odskoczyli. Żółto-czarni wykorzystali impas Anwilu, którzy przez trzy minuty nie potrafili powiększyć swojego dorobku. Trefl takiej okazji nie przepuścił, choć na tym bynajmniej nie poprzestał. W czwartej odsłonie nadal wciąż warunki dyktowali gospodarze, którzy finiszowali piorunująco.
Rozmiary porażki są niezwykle dotkliwe dla włocławian. "Rottweilery" słabo spisały się w strefie podkoszowej, nie zagrały zespołowo (zaledwie cztery asysty!) oraz gorzej wypadły w defensywie. Całość złożyła się na nieprzyjemny obraz bolesnej klęski. Tym trudniejszej do przełknięcia, że poniesionej z bezpośrednim rywalem do walki o czołowe lokaty w TBL.
Sopocianie potwierdzili tym samym wysoką formę sprzed tygodnia, kiedy to sięgnęli po Puchar Polski. Co więcej, znowuż ich liderem był Adam Waczyński. 23-letni zawodnik zapisał na swoje konto aż 23 punkty (najwięcej ze wszystkich) oraz miał 4 asysty, 4 zbiórki i przechwyt. W Anwilu niewielu graczy wychyliło się w ofensywie. Najsilniejszym punktem był Marcus Ginyard, autor 18 "oczek".
Po zwycięstwie Trefl utrzymał bliski kontakt z PGE Turowem Zgorzelec i Stelmetem Zielona Góra. Natomiast pogorszyła się sytuacja włocławian, którzy mają tylko punkt przewagi nad Energą Czarnymi Słupsk.
Trefl Sopot - Anwil Włocławek 91:74 (19:21, 20:19, 28:20, 24:14)
Trefl: Waczyński 23, Turner 16, Dylewicz 15, Michalak 10, Stefański 9, Spralja 6, Looby 6, Dąbrowski 5, Dzierżak 1, Brembly 0.
Anwil: Ginyard 18, Szubarga 11, Jovanović 9, Weeden 8, Boykin 6, Hajrić 6, Vasojević 4, Sokołowski 0, Łapeta 0.